wtorek, 30 marca 2021

Czy wiesz, co jesz?

Z pracy pani Hanny Stolińskiej Zakłamane jedzenie, tego się nie dowiesz. Dlaczego tak się dzieje, wytłumaczę za chwilę.


Na przestrzeni kilku ostatnich lat mogliśmy zaobserwować, że wszyscy zdają się być ekspertami w kwestii racjonalnego odżywiania: dziennikarze, celebryci, aktorzy wygłaszające tyrady bez umiaru, kształtując przy tym  nowe mody, trendy. Nie zawsze z korzyścią dla zdrowia i... portfela.

Sięgając po tę pozycję spodziewałam się, iż uzyskam konkretne informacje. Spotkał mnie zawód. Książka jest słaba, czemu dziwię się, bo autorka jest osobą kompetentną i wykształconą w tej dziedzinie. Może pochwalić się dyplomem doktora nauk o zdrowiu, specjalizacja: dietetyka kliniczna. Tytuł tej broszurki brzmi jakby Stolińska zamierzała obalić żywieniowe mity. Lecz to tylko pozory, bo mamy dużo ogólników, banalnych informacji, nie wnoszących nic nowego. Sporo oklepanych sformułowań.

Glutaminian sodu jest szkodliwy (odpowiada za ból głowy, uczucie niepokoju czy rozdrażnienia), niby o tym wszyscy wiemy, lecz dietetyczka nie powołuje się na żadne badania. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o przereklamowany olej kokosowy, znów nie dowiemy się, dlaczego powinniśmy go raczej unikać. Zapowiedzi brzmiały intrygująco, tylko na nich się skończyło.

Irytuje duża czcionka znacznie wypełniająca strony, jakość wydania nie zachwyca.

Specjalista w swojej dziedzinie winien odwoływać się do poważniejszych źródeł niż Zwierciadło czy polki.pl. Dywagacje liczą 299 str.(już z przypisami).Pani doktor bazuje głównie na stronach internetowych. Zdumiewa natomiast skąpa ilość fachowej literatury zamieszczonej na końcu. Solidna bibliografia ''została" w lesie. Z monografii naukowych występuje jedynie Toksykologia współczesna pod redakcją naukową Witolda Seńczuka. A to zdecydowanie za mało jak na wartościową publikację.

Hanna Stolińska też zbyt dużą uwagę poświęca metodologii badań naukowych. Nie polecam.

piątek, 26 marca 2021

'Za Naszą i Waszą wolność'

Syndrom Oblężonej Twierdzy. Zmagania kontrwywiadu II RP, pod redakcją Anny Przyborowskiej ( Zysk i S-ka).

Sztandarowe hasło z czasów Powstania Listopadowego autorstwa Joachima Lelewela, doskonale oddaje istotę rzeczy.


Niepodległej Polsce przyszło się zmierzyć z wieloma trudnościami (pamiętać przy tym należy, że II RP była mozaiką narodowościową), np. z zakusami ówczesnej Republiki Weimarskiej. Ogromne zagrożenie stanowiła siatka wywiadowcza ZSRR, pozostałości po zlikwidowanej przez Stalina Komunistycznej Partii Polski szybko się odradzały.

Przed momentem uwolniliśmy się od dominacji obcych mocarstw, a tu pojawiły się nowe bolączki. Przed odrodzonym państwem pojawiły się nowe wyzwania, w tym potrzeba uregulowania pewnych kwestii. Powołano do życia Policję Państwową, w jej gestii leżały kompetencje wywiadowcze. Wspomniano również o Gwardii Ludowej przemianowanej na Armię Ludową, UPA, o tzw. Armii Polskiej Zygmunta Berlinga. Na kartach tej pasjonującej pracy pojawiają się zapomniane osobistości jak np. pułkownik Ignacy Matuszewski, znienawidzony przez komunistów, z zaciekłością demonizowano jego zasługi.


Syndrom Oblężonej Twierdzy to obszerne studium nakreślające rolę służb specjalnych w dwudziestoleciu międzywojennym ( Oddział II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego)i chwilę po. Wyartykułowano rozmaite taktyki, narzędzia pracy wywiadów, również skierowanych przeciw Drugiej Rzeczpospolitej. Omówiono szeroko zakrojoną aktywność szpiegów przeciw naszemu krajowi. W tej publikacji jest wszystko: konfidenci, donosy, współpraca rodaków z obcym wywiadem. Wszak nie każdy mógł zostać współpracownikiem, wymagania wobec potencjalnych kandydatów były wyśrubowane. Musiały to być osoby o wysokim ilorazie inteligencji i emploi. Działalność ich była zawoalowana i okryta tajemnicą, niemniej jednak wpadki też się zdarzały. I o tym między innymi jest ta książka.

