środa, 29 grudnia 2021

Dyplomacja i polityka

Odrodzonej Polsce przyszło się zmagać z rozmaitymi trudnościami: etnicznymi, gospodarczymi. Młodemu państwu należało też zapewnić odpowiedni byt na nowej mapie politycznej. Siłą rzeczy, traktat wersalski narzucił nowy ład powojennej Europie.

W związku z tym autor monumentalnej pracy przybliża nam meandry polskiej polityki zagranicznej z lat 1926-1935. Mamy niepowtarzalną okazję zaznajomienia się z kulisami dyplomacji międzynarodowej, w której praktycznie wszystkie środki były dozwolone. Są tu gierki ambasadorów, ludzi władzy.


Książka jest obszerna, treść w pełni wyczerpuje temat. Ale nie warto się zrażać, ponieważ zagadnienia podzielono na cztery zasadnicze części. Zatem całość jest spójna. Narracja jest dynamiczna, żywa, nie otrzymujemy suchych, jałowych faktów. Treść obfituje w nieznane dotąd dokumenty, także z archiwów niemieckich i rosyjskich. Taka publikacja to swoiste novum, jest bardzo potrzebna. Mamy do czynienia z wartościowym kompendium dotyczącym polskiej polityki zagranicznej. Kompozycja pracy jest uporządkowana, Krzysztof Rak w sposób precyzyjny pokazuje najważniejsze kwestie: układ w Rapallo (1922; od strony naukowej mało zbadany); wymierzony przeciw Polsce, traktaty lokareńskie (1925-1926). Oba porozumienia są słusznie krytykowane.

Umowa w Rapallo nie była zbyt rozległa, liczyła sześć artykułów. Na jej mocy obie strony (III Rzesza i Związek Sowiecki) odstępowały od roszczeń finansowych za poniesione straty wojenne. Ponownie nawiązano stosunki dyplomatyczne.

W dużym uproszczeniu sojusze z Locarno stanowiły zwieńczenie konferencji międzynarodowej z piątego października 1925 roku. Ostatecznie podpisano je w Londynie 1 grudnia 1925 r.; ratyfikowano 14 września 1926 roku. Obowiązywały przez dziesięć lat, Niemcy wypowiedziały je w 1936 roku. Francja, Belgia, Wielka Brytania i Włochy podpisały tzw. pakt reński. Dokument ten zapewniał nienaruszalność granicy niemiecko-belgijskiej oraz niemiecko-francuskiej. Sir Austen Chamberlain konkludował: Odtąd nie ma zwycięzców i zwyciężonych.

Dr nie trzyma się utartych schematów. Wraz z historykiem przenosimy się na salony dyplomatyczne wielu mocarstw, grach i ''apetytach" polityków.

Z lektury dowiemy się, dlaczego próba porozumienia się Józefa Piłsudskiego z sowieckim dyktatorem zakończyła się nieporozumieniem. Co przyniósł pakt o nieagresji z 25 lipca 1934 roku? Poszczególne kwestie badacz omawia również w przypisach, na które warto zwrócić uwagę.

Najbardziej zajmujący wydał mi się rozdział czwarty, w którym doktor Rak odwołuje się do ''myśli" politycznej Adolfa Hitlera, zawartej w Mein Kampf i w tzw. Drugiej Książce. Autor obszernie cytuje wypowiedzi niemieckiego dyktatora (paranoiczny sposób myślenia satrapy i rasistowska wykładnia dziejów). Nie nużąc czytelników, wzmiankuje również o polityce kanclerza III Rzeszy wobec naszego kraju.

sobota, 25 grudnia 2021

Za Gierka ''trochę serka"?

Czy aby na pewno? Czy słusznie mówi się o złotej dekadzie gierkowskiej? Co mają ze sobą wspólnego szynka Krakus, znany napój gazowany, wódka Żytniówka i Fiat 126 p.? Który kraj miał być ''najweselszym barakiem w obozie komunistycznym". O tym wszystkim przeczytamy w najnowszej książce Piotra Gajdzińskiego, autora wielu publikacji. W tym roku minęła dwudziesta rocznica śmierci I sekretarza KC PZPR, który odszedł w zapomnieniu.


Historyk nadmienia o kulisach rządów tejże postaci, pisze o wielu, często zapomnianych aspektach tamtych czasów. Dostajemy więc całościowy obraz polityka i innych osób tworzących ówczesny system. W odróżnieniu od innych autorów Gajdziński jest krytyczny wobec swojego bohatera. I myślę, że dostajemy uczciwy portret Gierka, którego jeszcze niektórzy darzą estymą. Niemniej jednak ''pierwszy" wciąż zajmuje wysoką lokatę w sondażach. Dla przykładu, w 2009 roku 43% respondentów oceniło go dobrze. Uznany został też za najwybitniejszego przywódcę powojennego. Chociaż fakty historyczne świadczą na jego niekorzyść. I gdy jeden z polskich polityków rzec miał, iż gensek był jednak patriotą.

Grudzień 1970 roku stanowił przełom w życiorysie Gierka, kiedy to zastąpił na urzędzie skompromitowanego do reszty Władysława Gomułkę (krwawe stłumienie wystąpień na Wybrzeżu). Jego kandydaturę popierał m.in. Piotr Jaroszewicz.

Struktura pracy jest przemyślana i znakomicie udokumentowana, mamy mnóstwo ciekawostek. Dodam, że Czas Gierka nie jest w żadnym wypadku lukrowaną biografią jakich wiele, autor nie próbuje rozmywać jego odpowiedzialności. Słusznie zwraca się uwagę, iż komuniści nie dążyli do demokratyzacji kraju, pozorny sukces gospodarczy przyniósł spektakularny kryzys. To nadal był czas represji (słynne ''ścieżki zdrowia''), drastycznych podwyżek cen, strajków, protestów. To Radom i Ursus. Wciąż zwalniano z pracy niepokornych; większe kompetencje zyskał Departament IV MSW. Dalej zajmowano się inwigilacją, prześladowaniem duchownych. Znamienne były słowa Gierka na wieść o wyborze Karola Wojtyły na papieża: Towarzysze, mamy problem.

