sobota, 25 marca 2023

Jestem mordercą?

Sprawa bestialskiego zabójstwa kobiet elektryzowała PRL, opinia publiczna domagała się surowego ukarania sprawcy.


Zdzisława Marchwickiego oskarżono o to, iż od listopada 1964 roku do marca 1970 r. z zimną krwią wysłał na tamten świat czternaście kobiet. Ich dobór ponoć był przypadkowy, czy aby na pewno? W tamtym czasie władza organizowała słynne procesy pokazowe, łamiąc przy tym wszystkie możliwe standardy prawne. Zanim pojmano ''zbrodniarza", w aferze mięsnej na karę śmierci skazano Stanisława Wawrzeckiego (1965), modne było wówczas porzekadło: sądzi Kryże, będą krzyże.

W tej sztucznie wykreowanej sprawie ''pierwsze skrzypce'' grali milicjanci i prokuratura; suma ich błędów, pomijania oczywistych dowodów wołała o pomstę do nieba. Sprawa była zagmatwana, poza tym ''góra'' naciskała, gdyż wśród ofiar znajdowała się Jolanta Gierek, bratanica ''pierwszego''. Z całą premedytacją stosowano zasadę stalinowskiego prokuratora: dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie.
 Zatem modus operandi już znamy, a w przyszłości jeszcze lepiej poznamy ''metody, techniki i narzędzia śledcze" SB oraz mechanizmy zła.

Przemysław Semczuk dołożył wszelkich starań, aby prawda ujrzała światło dzienne. Czy mu się to udało, ocenić winien czytelnik. W każdym razie dziennikarz wykonał tytaniczną pracę, aby odsłonić kulisy sprawy. Skrupulatnie więc autor, krok po kroku, odtwarza fakty, punktuje nieścisłości w ustaleniach prokuratury, sądu. Obraz wyłaniający się z lektury, musi szokować i rodzić liczne pytania.

Proces ,,Wampira z Zagłębia" to prawdziwy majstersztyk, sprawa dogłębnie zaplanowana i zrealizowana z rozmachem. Genialna mistyfikacja, wręcz koronkowa robota ówczesnego wymiaru (nie) sprawiedliwości, porównywalna ze sprawą Rity Gorgonowej.

Reportaż zawiera domniemany pamiętnik ''wampira", gołym okiem dostrzec możemy, że powstał na zamówienie. Autor (autorzy?) jest niekonsekwentny, mitoman o znikomych walorach intelektualnych. Notatki wyglądają jak raporty średnio rozgarniętego milicjanta z Pcimia Dolnego (bez urazy). Trudno nie zauważyć też truizmów ideologicznych, jakby spod ręki usłużnego funkcjonariusza.


poniedziałek, 20 marca 2023

' Zgadzając się, zawsze musiał coś krytykować'

Opinia Zofii Karpińskiej trafnie oddaje osobowość polityka, człowieka ,,Wiesława". Autor, doświadczony historyk kreśli sylwetkę komunisty, ale też sprzeciwiającego się rugowaniu lekcji religii ze szkół. Osobną kwestią jednak pozostają intencje, pobudki, jakie ministrem oświaty kierowały, czy nie służyły PZPR? Jaka jest prawda? Dowiemy się tego z tej niezbyt obszernej, ale treściwej i zajmującej lektury.


Władysław Bieńkowski-krytyk realnego socjalizmu stanowi zwięzły szkic biograficzny mało znanego współpracownika Władysława Gomułki. Bartłomiej Kapica bazował na obfitym materiale źródłowym, akta IPN, pamiętniki, wspomnienia. Tutaj warto nadmienić, że badacz zajrzał do diariuszy ,,Wiesława" czy też Mieczysława F. Rakowskiego. Publikacja opatrzona jest licznymi przypisami, które nie rozpraszają i nie utrudniają ogólnego odbioru pracy.

