sobota, 5 czerwca 2021

'Góry strzegą tajemnic lepiej niż ludzie'

Przy sobocie pragnę podzielić się z Wami refleksjami na temat powieści Katarzyny Zyskowskiej Sprawa Hoffmanowej.


Mira to obecnie była gwiazda warszawskich kabaretów; wciąż atrakcyjna, wzbudza pożądanie u mężczyzn, zawiść u kobiet. W sierpniu 1933 roku  z małżonkiem i jego synem Władziem odpoczywają w Zakopanem. Pewnego dnia wraz z ''nieznajomym'' wszyscy wyruszają w góry.... Ostatecznie powraca tylko żona prokuratora.

Co się stało na Lodowej Przełęczy?! Czy Mira ma coś wspólnego z ich śmiercią?!

Autorka w doborowy sposób oddaje klimat przedwojennego Zakopanego, zaznaczając przy tym, co stanowi wyłącznie kreację artystyczną, a co jest prawdą. Fabuła utworu została dopracowana w każdym calu, bohaterowie są realistyczni, jakby żywcem wyjęci z tamtej  epoki.

Gdy przeszłość zaczyna upominać się o swoje...

Okładka publikacji stanowiąca kolaż z różnych gazet, informuje czytelnika, że opisywany dramat miał miejsce w rzeczywistości. Pierwowzorem głównej bohaterki była Waleria Kasznicowa, małżonka jednej z ofiar i matka drugiej. Wydarzenia rozegrały się w sierpniu 1925 roku, pogoda była wówczas kapryśna, jak to w Tatrach bywa, nikomu nie można ufać. Wówczas to w pobliżu Żabiego stawu Jaworowego doszło do wypadku, zginęło trzech mężczyzn. Sprawa jest zagadkowa, bowiem jak wzmiankuje się w źródłach, Kasznicowa miała spędzić przy zwłokach 36 godzin. Dopiero później udała się na poszukiwanie pomocy. Tym samym w oczach opinii, która szybko feruje wyroki, pogrążyła się do reszty. Podobnie jak Hoffmanowa.

Czy główna bohaterka coś ukrywa?

Media i społeczeństwo już uznali ją za winną. W utworze mamy mnóstwo wątków pobocznych, mogących nieco rozmywać akcję. Pewne z nich są znane i powszechne. Pisarka doprawiła je odpowiednią dawką intrygi i grozy. Wkrótce bowiem wybuchnie jeden z najbardziej wyniszczających konfliktów XX wieku. Dostajemy wiarygodną charakterystykę stanu emocjonalnego kontrowersyjnej postaci; reakcję po traumie.
Mira to typowa femme fatale, trochę próżna i zapatrzona w siebie. Czytając tę powieść, mam wrażenie, że Katarzyna Zyskowska rozminęła się z głównym założeniem. W zasadzie nie dowiadujemy się o wydarzeniach na Lodowej Przełęczy.

Mimo moich uwag, lektura jest wciągająca i czas spędzony z Mirą Hoffmanową z przepięknymi górami w tle, szybko minął. Mniej więcej w połowie, akcja znacznie przyspiesza.

Polecam.