Piotr Gajdziński rozprawia się z mitami dekady gierkowskiej, jest to ważna lektura, szczególnie dla młodych ludzi, pokazująca meandry tamtych czasów.

Schyłek rządów Edwarda Gierka postępował od 1976 roku, ostatecznie pogrążyła go fala strajków w sierpniu 1980 roku i narodziny ''Solidarności". Odszedł w infamii. Tym razem hasło: Pomożecie?, pozostało bez odzewu.

wtorek, 21 grudnia 2021

Misja: ocalić dorobek afrykańskiej cywilizacji

Zagrożenie: dżihadyści zajmujący miasto.

Przemytnicy książek to intrygująca opowieść o próbie uratowania cennych manuskryptów z Timbuktu. Okazało się, że zagrożeniem dla nich nie jest klimat i szkodniki. To coś znacznie gorszego. Najeźdźcy są brutalni, nikogo nie oszczędzają, dziedzictwa narodowego również; nie wyznają żadnych wartości. Siłą i przemocą próbują narzucić własny porządek. Islamscy bojownicy nie znają litości, są bezwzględni, dominują prymitywne instynkty. Wszystko w rękach bibliotekarzy. Czy uda im się zapobiec zniszczeniu kolekcji? Czy zdążą? Nie mają dużo czasu.


Dziennikarz namawia nas na ekscytującą wyprawę po Afryce, poznamy obyczaje ówczesnych wspólnot. Jednocześnie autor nie zanudza nas mało istotnymi detalami. Dygresje przez niego stosowane nie rozmywają zasadniczego wątku. Autorowi udało się stworzyć prawdziwą mieszankę gatunków: reportaż, sensacja, powieść historyczna, esej podróżniczy.

Timbuktu to miejscowość historyczna, założona na przełomie XI i XII wieku. Pierwsze wzmianki o niej pojawiają się w Atlasie katalońskim na mapie świata z 1375 roku. Jej autorem był Abraham Cresques, kartograf z Majorki. Pierwotnie zapisana nazwa brzmiała''Tenbuch", utożsamiana z dobrobytem. Lecz wiarygodniejsze informacje występują później, bo w XVI wieku. Autorem relacji był Al-Hasan Ibn Muhammad al-Wazan al-Fasi az-Zajjali. Przyjąwszy chrześcijaństwo, stał się znany jako Leon Afrykański, nazywany często drugim Kolumbem. Wedle jego przekazu Timbuktu należało do zamożnych miasteczek, jego mieszkańcom niczego nie brakowało. Tamtejsze społeczeństwo było przyjazne i bezpretensjonalne w sposobie bycia. Byli także ludźmi wykształconymi o szerokich horyzontach intelektualnych, więc dzieło Leona często tłumaczono, cieszyło się popularnością. Podobnie jak inne rękopisy.

Przypuszcza się, iż postacią naszego bohatera zainspirował się William Szekspir, tworząc Otella.

Generalnie książka jest dobra, ale ma też kilka mankamentów: poślednie tłumaczenie, jakby ''na kolanie". Przekład jest niestaranny i powierzchowny. Charlie English wyraźnie stracił rezon, dotąd umiejętnie budował napięcie, pod koniec emocje nieco okrzepły.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.

piątek, 17 grudnia 2021

'Ludzie ludziom zgotowali ten los'

Cytat z Medalionów Zofii Nałkowskiej nawiązuje do dramatycznych wydarzeń II wojny światowej, a o których w sposób wyczerpujący opowiada profesor Bogdan Musiał.

Badacz rozprawia się z mitami narosłymi wokół tematyki polsko-żydowskiej, zawartej w miernych publikacjach, także tych zagranicznych; historyk objaśnia, którzy autorzy mają nikłą wiedzę na temat opisywanych przez siebie wydarzeń. Zwraca uwagę na popularny, ponoć bestseller, w którym informacje tam zawarte, delikatnie mówiąc, mijają się z prawdą. W żadnym wypadku nie znajdują potwierdzenia w źródłach. Kwerenda, o ile została przeprowadzona, jest chaotyczna i pobieżna. Nie przeprowadzono należytej krytyki źródeł. Takie książki przeważnie bazują na absurdalnych interpretacjach, obraz Zagłady jest w nich znacznie wykoślawiony. Zaś sami pisarze zdają się nie rozumieć, kiedy i w jakim celu powstały obozy koncentracyjne. Bogdan Musiał wskazuje na istotne mankamenty ''publicystyki". Powyższe braki występują również w pracach naukowych.


Rozważania naukowca stanowią antidotum na kłamstwa w stylu polskie obozy śmierci. Są swoistym kompendium przypominającym kluczowe, podstawowe fakty, jednak nie dla wszystkich oczywiste. Serwowana nam mizeria jest niestrawna, profesor nadmienia o Janie T. Grossie, Barbarze Engelking czy Janie Grabowskim, poddając wiwisekcji ich interpretację poszczególnych wydarzeń. Nie szczędzi nam gorzkich refleksji; naświetlając problemy polskiego i europejskiego piśmiennictwa, skażonego poprawnością polityczną.

Bogdan Musiał pisze o niemieckiej polityce wobec podbitej Polski: odwołuje się do Traktatu o granicach i przyjaźni Z ZSRR (28 września 1939 r.), nazywany jest czasami II paktem Ribbentrop- Mołotow (ci sami sygnatariusze). Odnotowuje też o planach unicestwienia Polaków i Żydów, powstanie obozów śmierci, etc.

Historyk płynnie przechodzi do problemu konfidentów, różnej maści kreatur, znajdujących się w każdej społeczności. A i zgodzić się trzeba z autorem, że cecha ta nie była obca Polakom i Żydom, przy całym szacunku dla bohaterskich i humanitarnych zachowań. Nie sugeruje, że taki proceder nie miał miejsca, bo miał. Badacz patrzy na kwestię z kilku perspektyw, wskazuje na główne motywy donosicieli: korzyści majątkowe, nadzieja na uratowanie życia, nienawiść, zawiść, zemsta, lęk przed karą. Z czego skwapliwie korzystali Niemcy. Stosowano nie tylko przymus, ale też premiowano najaktywniejszych szpicli. Z wyjątku nie można czynić reguły. Większość naszych rodaków potępiała takie postępowanie.