Na 253 stronach historyk starał się zawrzeć najistotniejsze kwestie: młodość, sympatie polityczne, schyłek i upadek człowieka władzy. W życiorysie bohatera występują nieznane dotąd fakty, autor prostuje wiele obiegowych opinii, objaśniając rzeczywisty stosunek Bieńkowskiego do religii.

Władysław Bieńkowski minister oświaty w pierwszym gabinecie Gomułki, w grudniu wydał specjalne zarządzenie. Ów dokument dotyczył zasad nauczania lekcji religii w szkołach, na wszystkich szczeblach: Zapewnia się pełną swobodę i gwarantuje dobrowolność nauki religii w szkołach podstawowych i średnich. W życiu, zwłaszcza politycznym, nie ma niczego za darmo, komuniści szybko zwietrzyli interes, stawiając twarde warunki, np. dotyczące maksymalnej liczby osób uczęszczających na zajęcia z katechezy. Wydano również okólnik w sprawie tzw. ,,emblematów religijnych" i reguł ich rozmieszczania. Dodatkowo zarządzenie dotyczyło zakazu prowadzenia lekcji przez osoby duchowne. Zatem ustępstwa były iluzoryczne, symboliczne, o czym szybko się przekonano. Opozycja demokratyczna musiała przełknąć tę gorzką pigułkę.

Czy Bieńkowski był pragmatykiem? Tak, przyjmował postawę kunktatorską, służącą tonowaniu nastrojów społecznych, godzącą z interesem PZPR. Po 1976 zmienił barwy polityczne i zaczął sympatyzować z Komitetem Obrony Robotników.

W tej nietuzinkowej monografii, spełniającej standardy naukowe a jednocześnie pozbawionej tendencyjności i prezentowania wyłącznie suchych faktów, w bonusie otrzymujemy portret tamtej epoki i ruchu komunistycznego.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

środa, 15 marca 2023

Milenialsi: stracone pokolenie?

Nie, to stracony czas na lekturę ubogich w warstwie estetycznej i literackiej, wywodów.

Przypomnę, że nazwa milenialsi pojawiła się w 1993 roku na łamach tygodnika ,,Advertising Age" dla określenia osób urodzonych między 1980 a 2000 rokiem. Owo pokolenie odznacza się pewnością siebie, znakomicie też odnajdują się w świecie nowych technologii. Nazywani są również: następną generacją, pokoleniem cyfrowym. W niektórych opracowaniach pojawia się definicja obejmująca lata 1982-2004, mieszkają jeszcze z rodzicami, wykazują luźne podejście do pracy. To co tu przeczytamy, to są wynurzenia bez żadnej wartości.

W grafomańskim ''reportażu" Piotr C. (płodząc takie brednie, też wolałabym pozostać anonimowa) opisuje rzekome ''zwyczaje" milenialsów. Trudno jednak się z nim zgodzić, ponieważ mocno generalizuje i upraszcza. Jeśli autor posiada jakieś zdolności literackie, w co wątpię, to ich nie ujawnia. Pisze, że z wykształcenia jest radcą prawnym, reszta opowieści to raczej wytwór wybujałej wyobraźni. O czym opowiada to ,,wybitne dzieło"? O wszystkim i o niczym, otrzymujemy masę przechwałek, seksizmu. Pojawiają się fantazje na temat gwałtu; takich bredni nie wymyśliłaby chyba nawet Blanka L.

Piotr C. wszystkich, w szczególności zaś kobiety, mierzy jedną miarą, pokolenie Y postrzega jako utracjuszy zapatrzonych w siebie hedonistów. Przedmiotowo traktuje dziewczyny, bazując na popularnych stereotypach. Opis podbojów miłosnych jest mocno podrasowany, trąci mitomanią, mężczyzna nie przepuścił żadnej kobiecie, dokonując własnej klasyfikacji i obdarzając obscenicznymi komentarzami na temat jej wyglądu fizycznego (za płaskazbyt gruba, wyłącznie na jedną noc, etc.).

Pokolenie Ikea stanowi fatalną książkę, pod każdym względem jest nie do obrony, zwłaszcza w wymiarze etycznym.

