Wspominałam już kiedyś, że jestem sceptyczna wobec szumnych zapowiedzi tzw. bestsellerów: ponad pięć milionów sprzedanych egzemplarzy. Najgłośniejszy skandal literacki ostatnich lat. Przecież dane dotyczące sprzedaży ilości egzemplarzy o niczym nie przesądzają. A już z pewnością nie świadczą o jakości dzieła.
Jednak z tą książką było inaczej. Zaryzykowałam i nie żałuję.
Zgodzę się z opisem na okładce: mocna, brutalna, szczera do bólu prawdziwa [powieść]. Uprzedzę Was, że lektura do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych nie należy. Mamy zapis zmagań głównego bohatera z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków.
Wydawać się mogło, że historia będzie banalna, ot, jakich wiele. Jest odwrotnie. Wątki autobiograficzne uwiarygodniają walkę Jamesa z nałogiem, który jest szczery, niczego nie zataja, nie koloryzuje. Ostrzegam: Milion małych kawałków wciąga od pierwszej strony. Treść skłania do refleksji i przemyśleń.
Czy mężczyźnie wystarczy sił i determinacji, aby pokonać uzależnienie?
Narkomanię i alkoholizm da się pokonać (...) zawsze istnieje droga do odkupienia, jeżeli człowiek jest gotów o nie walczyć*.
James budzi się na pokładzie samolotu z wybitymi zębami, złamanym nosem i rozciętym policzkiem. Nie wie dokąd leci ani co się z nim działo przez ostatnie dwa tygodnie. Ma dwadzieścia trzy lata, od dziesięciu lat jest uzależniony od alkoholu, od trzech- od narkotyków. Kiedy zgłasza się na odwyk do najstarszego ośrodka w USA, chlubiącego się rekordowo wysoką skutecznością 17% wyleczonych, lekarze nie wiedzą jakim cudem wciąż żyje.
Kim jest autor Miliona małych kawałków?
James Frey to amerykański pisarz, autobiografia jest jego debiutem literackim.
* Cytat pochodzący z książki.
Czytajcie, warto:)
Ocena: 5/5