Sposób prowadzenia narracji jest świetny, umiarkowany, bez napastliwości; historyk jest ostrożny w ocenach postaw moralnych ludności polskiej i żydowskiej. Wytyka apologetom polskich zbrodni przeinaczenia, manipulacje, kłamstwa i poważne błędy metodologiczne.

Na koniec przywołam żart PRL-u: Gdyby propaganda Goebbelsa była taka skuteczna jak komunistyczna, to Niemcy do dzisiaj nie mieliby pojęcia, że przegrali wojnę.

wtorek, 14 grudnia 2021

Rozmowy o polityce i nie tylko

Dorota Kowalska, Czas dobrej zmiany.

Pojęcie zawarte w tytule książki zrobiło zawrotną karierę; stosowane jest na określenie zmian politycznych po 2015 roku. Cykl rozmów otwiera wywiad z Grzegorzem Schetyną, który na przyczyny wyborczej klęski nie potrafi, bądź nie chce odpowiedzieć. Interlokutorzy autorki mają zróżnicowane poglądy: z jednej strony mamy Leszka Millera, z drugiej Joachima Brudzińskiego. Mówią jednak to, co chcą powiedzieć. I może m.in. z tego względu rozmowy te wydają się względnie ciekawe. Głos zabierają nie tylko politycy, ale też np. psycholog prof. Janusz Czapiński. Wspomniany naukowiec przywołał wyniki interesujących wyników badań dotyczących elektoratu Prawa i Sprawiedliwości; obalają narosłe stereotypy. Upadł mit o zaściankowości i słabym wykształceniu wyborców.


Rozmówcy Doroty Kowalskiej niekiedy generalizują: wciąż jeszcze postrzegają mieszkańców wsi za ludzi niewyrobionych kulturalnie i nieokrzesanych. A przecież są to też osoby ambitne, pracowite i wykształcone. Tego rodzaju uprzedzenia przeważnie wynikają z nieznajomości społeczności wiejskiej.

Dziennikarka polemizuje również z Adamem Bielanem, Barbarą Nowacką, Zofią Romaszewską, Barbarą Piwnik. Pani sędzia wypowiada się sensownie, nie wdając się w spory polityczne. W znacznej większości wypowiedzi są spokojne, wyważone. Zwróciłam uwagę na surową recenzentkę obecnej władzy, prof. Jadwigę Staniszkis.

Publikacja ukazała się w 2018 roku, więc siłą rzeczy nie obejmuje innych, aktualniejszych wydarzeń.

Dorota Kowalska pyta o transformację ustrojową, reformy Leszka Balcerowicza, etc. O czym jeszcze dyskutowano? O rządach PiS, Unii Europejskiej, w tym poruszono sprawę Trybunału Konstytucyjnego i strajku kobiet. Zasygnalizowano o sytuacji płci pięknej w polityce, czy i jak odnajdujemy się w męskim świecie. Jaka jest tego cena? Nie wszyscy politycy odpowiadają zgodnie z jej oczekiwaniami, ale treść pokazuje, że na daną materię można spojrzeć z kilku perspektyw.

Całość wydaje się spójna i przemyślana, lecz czuję niedosyt. Czegoś mi zabrakło.

piątek, 10 grudnia 2021

Historia pewnej przyjaźni

Czyli refleksje po reportażu Anity Gargas w TVP.

Dziennikarka śledcza w swoich programach porusza wiele tematów ważnych społecznie; przeważnie jednak dotyczą spraw polityczno-gospodarczych. Tym razem autorka wielu dokumentów na tapet wzięła relację znanego dziennikarza z komunistycznym generałem. Chodzi o Adama Michnika i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Znajomość obu panów zaprocentowała w odpowiednim czasie. 

Publicystka w skrócie i dużym uproszczeniu (ze względu na ograniczenia czasowe)zahacza o życiorys autora stanu wojennego, wspomina o ofiarach Grudnia'70, junty wojskowej. Odwołano się do spotkań w Magdalence gwarantujących satrapom nienaruszalny status quo. Następnie dziennikarka przechodzi do nieopublikowanego fragmentu nagrania z domu gen. Jaruzelskiego (noc z 12 na 13 grudnia 2000 r.), niejako stanowiącego kontynuację filmu dokumentalnego Noc z generałem Teresy Torańskiej (znam oczywiście tę produkcję, w której bohater trzyma się jednej, ustalonej wersji).

Z dokumentu dowiemy się o zażyłych stosunkach łączących mężczyzn; redaktor naczelny GW dość wylewnie wita się ze swoim gospodarzem, rzucając mu się na szyję. Jest miło, pompatycznie, naleweczka leje się strumieniami, Michnik  już znacznie podchmielony. Nie znając ich obu, można pomyśleć, że mamy do czynienia z sympatyczną pogawędką dobrych znajomych o wyższości sernika nad szarlotką. W rzeczywistości jest inaczej, skala fraternizowania się gościa i gospodarza posiadłości bulwersuje. Jowialny, starszy pan w uścisku z Adamem Michnikiem, nieszczędzący mu słów uznania. Towarzyska rozmowa dwóch osób o wydawać się mogło, skrajnie odmiennych wartościach. Tylko po której stronie stał apologeta generałów?

Bez ciebie, nic by nie było, Wojtku. Tylko ty i Wałęsa- to byli dwaj ludzie, którzy mogli zmienić bieg historii.

Cała rozmowa ocieka wazeliniarstwem, przeciwnik lustracji i dekomunizacji, generała nazywa polskim patriotą, ujma dla wszystkich ofiar. Wojciech Jaruzelski nie pozostaje mu dłużny, interlokutora nazywa politykiem. Mówi jeszcze coś bardzo ważnego: Nawet za czasów największej komuny, takie rzeczy nie mogły mieć miejsca. Ciekawe, że gen. użył słowa ''komuna", a nie socjalizm. A poza tym sztywność myśli i poglądów.