Autor pozwala sobie na zbyt wiele, język, którym się posługuje, jest knajacki. Leży strona warsztatowa, czy faktycznie zależało mu na takim spełnieniu marzeń?

Papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko. Ale czy czytelnik też? Szkoda czasu i atłasu.



poniedziałek, 13 marca 2023

Tajemnice słodkiego potentata

Ptasie Mleczko, któż z nas nie zna jego smaku; to flagowy produkt Wedla, firmy o bogatej tradycji. Inspiracją do powstania puszystych pianek była francuska legumina. Oryginalną piankę, rozpływającą się w ustach, łatwo rozpoznać po charakterystycznym opakowaniu.

W reportażu znajdziemy mnóstwo faktów, ciekawostek. Historia tego domu nie jest słodka, zacznijmy od początku. Nazwisko czekoladowego magnata korzeniami sięga norweskiej linii książęcej. Jednak ich dzieje nierozerwalnie związane są z Polską, ściślej, z Pomorzem Przednim (Zachodnim). O słynnej w przyszłości rodzinie, wzmiankowały już średniowieczne źródła; autorzy kronik wspominali o niejakich rycerzach von Wedel.

Łukasz Garbal utrzymuje, że bohaterowie jego barwnej, skądinąd bohaterowie opowieści słynęli z niesłychanej oszczędności, czy wręcz nawet ze skąpstwa. Odznaczali się cierpliwością, konsekwencją, odwagą i uporem, czyli cechami bardzo pożądanymi, jakbyśmy dziś powiedzieli, w biznesie.
Apogeum świetności Wedla przypadło na czas szczególny w dziejach Europy. Ruch emancypacyjny przybrał na sile, kobiety zaczęły upominać się o należne im prawa. Sufrażystki walczyły, robotnicy domagali się godziwych warunków pracy.

Niewątpliwie zarówno pierwsza, jak i druga wojna światowa odcisnęły swoje piętno na przedsiębiorstwie: kryzys gospodarczy wymusił na Wedlach radykalną obniżkę cen, to nie mogło się skończyć dobrze. A to dopiero początek nadciągających kłopotów... Największy cios przyszedł wraz z nadejściem nowej, komunistycznej władzy, roszczącej sobie nieuzasadnione prawa do interesu. Uzurpatorzy zapomnieli, że twórcą nazwy Ptasiego Mleczka został w 1936 roku Jan Wedel. Tutaj pojawił się kolejny problem, ponieważ przez pewien czas znak pozostawał nie zarejestrowany, prawo go chroniące wygasło w lipcu 1956 roku. Tego faktu nie omieszkali nie wykorzystać rządzący z moskiewskiego nadania. Wedlom utrudniano życie, inwigilowano ich i prześladowano.

Pisarz podaje, iż Zakłady ,,22 lipca d. E. Wedel" zarejestrowały znak towarowy ,,d. E. Wedel Ptasie Mleczko". Powyższe wydarzenia zatem spowodowały rozdźwięk między ochroną prawną wyglądu a wyłącznością nazwy. Po transformacji ustrojowej przywrócono pierwotną nazwę sztandarowym wyrobom prawowitego właściciela.

Książka Wedlowie. Czekoladowe imperium jest bardzo wciągająca, dostarcza sporej dawki wiedzy historycznej.


wtorek, 7 marca 2023

'Wojna: ludzie ludziom zgotowali ten los'

Powyższy cytat pochodzący z Medalionów  Zofii Nałkowskiej, kolejny raz okazał się boleśnie aktualny. Obecna sytuacja u naszego wschodniego sąsiada, dobitnie pokazuje, że nic nie jest dane nam raz na zawsze. Jakże kruchymi wartościami są dziś bezpieczeństwo i pokój.


Słusznie wydawca zapowiada reportaż:  

Co ważne, ta książka jest również ostrzeżeniem. Przez kilka dekad wierzyliśmy w naiwną bajkę o lepszych i bezpieczniejszych czasach. Co jeśli zachodnim politykom morderstwa w Irpieniu czy bombardowania, szpitali i przedszkoli nie przemówiły do rozsądku? Czy będzie inaczej, gdyby to Polska stała się kolejną ofiarą rosyjskiej agresji? Czy nie znajdzie się jakieś wygodne usprawiedliwienie, by reakcję krajów zachodnich opóźnić?

