niedziela, 13 września 2020

''Bo ja ze śmiercią mam spotkanie". Znów o Johnie F. Kennedym

Sprawa zabójstwa 35 prezydenta USA, podobnie jak jego brata Roberta, zajmowała mnie od dawna. 22 listopada 2013 roku minęła pięćdziesiąta rocznica zamachu na Johna F. Kennedy'ego, w związku z tym na rynku wydawniczym pojawiły się opracowania przybliżające sylwetkę tego polityka. Tytuł recenzji nawiązuje do wiersza pt.Randka ze Śmiercią, autor to Alan Seeger.

Powszechna żałoba, jaka zapanowała w Stanach Zjednoczonych po tragicznej śmierci prezydenta, nie znalazła ukojenia w fakcie, że- jak głosił oficjalny wynik śledztwa- zamachu dokonał jeden szaleniec.

Mało kto wierzył w oficjalne wyniki dochodzenia, teoria o ''samotnym strzelcu" upadła. Zważywszy, iż po zastrzeleniu prezydenta nastąpił szereg zdarzeń nakazujących wątpić, czy to rzeczywiście Lee Harvey Oswald był jedynym snajperem,i czy zabił. Wszak kilka godzin później sam poniósł śmierć ( w otoczeniu policjantów!) z rąk właściciela klubu nocnego. Jack Ruby naiwnie przekonywał, że chciał: ulżyć wdowie.

Od tamtego momentu mnożą się teorie spiskowe, a samozwańczy śledczy co rusz rzucają oskarżenia na wyimaginowane grupy lub całkiem rzeczywistych ludzi, w tym elitarnych agentów bezpośredniej ochrony prezydenta oraz jego żony i dzieci. Łatwo było stawiać zarzuty członkom Tajnej Służby, ponieważ wszyscy zgodnie w sprawie zamachu milczeli- służbowo, co było ich obowiązkiem i prywatnie.

Gerald Blaine był agentem Secret Service, pełnił służbę u trzech prezydentów, po wydarzeniach w Teksasie, zrezygnował. Dzięki lekturze poznajemy arkana pracy agentów, którzy znaleźli się w patowej sytuacji. Wydaje mi się, że  Blaine spowiada się z tego, dlaczego zginął Kennedy. Wracając do tamtych dni, relacjonuje dziennikarce: Chociaż przez wiele lat pozostawałem w bliskich stosunkach z kilkoma agentami, z którymi odbywałem służbę w Białym Domu (...), zamach na prezydenta Kennedy'ego rzadko był przedmiotem naszych rozmów (...). Nie rozmawialiśmy (...) o tym, jak wtedy rozpaczaliśmy. O takich rzeczach się nie mówiło (...).

Zamach na Kennedy'ego sekunda po sekundzie oczami agentów ochrony.

Wynurzenia tego człowieka bywają uciążliwe, znów zmarnowano potencjał tej publikacji. Książka nie wnosi nic nowego do sprawy, przedstawia sielankowy obraz prezydenta i jego małżonki. Gerard Blaine uparcie trzyma się wersji o ''samotnym strzelcu" (może gwarantuje mu to  poczucie bezpieczeństwa i komfortu psychicznego), który upatrzył sobie jednego z najpotężniejszych ludzi na świecie i postanowił go zgładzić.

Moja ocena: 2,75/5.