Adam Michnik relatywizuje odpowiedzialność zbrodniarzy komunistycznych, swoje przekonania zawarł w licznych tekstach, postulując nierozliczanie Kiszczaka i Jaruzelskiego. Zasadniczo komentarz Anity Gargas był zbędny, już samo zachowanie naczelnego  Wyborczej wiele nam powiedziało. Mamy wypowiedzi biografa gen. Jaruzelskiego, doktora Lecha Kowalskiego, Bronisława Wildsteina.

czwartek, 9 grudnia 2021

Kulisy papieskich pielgrzymek

Magdalena Wolińska- Riedi, Z Watykanu w świat.

Zdradzi nam korespondentka TVP w swojej najnowszej książce, również tych obfitujących w dramatyczne wydarzenia. Magdalena Wolińska-Riedi jest jedną z sześciuset osób na świecie posiadających paszport watykański. I jedną z trzydziestu kobiet posiadającą obywatelstwo tego mikroskopijnego państwa, o ustroju teokratycznym. Autorka wyspecjalizowała się w tej tematyce, bowiem jako małżonka gwardzisty szwajcarskiego, przez szesnaście lat mieszkała za Spiżową Bramą. Ponadto, przez ponad dekadę była świeckim tłumaczem sądów najwyższych Watykanu. Zna blaski i cienie tamtejszej codzienności; poznała trzech ostatnich papieży.

Dziennikarka wzmiankuje o skomplikowanej sytuacji imigrantów w Lampedusie czy trzęsieniu ziemi w 2016 roku; Magdalena Wolińska-Riedi tam była. Tego rodzaju doświadczenia zawsze pozostawiają ślad. Pisze również o organizacji wypraw głowy Kościoła i osobach czuwających nad jego bezpieczeństwem. Taka podróż jest zawsze starannie zaplanowana, uwzględnia również niespodziewane okoliczności.

Doktor nadmienia też o tym, w jaki sposób przetrwać w przypadku klęski żywiołowej; wspomina o wizycie Franciszka w historycznym miasteczku Amatrice, podczas której doszło do trzęsienia ziemi (24 sierpnia 2016 roku). Wówczas śmierć poniosło 237 osób.

Magdalena Wolińska- Riedi ze swadą opowiada nam o tym, dlaczego na pokładzie samolotu nie może zabraknąć makaronu i pasty. Jeśli kogoś ciekawi, ile kosztuje lot z następcą świętego Piotra, albo kto pilnuje papieskiego paszportu, winien sięgnąć po tę właśnie pozycję. Albo kto popełnił faux-pas?
Wszystkie te relacje są niezwykle fascynujące, wciągają od samego początku. Są też pozbawione patosu. Z oczywistych względów publicystka najwięcej uwagi poświęca Polakowi, Karolowi Wojtyle; serwuje nam mnóstwo ciekawostek. Mamy też sporo fotografii, także tych prywatnych.

Myślę, że Magdalena Wolińska-Riedi wykazała się oryginalnością, przybliżając nam kulisy życia za Spiżową Bramą. Dzięki niej możemy zajrzeć do świata niedostępnego dla zwykłych ludzi i zaznajomić się z watykańską etykietą.

niedziela, 5 grudnia 2021

Kosztowna zmowa milczenia

Agnieszka Zakrzewicz, Watykański Labirynt.

Autorka poszukuje odpowiedzi na pytanie o rzeczywistych mocodawców zamachu na Jana Pawła II i zabójstwa ''bankiera Boga", Roberta Calviego. Próbuje również dowiedzieć się, kto i dlaczego uprowadził piętnastoletnią w owym czasie Emanuelę Orlandi, córkę urzędnika w kurii rzymskiej. Czy te wszystkie sprawy coś łączy?


Agnieszka Zakrzewicz każde przypuszczenie starannie weryfikuje, raczej unika taniej sensacji, której na kartach reportażu i tak nie brakuje. Jej oceny są umiarkowane, dopuszcza w zasadzie prawie każdą możliwość. Zaznaczyć muszę, że uwierała mnie powtarzalność zwrotów i sformułowań.

We Włoszech popularna jest teoria brudnych pieniędzy dla ''Solidarności". Powiadano, że ułamek pieniędzy pochodzących np. z wątpliwych źródeł, przeznaczono na finansowanie związków zawodowych w Polsce.

Zatrzymajmy się przy sprawie rodziny Orlandich, ponieważ sprawa ta jest niezwykle bulwersująca. Przenieśmy się w czasie. Był 22 czerwca 1983 roku, nastoletnia Emanuela wybierała się do szkoły muzycznej, miała przy sobie flet. Do domu już nigdy nie wróciła, horror rodziny trwa od lat,  nie ustępują w jej poszukiwaniach. W tym samym dniu papież odbywał swoją drugą pielgrzymkę do Polski, uciemiężonej stanem wojennym (zostanie zniesiony miesiąc później). Czy to przypadek? Wojtyła zaapelował o uwolnienie dziewczyny. Włoscy stróże prawa uważali, że Orlandi dobrowolnie opuściła najbliższych i pewnie się spóźnia. Do porwania przyznały się różne osoby i organizacje, w zamian za wypuszczenie Emanueli, żądano uwolnienia Alego Agcy. I gdy nagle telefony ustały, policja ujęła... Polaka podejrzanego o to, iż o to on właśnie prowadził pertraktacja. Ten trop okazał się mylny; i do niego publicystka dotarła.

Wokół sprawy narosło wiele mitów, przekłamań. Rodzina zaginionej zmagała się z próbami oczerniania  ich przez niektórych dostojników watykańskich. Czyżby ktoś się poczuł zagrożony? Kardynał Silvio Oddi nie przebierał w słowach, obywatelkę Watykanu postrzegał jako wyzwoloną libertynkę. W 1993 roku dowodził, że: Emanuela nie została porwana, po wyjściu ze szkoły muzycznej, lecz tego wieczoru wróciła do domu luksusowym samochodem, którym później znowu odjechała. Tajemniczy człowiek w samochodzie czekał na nią poza bramą św. Anny [...].

