piątek, 4 września 2020

Ewa. Kobieta, która kochała Hitlera

Porządkując swoją domową biblioteczkę, przypomniałam sobie o  biografii tej, która oddała się zupełnie jednemu z największych satrapów XX wieku.Pamiętam, iż  zainteresowanie tą książką wyraziła również moja ówczesna współlokatorka. Czytałyśmy więc obie:)

Czy można dzielić życie z kimś, kto ma na sumieniu wiele ofiar?

Kim więc była ta osobistość? Ewa Braun metresa i małżonka (przez kilka godzin) Adolfa Hitlera. Zastanawiałam się, co ta młoda osoba w nim widziała, przecież przywódca NSDAP nie posiadał żadnych przymiotów fizycznych i intelektualnych. Nie był przystojny i inteligentny, więc? Czyżby władza była wabikiem?

Zakochała się w potworze i mu uległa.

Ewa opuściła szkołę przyklasztorną mając siedemnaście lat i kilka miesięcy później spotkała Hitlera. Została jego kochanką, zanim ukończyła dwadzieścia lat.

Trzeba przyznać, że przyszła małżonka kanclerza III Rzeszy wywołuje mieszane uczucia: od potępienia, przez podziw i zawiść. Tylko nie wiem, czy było czego zazdrościć, życie u boku despoty nie było łatwe. 

Co sprawiło, że ta niepozorna kobieta, młodsza od Hitlera o 23 lata, potrafiła zatrzymać przy sobie  jednego z najpotężniejszych mężczyzn świata?

Angela Lambert przedstawia nam młodą, niedoświadczoną i zupełnie niedojrzałą emocjonalnie dziewczynę. Kobietę, która zachłysnęła się wielkim światem, i która śniła o Hollywood. Tyran miał wiele kochanek, wszystkie traktował przedmiotowo, lecz to do Ewy wracał. A ona godziła się na te upokorzenia.

Takich jak ona było tysiące. Jak to się stało, że została kochanką Hitlera i do dziś jej los wzbudza tak ogromne zainteresowania.

Autorka nie ukrywa sympatii wobec Ewy Braun- Hitler, solidaryzuje się z nią. Nie jest to częste u płci pięknej:)

Publikacja zasługuje na czwórkę, ponieważ dostrzegłam karygodne błędy stylistyczne i językowe, które są jednak  zaniechaniem polskiego tłumacza. Byłaby piątka:))

Można przeczytać.


                                                                                                                                     

Lektura nie tylko dla pań:)

Pora na kolejną recenzję. Dziś będzie mowa o książce Joanny Kuciel- Frydryszak, Służące do wszystkiego. Moim zdaniem to bardzo ważna i potrzebna pozycja na rynku wydawniczym. Lektura obowiązkowa dla  wszystkich, ponieważ jeszcze dziś niektórzy uważają, że praca w domu nie ma żadnej wartości (!). Absurd? Oczywiście.

Przejmujące losy <białych niewolnic>, kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.

Autorka wykonała ogromną pracę, wnikliwie ukazując nam realia XIX i XX stulecia. Dostajemy pogłębiony obraz ''pomocy domowej do wszystkiego". Pisarka powołuje się na wytyczne, porady dla służących zamieszczane w ówczesnych periodykach.

Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci.

Dziennikarka portretuje niełatwy los młodych dziewcząt skazanych na łaskę i niełaskę państwa. Jednak nie zawsze jest źle, bowiem ''białe niewolnice" zyskują przyjaciół, opiekunów. Ponadto z kart tej pasjonującej publikacji dowiadujemy się o służbie m.in. Witolda Gombrowicza. To właśnie Anieli posługującej u twórcy Ferdydurke przypisuje się słowa: Koniec i bomba. Kto czytał ten trąba. Pojawia się informacja o polskich korzeniach... Angeli Merkel, jej prababcia, Anna Kaźmierczak była poznańską gospodynią.

Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców odnajdą przyjaciół.

Służące do wszystkiego to praca aktualna, wprawdzie wiele się zmieniło, mamy postęp technologiczny. Ale mentalnie niekoniecznie. Uwierać mogą jedynie feministyczne wstręty, ale ja na to nie zwróciłam  uwagi.

Ogólna ocena: 4,7/5.

Czytajcie:)