Obecnie służby specjalne nie straciły rezonu, co dobitnie pokazała sprawa Józefa Oleksego. Posługując się sformułowaniem prof. Sławomira Cenckiewicza, Długie ramię Moskwy jest nadal sprawne.

Inwigilowano samego Józefa Piłsudskiego, który podjął współpracę z wywiadem austriackim, choć się tego wypierał.

Przyznam, iż nie mogłam się oderwać od tak szczegółowo opracowanej monografii, zawsze interesowałam się powyższymi zagadnieniami, ale w ujęciu stricte naukowym. Bywa, że nasze wyobrażenia o służbach kształtują filmy sensacyjne czy beletrystyka; nie zawsze odpowiadają rzeczywistości. W związku z tym, każdy kto przejawia zainteresowania na tej płaszczyźnie, winien sięgnąć właśnie po tę pozycję. Lektura oczywiście do najłatwiejszych nie należy, ale Ci z nas, mający minimalne pojęcie w temacie, nie będą mieli z nią problemów. Autorzy są kompetentni, z każdą przeczytaną stroną robiło się coraz ciekawiej.

Graficzne przedstawianie struktur wywiadowczych, mapki, tabele są pomocne przy zrozumieniu przedmiotu rozważań.

Jestem wdzięczna portalowi nakanapie.pl za umożliwienie mi przeczytania tej fascynującej monografii.

Tekst został wyróżniony przez redakcję.


piątek, 19 marca 2021

Co czytam w kwietniu?

 Nie dość, że zbliża się weekend, to jeszcze otrzymałam przesyłkę ze świeżymi lekturami. Ostatnio zamawiam publikacje z wydawnictwa Instytutu Pamięci Narodowej. Dodatkowo otrzymałam Biuletyn IPN, branżowe pismo historyków.

Wśród zamówionych książek znalazły się pozycje takich autorów jak:

1 Patryk Pleskot, Sądy Bezprawia.

2 Historia kobiety czy historie kobiet, pod red. Ewy Chabros i Agnieszki Klarman.

3 Patryk Pleskot, Góry i teczki. Opowieść człowieka umiarkowanego. Biografia mówiona Andrzeja Paczkowskiego.

4 Bartłomiej Noszczak, Międzynarodówka Antykościelna.

5 Patryk Pleskot, Między PRL a III RP.

6 Robert Spałek, Sprzeczne narracje.

Tymczasem oczekuję na jeszcze jedną paczkę... Skusiłam się na nową biografię Adama Michnika, Demiurg, pióra Romana Graczyka. O uwagę niecierpliwie zabiega pani mecenas Joanna Chyłka. Ciekawe, w jakie popadła tarapaty?

sobota, 13 marca 2021

'Samotność to taka straszna trwoga'

Bernard Moitessier Długa droga. Samotnie między morzem a niebem.

Chciałoby się rzec po lekturze wspomnień, ale w przypadku ich autora nie do końca tak jest.


Bernard Moitessier w 1968 roku uczestniczył w wyścigu Golden Globe Race zorganizowanym przez jedną z gazet. Rejs miał być samotny, bohater to pewniak tych zawodów. Tymczasem druga natura upomniała się o swoje, żeglarz podjął kontrowersyjną z punktu widzenia pewnych osób, decyzję. Wycofał się, porzucił myśl o potencjalnej wygranej. Na Francuza spadły gromy, włącznie z podejrzeniem o zaburzenia psychiczne. Zupełnie niezasłużenie, ponieważ człowiek ten cenił sobie wolność wyboru, niezależność. Postępujący zgodnie z własnymi przekonaniami. Nie rozważał, co powiedzą ludzie, pozostał sobą. Dlatego publikacja jest tak wiarygodna i autentyczna. Z jej kart przebija pasja, stająca się przyzwyczajeniem.

Długa droga to plastyczny diariusz walki z samym sobą, pojawiającymi się przeciwnościami. Nie otrzymujemy zwyczajnej opowiastki, to coś znacznie więcej. Dzięki tej wyprawie Bernard Moitessier lepiej poznaje samego siebie a refleksje na temat życia, duchowości są rzeczą naturalną. Mimo że od tamtych czasów wiele się zmieniło, czy to w kwestiach obyczajowych czy technicznych, jego przesłanie wciąż pozostaje aktualne.