Jednak interlokutorzy Zakrzewicz mówią coś innego, np. pełnomocnik Orlandich i znany sędzia śledczy, podkreślają, że nastolatka była nieufna i rozważna. Nie sądzą też, żeby dobrowolnie uczestniczyła w ''bachanaliach" z udziałem wielu wysoko postawionych osobistości. Czy zatem za jej uprowadzeniem stał ktoś, kogo Emanuela mogła znać? Mimo że wiele okoliczności na to wskazuje, należy wstrzymać się z tego typu sądami.

Pojawił się też wątek arcybiskupa Paula Marcinkusa (znanego z lubieżnych czynów), z innych źródeł wiem, że założenie to nie jest nieprawdopodobne. Ale brat dziewczyny zdecydowanie odrzuca taki wariant i dodaje, że Watykan miał wiedzieć o jej planowanym uprowadzeniu. Trudno się dziwić rozgoryczeniu najbliższych, sprawa utknęła w martwym punkcie.

Agnieszka Zakrzewicz poszukuje racjonalnej odpowiedzi na pytanie o to co się stało z Emanuelą Orlandi. Rozważa, czy zabójstwo Calviego, zamach na następcę św. Piotra i porwanie nastolatki są tożsame z działalnością antykomunistyczną Karola Wojtyły. A może odpowiedź na to pytanie  jest bardziej złożona. Albo zwyczajnie prozaiczna?

Czy odnaleziony po latach flet, faktycznie stanowił własność nastolatki?

czwartek, 2 grudnia 2021

Sylwetka artysty wyjątkowego

Dariusz Michalski, Poletko pana Fogga.

Człowieka skromnego ponad wszelką wątpliwość, chociaż pełnego sprzeczności w życiu prywatnym.
Mieczysław Fogg był postacią nietuzinkową, dlatego też początkowo zaskoczona byłam, jakim cudem o takiej osobistości można pisać w sposób monotonny. Z czasem jest jednak lepiej, szczególnie gdy przemawiają najbliżsi: wnuczka Joanna i prawnuk Michał junior; są to pasjonujące opowieści. Jako że okres między pierwszą a drugą wojną światową pozostaje w sferze moich zainteresowań, z nieukrywaną przyjemnością sięgnęłam po tę pozycję. Przypomniano nam o początkach kabaretu Qui pro Quo i takich znakomitościach jak: Eugeniusz Bodo, Hanka Ordonówna, Adolf Dymsza, Marian Hemar, Marta Mirska, Zyta Pogorzelska. I o wielu, wielu innych.


Bohater publikacji jest znany wszystkim melomanom interesującym się międzywojniem (a był to interesujący czas w historii kultury). Wśród jego najważniejszych dzieł wymienić możemy: Tango milonga, Ostatnia niedziela, Pierwszy siwy włos czy Bo to się tak zwykle tak zaczyna.Uwielbiam Jesienne róże.  Szacuje się, iż w swojej karierze trwającej sześćdziesiąt lat, piosenkarz utwory prezentował w 25 krajach Europy oraz w Brazylii, Izraelu, w ośrodkach polonijnych Nowej Zelandii, Australii. Często gościł w USA i Kanadzie. Twórca już za życia stał się legendą. Kilka lat temu popularna była pewna anegdotka. Kiedy polscy archeolodzy odkopali starożytną mumię, ta zapytała ich: Czy Mieczysław Fogg jeszcze śpiewa?

Artysta ma ładną kartę w swoim życiorysie: był uczestnikiem wojny polsko- bolszewickiej, żołnierz AK uczestniczący w powstaniu warszawskim. Wspierał swoich żydowskich przyjaciół. Ukrywał kierownika kabaretu Qui pro Quo zbiega z getta warszawskiego. Następnie zorganizował im mieszkanie i nowe dokumenty. W związku z powyższym, w październiku 1989 roku Instytut Yad Vashem w Jerozolimie nadał Mieczysławowi tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Zgodzę się z tym, że Fogg to twórca barwny, jednak sposób ukazania go przez autora jest dla mnie dyskusyjny. Dlaczego? Dariusz Michalski ukazuje nam mężczyznę wyidealizowanego, pozbawionego wad. A przecież też musiał popełniać jakieś błędy. Jego biografia jest ciekawa, mamy mnóstwo wątków podanych w mało atrakcyjny sposób. Ale ogólnie książkę oceniam dobrze. Warto wiedzieć, że artysta wystąpił w jednym z odcinków serialu telewizyjnego Dom; zagrał samego siebie. Która celebrytka spokrewniona jest z Mieczysławem Foggiem?

Z dobrych stron wskażę na szczegółowe omówienie dorobku bohatera i zamieszczenie wykazu najważniejszych dzieł.



poniedziałek, 29 listopada 2021

'Człowiek chory na Moskala'

Słów kilka na temat niepopularnej postaci, jaką był Władysław Studnicki, w ujęciu Piotra Zychowicza, Germanofil. Publikacja powstała na podstawie pracy magisterskiej redaktora naczelnego Historia Do Rzeczy.


Interesujące są korzenie naszego bohatera, sięgające Niderlandów. Familia Gizbertów-Studnickich cieszyła się estymą w Inflantach i Wielkim Księstwie Litewskim. Krewni przyszłego polityka zostali ściągnięci  w XVII przez ród Radziwiłłów; ostatecznie Studniccy na znaczeniu stracili po rozbiorach Polski.

Młody Władysław akcentował swoją nienawiść wobec Rosji, jego biografia naznaczona jest doświadczeniem walki z tym państwem i zsyłką na Sybir. Studnicki to człowiek, o którym Stefan Kisielewski pisał, iż to: Wyjątkowa postać. Germanofil polski [...]. Nienawidził caratu, nienawidził komunizmu. Miał zdolności prorocze. Dosłownie [...]. Powiedział rzeczy niebywałe, że Francja przegra wojnę bardzo szybko, że musi nastąpić wojna sowiecko-niemiecka.

Ten esej jest kapitalny, pozwala bowiem poznać dzieje interesującej osobowości żyjącej i działającej w nieciekawych czasach; w pełni ujmuje życiorys autora pracy Polska Za Linią Curzona.  Oczywiście, że jego losy przeplatają się z kluczowymi wydarzeniami na arenie międzynarodowej. Szczególne zajmujący jest podrozdział poświęcony paleniu książek w III Rzeszy  i na  obszarach przez nią okupowanych.

