Współpraca reklamowa
Los bawił się nim okrutnie. Nakazał urodzić się w Polsce tuż przed drugą wojną światową i obdarzył nieprostą seksualnością. Obdarzył licznymi talentami, ale już we wczesnym dzieciństwie zabrał mu ojca, a jego samego okaleczył, pozbawiając go środkowego palca prawej dłoni.
Rzeczywiście, Janusz Kurczab był postacią nietuzinkową, zasługującą na godne upamiętnienie. Dwukrotny indywidualny i czternastokrotny drużynowy mistrz w szpadzie.
Czego jeszcze nie wiemy na temat znakomitego taternika o złożonej osobowości? Ano tego, że oprócz osiągnięć sportowych, bohater biegle władał piórem. U kresu sił witalnych wydał monumentalne dzieło, wdzięcznie zatytułowane Polskie Himalaje. Janusz Kurczab opublikował około 350 artykułów w branżowych czasopismach. I wreszcie, piastował funkcję redaktora naczelnego Taternika, najstarszego pisma dla alpinistów.
Wytrawny znawca alpinizmu i himalaizmu, całym sercem oddany górom i...muzyce. Utytułowany szermierz wytyczył nowe szlaki w Alpach i Tatrach. Sportowa aktywność Kurczaba przypadła na lata 50. ubiegłego wieku i trwała do 1996 roku. Miłośnik Włoch był też wychowawcą wielu alpinistów, w tym Jerzego Kukuczki.
Opowieść Wojciecha Fuseka i Jerzego Porębskiego wypełnia lukę biograficzną. Ale nie tylko, to też historia polskiego i światowego alpinizmu.
Autorzy, podejmują temat domniemanej współpracy sportowca z SB o ps. TW ,,Leon''. Dziennikarze wysunęli hipotezę o rzekomym szantażowaniu alpinisty przez bezpiekę ze względu na jego orientację seksualną. Fusek i Porębski powołują się na ustalenia prof. Andrzeja Paczkowskiego, historyka i prezesa PZA. Wg naukowca, Janusz Kurczab miał dużo wiedzieć na temat sygnatariuszy Listu 59 i informować o tym, kogo trzeba.
Kwerenda archiwalna przeprowadzona przez Fuseka i Porębskiego nie potwierdziła relacji prof. Andrzeja Paczkowskiego. Uwzględniając tamtejsze realia, teczka ''Leona" jako bezużyteczna mogła zostać zniszczona wraz z innymi dokumentami. Za taką wersją wydarzeń opowiada się inny badacz dziejów najnowszych, prof. Andrzej Friszke.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.