Jakub Maciejewski jako jeden z nielicznych korespondentów dotarł na ogarniętą wojną Ukrainę. Łącznie (z przerwami), przebywał tam ponad 140 dni. Bo- jak podsumował ukraiński żołnierz walczący z oprawcą-Dziennikarz z Polski się nie bał. Publicysta jednak,  przyznaje się do chwili kryzysu, do wojny nie można się przyzwyczaić. Autor serwuje nam relacje bezpośrednio z frontu, rozmawia ze zwykłymi ludźmi, dającymi odpór rosyjskiej napaści.

Dziennikarz tygodnika Sieci przebywał w wielu oblężonych miastach, znalazł się między innymi w Kijowie, Charkowie, Czernihowie. Skrupulatnie dokumentuje wszystkie zbrodnie Władimira Putina; to barbarzyństwo dzieje się w XXI wieku na oczach całej Europy i świata.

Wojna. Reportaż to pierwszy tego typu dokument na polskim rynku wydawniczym ze względu właśnie na  autentyczność przekazu. Jakub Maciejewski wiele widział, w tym obozy koncentracyjne, dzielił niedolę z Ukraińcami, którzy bardzo dobrze go przyjęli. 

Poznamy historię dziewczyny z pochodzenia Rosjanki (mieszkającej w Kanadzie), zgłaszającej się na ochotnika do służby w Ukrainie. I której w związku z powyższym wyrzekli się rodzice.

W książce znajdziemy mnóstwo zdjęć, niekiedy drastycznych, zapis trwającej już rok gehenny niewinnych ludzi. Biały Kruk nie śpi, znów pod auspicjami krakowskiego wydawnictwa ukazała się arcyważna publikacja. Tutaj  estetyka, jakość wydania są  na najwyższym poziomie.

piątek, 3 marca 2023

Kiedy życie o pomoc woła...

Gdy osoba doświadczająca kryzysu emocjonalnego nie potrafi się z nim uporać. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) alarmuje, iż do 2030 roku, depresja będzie dominującym schorzeniem, trapiącym wiele społeczeństw.

Znany sportowiec, studentka, lekarz psychiatra, pisarz, małżeństwo. Choroba nie wybiera, nie uznaje wieku, płci (chociaż zapada na nią więcej kobiet niż mężczyzn), pochodzenia czy też pozycji społecznej.

Publikację otwiera emocjonalny, a zarazem gorzki wstęp Marka Sekielskiego, wzmiankującego o stoczonej batalii z depresją. Współautor reportażu nadmienia o niezrozumieniu, często przez najbliższych, na czym ta przypadłość polega. Podobnie pisze Małgorzata Serafin, o licznych zmaganiach z demonami i ogromnej pracy nad sobą, nad swoimi emocjami. Tak, aby dostrzec światełko w mroku i odważyć się wstać rano z łóżka.

Każdy z bohaterów tej przejmującej opowieści, doświadczył innego rodzaju depresji, np. poporodowej, bądź dystymii (kłopoty z podejmowaniem racjonalnych decyzji).
Tutaj głos zabiera również psychiatra, i jest to bardzo interesujący przypadek w tym sensie, że obnaża hipokryzję całego środowiska lekarskiego. Kobietę po ujawnieniu, że choruje, spotkał ostracyzm środowiskowy. Cóż, świetnie pewne rzeczy ujął Edward Stachura: Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej.

Na temat kryzysów emocjonalnych powstało wiele prac, ta jest jednak inna. Wyróżnia ją nowatorskie, świeże podejście do tematu, bez stereotypów i uprzedzeń. Sądzę, że reportaż Jest Ok. To dlaczego nie chcę żyć, wiele wnosi do omawianego zagadnienia.