Tam, gdzie pali się książki, w końcu będzie palić się ludzi.

Niemiecki poeta epoki romantyzmu, kilka wieków przed Hitlerem, przewidział rozwój wypadków. Piotr Zychowicz wspomina o zuchwałym paleniu literatury, która w mniemaniu Niemców, była niezgodna z partyjnymi wytycznymi. Hucpa ta zataczała coraz szersze kręgi; naziści odczuwali niebywały strach przed inteligencją.

Z książek budowano stosy, następnie je podpalano. Ku uciesze hitlerowskiej gawiedzi. Nienawiść i pogarda sięgnęły zenitu; najniższe instynkty wzięły górę. Brutalnie obchodzono się z księgozbiorami, o dalszym funkcjonowaniu bibliotek nie mogło być mowy. Taką politykę prowadzono również w naszym kraju. Władze nakazały sporządzić listę polskich pozycji, uznanych za ''destrukcyjne", polecono je wywieźć i zniszczyć. ''Czarna lista" trafiła do rąk Władysława Studnickiego, sprzeciwiającemu się takim praktykom. Ów sporządził memorandum liczące dziewiętnaście stron, z którym zapoznać się mieli szefowie Generalnego Gubernatorstwa. Polityk wypunktował wszystkie niedorzeczności takiego posunięcia Niemców. Dlaczego bowiem kategorycznie zakazano lektury Konstytucji 3 Maja, przecież Została uchwalona pod osłoną polsko-pruskiego przymierza oraz Cieszyła się uznaniem króla Prus.

Równie kuriozalnym pomysłem okazało się umieszczenie na indeksie ksiąg zakazanych Kroniki polskiej Galla Anonima.  

Dziennikarz analizuje dorobek publicystyczny Studnickiego, jak wcześniej wspomniałam, postaci ze wszech miar barwnej i zapomnianej. Bez wątpienia antysemitą był, co przyznają nawet jego stronnicy; swoje poglądy  zawarł w pracy Sprawa polsko-żydowska z 1936 roku. Poznamy opinie polityka na temat Polski i rodaków. Historyk metodycznie odsłania przed nami karty z CV germanofila, lecz bez upiększeń.


czwartek, 25 listopada 2021

Na chwilę przed wprowadzeniem stanu wojennego

 Igor Rakowski- Kłos, Dzień Przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981 roku?

W tym roku będziemy obchodzić czterdziestą rocznicę junty wojskowej generała Wojciecha Jaruzelskiego. Ale nie o tym traktuje książka Igora Rakowskiego- Kłosa. Jego rozmówcy powracają do wydarzeń poprzedzających wystąpienie pana w ciemnych okularach. Większość dorosłych Polaków może powiedzieć, co ich zajmowało; każdy miał swoje troski i zmartwienia. Na wstępie zaznaczono, że publikacja poświęcona jest pamięci ojca autora, który w 1981 roku miał 21 lat. Ofiary reżimu były jeszcze młodsze; zaś sam dziennikarz ze względów metrykalnych, podobnie jak ja, nie pamięta tamtej tragedii.


Sygnalizuję, iż to nie jest książka o stanie wojennym, raczej o tym, jakie okoliczności się na to złożyły. I jest to dość subiektywne przedstawienie faktów, lecz ostatecznie Rakowski- Kłos ocenę pozostawia odbiorcom. Ktoś przychodził na świat, ktoś go opuszczał; było zimno, temperatura systematycznie spadała. Publicysta oddaje głos Piotrowi Najduchowskiemu (studentowi i modelowi m.in. ''Mody Polskiej" i Barbary Hoff), Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Bogdanowi Borusewiczowi. O swoich zmaganiach z codziennością opowiada również Danuta Wałęsa. Swoje przysłowiowe '' trzy grosze" dołożył Jerzy Urban. Ale nie tylko. W tym czasie w szpitalu przebywała ciężarna Ewa Liszka, oczekująca narodzin swojego pierwszego dziecka.

Te relacje są oczywiście ważne i potrzebne, zwłaszcza gdy swoje odczucia przekazują zwykli ludzie, przeczuwający nadciągający kataklizm i doświadczający jego skutków. Niestety w tym tomie jest ich zbyt mało. Próba zestawiania zamachu majowego Józefa Piłsudskiego ze stanem wojennym, jest delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Historycy ustalili, że o żadnej interwencji Sowietów nie mogło być mowy (uwikłanie Breżniewa w Afganistan); to sami komuniści mieli żądać ''bratniej" pomocy.

Niektóre kwestie są ewidentnie zbeletryzowane, co można zrozumieć; jednak spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zgodzić się trzeba, że generałowie: Kiszczak i Jaruzelski byli serwilistami Kremla. Moim zdaniem autor zbyt łagodnie kreśli portrety obu dygnitarzy, pisząc, że Kiszczak na własne życzenie opuścił szpital. Reportaż jest sprawny warsztatowo, przeczytałam go w jeden dzień; ogólnie jest całkiem udany. Jeszcze jedna uwaga, szkoda, że Igor Rakowski- Kłos nie popełnił żadnego konkretnego, porządkującego wstępu.

poniedziałek, 22 listopada 2021

Zło czai się wszędzie

Dziś chciałabym Wam przypomnieć o kluczowej książce doświadczonego podróżnika Jacka Pałkiewicza (odkrywcy źródła Amazonki), Dżungla miasta. Klucz do bezpieczeństwa. To bardzo ważna publikacja, z którą winien zapoznać się każdy z nas; jednakowoż zaznaczyć muszę, iż styl autora nie każdemu przypadnie do gustu. Na kartach pracy omawia najważniejsze kryminalne perspektywy wielkomiejskiego zgiełku: napaść, przemoc seksualna, uprowadzenia, klęski żywiołowe. Co ciekawe, swoimi ''doświadczeniami" podzielili się ''fachowcy", czyli osadzeni Aresztu Śledczego. Zatem dziennikarz czerpał wiedzę u źródeł.