Pozwolę sobie zasygnalizować, że omawiana książka jest kultowa, pierwsze wydanie ukazało się w 1971 roku, w Polsce w 1975 roku.

Ten mężczyzna ubóstwiający wodę, przyrodę, nie był naturszczykiem, to zdecydowanie wytrawny i zahartowany podróżnik. Z pewnością uwagę zwraca pokora, skromność tego, wedle powszechnej opinii, straceńca. Chętnie rozdawał niepotrzebne mu przedmioty, nie miał wyszukanych potrzeb materialnych. Nie ucieka od rzeczywistości, nie izoluje się, raczej cierpliwie poszukuje swojego miejsca. Postać o szczególnych predyspozycjach: uparty, konsekwentny, wytrwały; nie każdemu udaje się pokonać własne słabości. Postawa życiowa autora wzbudza podziw i szacunek, może służyć jako przykład dla mających w zwyczaju szybko sobie odpuszczać. Francuz przekonuje nas, że przy odrobinie samozaparcia można dokonać wielu rzeczy, często uznawanych za niewykonalne.

Sądzę, że lektura usatysfakcjonuje wszystkich ceniących sobie odrębność, samostanowienie, ale pozostających w wierności swoim wartościom. Jednocześnie pragnących dowiedzieć się czegoś o żeglarstwie ( a jest to spora dawka wiedzy. Dostajemy multum porad w kwestii wyposażenia, w co się zaopatrzyć planując samotną wyprawę. Nazywam to roboczo niezbędnikiem globtrotera, dowiadujemy się z niego o tym, w jaki sposób poradzić sobie w przypadku niespodziewanych okoliczności. Treść uzupełniają i uatrakcyjniają mapy, rysunki.

Dziękuję portalowi nakanapie.pl za możliwość przeczytania tych inspirujących zapisków. 

Tekst został wyróżniony przez redakcję😊




piątek, 12 marca 2021

Nowinki literackie

Przystępując do aktualizowania prywatnego księgozbioru, kolejny raz rozważałam nad zamówieniem takich pozycji, które wpisywałby się w moje gusta czytelnicze.


W swoich niestrudzonych poszukiwaniach czegoś wartościowego, natrafiłam na publikację Polska Za Linią Curzona ze wstępem i opracowaniem  Sławomira Cenckiewicza. Książkę udało mi się nabyć jeszcze w przedsprzedaży. Szata graficzna jest estetyczna, przykuwa wzrok, treść zapewne jeszcze lepsza. Tymczasem nieśmiało zerka z półki pułkownik Ignacy Matuszewski, jego biografii podjął się również najsłynniejszy profesor w Polsce.


Co jeszcze zamierzam przeczytać?

*Pozostając w podobnej tematyce, sięgnę po dwie prace Piotra Zychowicza: Germanofil i Alianci;

*Kolejny raz zaufam Iwonie Kienzler i jej nowej publikacji Czerwone księżniczki PRL-u, wierząc, że się nie rozczaruję;                    

*Na swoje ''pięć minut" czekają Kobiety Z Obrazów Małgorzaty Czyńskiej. 

A jak jest u Was?





poniedziałek, 8 marca 2021

J-23 znowu nadaje...

Maciej Replewicz, Stawka większa niż kłamstwo. Kulisy powstawania serialu. Prawdziwe historie bohaterów. Odtajnione dokumenty.

Któż z nas nie zna tego serialu, w którym Polak Stanisław Kolicki przeobraża się w Hansa Klossa, agenta Abwehry. Przypomnę, iż Stawka większa niż życie nadawana była w latach 1967-1968, miała dwóch reżyserów: Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica.


Nadmienię o tym, że TVP na przestrzeni lat 1965-1967 transmitowała cykl spektaklów Teatru Telewizji z serii Stawka większa niż życie. Twórcami scenariusza byli Andrzej Szypulski i Zbigniew Safjan występujący pod pseudonimem ''Andrzej Zbych". W związku z tym, że przedstawienia zyskiwały uznanie widzów, postanowiono o stworzeniu serialu. Fabułę większość z nas zna, więc nie będę jej streszczać.

Często oglądam powtórki, pewne rzeczy nie umknęły mojej uwadze. Niektórzy bohaterowie mają swoje pierwowzory: Geibel, Staedke czy ''ekskluzywny" zbrodniarz niemiecki Brunner. Biogram kapitana Klossa stanowi kompilację wielu życiorysów agentów wywiadu. I o tym m.in. wspomina Maciej Replewicz.