Małgorzata Serafin i Marek Sekielski na pierwszym planie stawiają historie swoich rozmówców, w żaden sposób nie ingerują w treść. Są taktowni, nie moralizują, nie strofują, nie pouczają. Być może własne doświadczenia dziennikarzy przyczyniły się do tego, że przyjmują postawę w pełni akceptującą. Autorzy potrafią słuchać wszystkich tych, którzy walczą o siebie, o swoje zdrowie, o swoją przyszłość; są to intymne wspomnienia, zapis przeżytych traum wyniesionych z domu rodzinnego. Trudna to lektura, wyczerpująca emocjonalnie, lecz każda z tych relacji zawiera w sobie nutę optymizmu: depresję można przezwyciężyć.

Treść tej książki skłania nas do namysłu, że warto i trzeba pochylić się nad drugim człowiekiem. Winniśmy się kierować empatią, zrozumieniem, wykluczając jakiekolwiek oceny, sądy.


środa, 1 marca 2023

Rosja: puszka Pandory bez dna

Tytuł rozważań Krystyny Kurczab- Redlich, prawdziwej weteranki podróży po kraju Aleksandra Puszkina, stanowi zlepek słów: Pandora i matrioszka. Co do wspomnianych określeń nie ma w zasadzie żadnych wątpliwości: oba kryją w sobie coś nie do końca odkrytego, a jednocześnie niebezpiecznego. Czy faktycznie? Zważywszy na to, iż jest to trzecie, zaktualizowane  wydanie reportażu odsłaniającego rzeczywiste oblicze Rosji i jego przywódców.


O państwie, w którym niemal niepodzielnie rząd dusz sprawuje dawny pułkownik KGB (nie taki znowu z niego był niemota, jak chcą go widzieć niektórzy), napisano i powiedziano już wiele. Dziś o rozpętaniu konfliktów w Czeczenii przez Borysa Jelcyna i Władimira Putina, wiemy już znacznie więcej niż dwadzieścia lat temu.

Autorka kreśli portret obywatela rosyjskiego, zmanipulowanego, popierającego wojny czeczeńskie, ale niezdolnego do samodzielnych refleksji, przemyśleń czy analitycznego myślenia. Mamy tu do czynienia z typowym homo sovieticus, uparcie wierzącemu sączonej propagandzie. Jednak znalazła się odważna publicystka, która zdemaskowała kłamstwa Jelcyna i Putina. Anna Politkowska, wróg nr 1 prezydenta Federacji Rosyjskiej.

Pełna zgoda co do tego, że Rosja jest niczym mitologiczna puszka Pandory bez dna: źródło wszelkich nieszczęść, dramatów. To prawdziwe uosobienie zła.

Lekki, potoczysty, zwięzły styl dziennikarki sprawia, że reportaż, mimo całego pojawiającego się okrucieństwa, czyta się dobrze. Polska Politkowska przytacza wiele umorzonych przestępstw z powodu niewykrycia ''nieznanych sprawców". Otrzymujemy pogłębiony obraz współczesnej Rosji tuż po rozpadzie Imperium Zła: terroryzm, rozrost oligarchów, przepaść klasowa, represje. Zuchwała polityka kremlowskich włodarzy jest pokłosiem braku  konsekwentnej i zdecydowanej reakcji na opisywane wydarzenia.

W tej książce mamy multum trafnych porównań, zestawień demokracji z... niechlujnie umytą podłogą, która mimo polerowania, i tak pozostała brudna. W Rosji rzecz jasna żadnej demokracji nie ma. Inaczej, parafrazując słowa Stanisława Wokulskiego: Tam jest tyle swobód obywatelskich, ile trucizny w zapałce.

Krystyna Kurczab Redlich kieruje się empatią wobec pokrzywdzonych wynaturzonym systemem, nie osądza. Nie ukrywa też swojej sympatii wobec tamtejszego społeczeństwa. Lecz w ocenie standardów jest jednoznaczna i kategoryczna. W Rosji nic się nie zmieniło od czasów pierwszej podróży autorki.