Statystyki są zatrważające: większość przestępstw jest popełnianych w wielkich aglomeracjach (niemniej szokują informacje o patologiach występujących w małych społecznościach). W 2020 roku ofiarą czynów zabronionych został co 37 Polak, dokonano 74 tys. włamań. Ponadto, odnotowano 656 zabójstw. Niemal codziennie serwisy informacyjne dostarczają nam materiału na niejedną powieść kryminalną: skandale pedofilskie, ktoś kogoś pobił, oszuści znów wykorzystali bezbronną staruszkę, etc. Kiedyś pewien polityk z trybun sejmowych grzmiał, że mafia w Polsce to mit, rzeczywistość pokazała coś zupełnie innego. 

Nie deprecjonując występujących zagrożeń, należy przyznać, że w mieście występuje mniejsza kontrola społeczna i anonimowość. Z czego skwapliwie korzystają kryminaliści, żerują na strachu, że mimowolni świadkowie zdarzenia zwyczajnie się boją. Zgłoszenie przestępstwa wciąż jeszcze jest negatywnie postrzegane; policja po czasach słusznie minionych wciąż nie odbudowała swojego wizerunku. Psychologowie podają, że przestępcy są sprytni: wykorzystują szereg okoliczności. Świetnie znają tzw. mowę ciała, ale też analizują media społecznościowe. Publikowanie zbyt wielu informacji na swój temat na portalach rodzi wiele niebezpieczeństw (kradzież tożsamości, włamania, itd.). I nie zawsze tym, który krzywdzi, jest obcy. Bowiem bywa i tak, że zagrożenie przychodzi od tych, po których najmniej się tego spodziewamy. Za zbytnią otwartość i ufność przychodzi nam zapłacić wysoką cenę, o czym pisze  popularny publicysta.

Jacek Pałkiewicz sporo miejsca poświęca przestępstwom internetowym: cyberprzemoc, hejt, hakerzy. Kiedyś w tramwaju widziałam interesującą naklejkę: Uważaj, złodzieje i politycy lubią tłok oraz twoje pieniądze. Wszystkie informacje zaprezentowane w tym tomie są praktyczne, pożyteczne. Znakomita szata graficzna zachęca do sięgnięcia po tę właśnie pozycję.

Warto pamiętać, że... Kilka lat temu wdrożono ogólnopolski system: krajową mapę zagrożeń bezpieczeństwa. Dzięki temu każdy z nas anonimowo może przekazać informację o różnych, budzących niepokój zjawiskach.

wtorek, 16 listopada 2021

Korzenie zła

 Laurence Rees, Holokaust. Nowa Historia.

Pamięć o II wojnie światowej wciąż jest żywa. Wciąż jeszcze żyją świadkowie tamtych wydarzeń, choć  takich osób jest już coraz mniej. Świadectwa te są dla nas niezwykle cenne i pouczające zarazem. Na relacje ocalałych z obozu powołuje się autor niniejszej publikacji. Przekonaliśmy się, do czego prowadzi nienawiść. Publikacja pozbawiona jest pretensjonalności, mamy genezę i przebieg eksterminacji ludności.


Holokaust był to zaplanowany, precyzyjnie i systematycznie realizowany proces wyniszczania.

Zapewne pamiętamy, że kanclerz III Rzeszy po objęciu władzy (1933) w swoich rojeniach oskarżał Żydów o całe zło (w tym przypadku to eufemizm) ówczesnego świata: a to, że są spekulantami, wyrobnikami, próżniakami demoralizującymi inne narody. Adolf Hitler wspominał również o rzekomym spisku żydowskich bankierów i przemysłowców. Głoszono, że nie są ludźmi. Taki sposób myślenia musiał znaleźć ujście w ustawodawstwie (np. ustawy norymberskie). Naziści jawnie nawoływali do przemocy wobec tejże ludności; zmuszono ich do noszenia specjalnych emblematów (gwiazda Dawida). Chore wizje sfrustrowanego i mało zdolnego malarza, autora landszaftów zyskały zwolenników. Propaganda zrobiła swoje. Aldous Huxley notował, że: Propagandysta to człowiek, który reguluje bieg płynącego już strumienia. W terenie, gdzie nie ma wody, próżno kopać kanały.

Jesienią 1941 roku podjęto decyzję o tzw. ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej. Szerzej debatowano na ten temat na konferencji w Wannsee 20 stycznia 1942 roku. Należy mieć na względzie, że przed wspomnianymi obradami, wcześniej odbyło się coś w rodzaju prekonferencji w Hegewaldheim (obecnie miejscowość Żabinka w woj. warmińsko-mazurskim). Wydarzenia rozegrały się 14 stycznia 1942 roku; ośrodek przetrwał dziejowe zawirowania i istnieje do dziś.

Sytuacja Niemiec na chwilę przed wybuchem II wojny światowej nie była ciekawa: głęboka recesja gospodarcza, duża stopa bezrobocia. Przywódca NSDAP doskonale wyczuł panujące nastroje, dlatego też jego partia w wyborach z 1930 roku zajęła drugie miejsce. Zaczęto postulować autarkię, czyli politykę samowystarczalności. Po objęciu steru rządów Hitler od razu przystąpił do wdrożenia antysemickich programów. O tym wszystkim przypomina nam brytyjski historyk w  obszernym i wyczerpującym temat studium. Lecz informacje tutaj zaprezentowane nie są może odkrywcze, to i tak warto się z nimi zapoznać. Dowiemy się  sporo o początkach nazizmu oraz w jaki sposób niemiecki satrapa budował swoją potęgę.

Laurence Ress gładko przechodzi z jednego zagadnienia na drugie. Nadmienia o ustawach norymberskich z 1935 roku, usprawiedliwiających akty agresji wobec Żydów i nie tylko. Zabroniono im więc piastowania funkcji urzędniczych i wojskowych, wywieszania flagi państwowej. Nowe prawo uniemożliwiało związki małżeńskie kobiet niemieckich z Żydami. Do współtwórców ustaw norymberskich należał Hans Globke. Na uwagę zasługuje fakt, że dokumenty te były wzorowane na ustawach obowiązujących w trzydziestu stanach USA, jak choćby prawa Jimma Crowa. Scharakteryzowano również niemieckie obozy śmierci: Treblinka, Sobibór, Majdanek. O Auschwitz jest mowa kilka rozdziałów później.