Kto donosił bezpiece? W jaki sposób propaganda PRL-u wykorzystała głównego bohatera? Jestem pełna uznania dla talentu pana Emila Karewicza, postać, którą stworzył to prawdziwy majstersztyk. Gestapowiec w pełnej krasie, pokuszę się o stwierdzenie, iż przyćmił Stanisława Mikulskiego.

Serial wszechczasów, który zmienił oblicze polskiej telewizji. Kulisy powstania pierwszej polskiej superprodukcji, dla której wyludniały się ulice.
Nieznane losy gwiazd serialu i skrywane tajemnice scenarzystów i realizatorów.

Autor prowadzi dziennikarskie śledztwo, rozpoczyna od 1966 roku, kiedy krystalizował się scenariusz produkcji. Korzysta z odtajnionych dokumentów. Objaśnia dla kogo stawka była większa niż życie. W sposób drobiazgowy rozprawia się z mitami narosłymi wokół serialu, demitologizuje go. Replewicz tłumaczy kulisy powstania Stawki...,źródła inspiracji.

Konkludując, serial miał spełniać funkcje propagandowe ( gloryfikacja GL/Al, LWP, etc.) i tak też się stało.

Książkę warto przeczytać.


czwartek, 4 marca 2021

Cecylia Gallerani: portret dostojnej niewiasty

Przy czwartku pozostajemy w temacie sztuki, dziś postanowiłam szerzej omówić książkę pani Katarzyny Bik, Najdroższa. Podwójne życie Damy z gronostajem.

Jest rok 1490. W zamku Sforzów w Mediolanie Leonardo maluje portret. Zasłony w pokoju są zaciągnięte. Modelka siedzi na krześle. Ma 17 lat i spodziewa się dziecka. Nigdy nie wyglądała piękniej niż teraz: szczupła, w czerwonej sukni ze złotym haftem, na lewej ręce trzyma białe zwierzątko, a prawą głaszcze jego futerko. Skrzypnęły drzwi. Wpadający promień światła podkreśla porcelanową bladość skóry dziewczyny. Modelka odwraca nagle głowę do tyłu. W jej ciemnych, dużych oczach maluje się ciekawość i inteligencja. Kogoś wita? A może z kimś się żegna?

Powiadają, że bohaterka portretu Leonarda da Vinci hipnotyzuje spojrzeniem. Coś w tym jest, ponieważ przeczytałam, że Juliusz Machulski kręcąc film Vinci, mając zgodę na filmowanie oryginału, zadowolił się kopią ( z pewnością dochodziły do tego inne względy, np. finansowe, etc.) Mimo iż przez jakiś mieszkałam w Krakowie, to nie dostąpiłam zaszczytu poznania Damy.

Kim więc była? Cecylia Gallerani, bo to o niej mowa, zaliczała się do kochliwych kobiet. Najbardziej znana metresa Ludwika Sforzy (1452-1508),dobrze zapowiadającego się księcia Mediolanu. Tudzież postrzegany jako wszechmocny i wpływowy władca doby renesansu. Jednego jej odmówić nie można: świetnego wykształcenia i obycia, obracała się w kręgach śmietanki intelektualnej. Biegle posługiwała się językami: greckim i łacińskim.


Zwrócę Wam uwagę na jeszcze inne, ciekawe aspekty. Otóż zwierzę towarzyszące modelce nazywane jest oczywiście gronostajem, ma interesującą etymologię. ''Gale"( znaczy koci) wywodzi się z języka greckiego i nawiązuje do nazwiska Gallerani. Więcej, wspomniane stworzenie stanowiło wyróżnik Ludwika Sforzy, określanego przez jemu współczesnych ''Ermelliano", tj. ''Gronostaj''. Odnosiło się to do zaszczytnego Orderu Gronostaja, którego był kawalerem, i którego wizerunkiem się posługiwał.

Katarzyna Bik zaznajamia nas z genezą tego dzieła powstałego około 1490 roku, jego losy są równie burzliwe. Dama z gronostajem kusiła zaborców, rozbudzała ich niezdrowe apetyty, wywieziona w niejasnych okolicznościach podczas powstania listopadowego. Ostatecznie w 1880 roku sprowadzono ją do Krakowa i nowo powstałego Muzeum Czartoryskich. W 1939 roku malowidło znajdowało się w rękach Hansa Franka, upiększało jego wawelską rezydencję. W 1946 roku znów jest w Krakowie. Kontrowersje wzbudza zakup obrazu przez Skarb Państwa, ale to już inna rzecz.

Autorka imponuje wiedzą, nic dziwnego, jest historykiem sztuki. Treść jest skondensowana, przemyślana, sporo fotografii.