Publicysta nie serwuje nam suchych faktów, przeciwnie, opowiada nam o tym wszystkim w bardzo intrygujący i fascynujący sposób. Przekonuje nas, że Hitler do Holokaustu przygotowywał się już wcześniej, nawiązuje bowiem do listu z 1919 roku, w którym przyszły dyktator żądał: Bezwzględnego i całkowitego usunięcia Żydów. Ponadto, Reiss pracował na nieznanych dotąd materiałach źródłowych, relacjach, wspomnieniach, dokumentach.

Praca została wzbogacona o unikatowe fotografie świetnej jakości i mapy. Książka winna zainteresować wszystkich pasjonatów historii, ale nie tylko. Warto poznać dzieje zbrodniczego procederu Niemców i wyciągnąć nauki.


piątek, 12 listopada 2021

Kiełbasa jak za Gierka. Czyli jak to z rządami ''pierwszego" było

Iwona Kienzler, Gierek i jego czerwony dwór.

Każda forma popularyzowania jest dobra, o ile trzymamy się podstawowych faktów. Autorce wyszło to całkiem zgrabnie. Tym razem znana pisarka na tapet wzięła Edwarda Gierka, I sekretarza KC PZPR.


Iwona Kienzler analizuje życiorys swojego bohatera, począwszy od najmłodszych lat aż do wstąpienia w szeregi partii i usunięcia go z niej. Nie jest to oczywiście żadna monografia naukowa z mnóstwem przypisów i odsyłaczy. Choć na końcu zamieszczono rozmaite objaśnienia.

Gierek ty zmoro, zginiesz jak Aldo Moro. A jak nie damy rady, wezwiemy Czerwone Brygady.

Powyższy cytat to subtelna aluzja do uprowadzenia i zamordowania włoskiego polityka chadecji. ''Pierwszy" miał tyle samo przeciwników, co zwolenników. Człowiek, którego jeszcze dziś niektórzy wspominają z rozrzewnieniem. Mylnie utożsamiany ze Śląskiem, nazywany ''gorolem", jako że pochodził ''zza granicy'' Sosnowca (uwarunkowania geograficzno-historyczne). Wśród ''dworzan'' Gierka znaleźli się m.in.: Piotr Jaroszewicz (skończy tragicznie), Maciej Szczepański, tj. ''krwawy Maciek". Doświadczony gensek znakomicie rozumiał, na czym polega siła propagandy.

Iwona Kienzler odnosi się do tzw. dekady gierkowskiej (1970-1980): pisze o dynamicznym rozwoju gospodarczym zakończonym spektakularnym kryzysem. Z ciekawostek, pisarka powraca do dawnych anegdotek poświęconych temu politykowi: Jaka jest różnica między Gierkiem a Panem Bogiem. Pan Bóg jest nieograniczenie miłosierny, Gierek miłosiernie ograniczony.  Po wydarzeniach Marca '68 pewnego chłopa zapytano, czy pośle syna na uniwersytet, ten odpowiedzieć miał: Nie poślę, sam go będę bił.

Edwarda Gierka obciąża wiele rzeczy, m.in.: wydarzenia w Radomiu, Ursusie. Czas sprawowanej przez niego funkcji niesłusznie ukazywany jest w pozytywnym świetle.

Za Bieruta strzelanina, za Gomułki suche bułki. Dzisiaj mamy chleb i serek, niech nam żyje Edward Gierek.

Treść jest poprawna, nie przytłacza, lecz nie zaskakuje nas niczym nowym. Nie wyczerpuje również w pełni tematu, ale takie chyba było zamierzenie autorki. Pisarka nie ukrywa  sympatii wobec Gierka, poznajmy go od strony prywatnej. Publikacja nie oddaje prawdziwego obrazu rządów komunistów, bo i struktura tejże pracy jest mocno ograniczona. Kienzler spłyca, upraszcza kilka kwestii; zapewne jej celem było ''odbrązowienie'' bohatera, to jednak nie do końca to się udało. Z innych dobrych stron, wskazać mogę na przypomnienie, jakimi sprawami żyliśmy w latach siedemdziesiątych. Plusem jest też ciekawa bibliografia.

Publikacja przeznaczona dla wszystkich tych, którzy chcieliby się czegoś dowiedzieć na temat tego popularnego genseka, ale w bardziej przystępnej formie.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.

czwartek, 4 listopada 2021

Lukratywny ''biznes'' komunistów

 Afera ''Żelazo" w dokumentach MSW i PZPR.

Można pokusić się o stwierdzenie, iż operacja ''Żelazo" była ''pramatką" wszystkich afer gospodarczych późniejszej Polski, gdyby nie to, że poprzedzały ją inne, równie bulwersujące sprawy.

Zagadnienie to zajmowało mnie od dawna. Dlatego z nieukrywanym zainteresowaniem sięgnęłam po tę właśnie pozycję. Od razu zastrzegam, że publikacja ma charakter monografii, z dominującym hermetycznym stylem i licznymi odnośnikami, co dla pasjonatów historii nie powinno stanowić żadnej przeszkody. Autorzy przeprowadzili solidną, skrupulatną kwerendę, przywołują szereg rozmaitych, dobrze opracowanych dokumentów. Witold Bagieński i Piotr Gontarczyk to znawcy tematyki, kreślą genezę tej afery oraz okoliczności jej ujawnienia. Już samo wprowadzenie jest intrygujące (dreszczyk emocji jak w powieści szpiegowskiej), zachęca do zapoznania się z całością tej książki. Tyle że to nie fikcja literacka.


Kim byli bracia Janoszowie i co ich łączyło z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Czesławem Kiszczakiem? Kto zagwarantował naszym bohaterom nietykalność? Na czym polegała operacja ''prawnik"? O co chodziło w aferach: ''Zalew" i ''Kurierskiej'' (ujawnionej przez przypadek; obie dotyczyły przemytu m.in. walut)? Czym był tzw. sklepik?

Wydarzenia, o których mowa, rozegrały się w połowie lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Afera ''Żelazo" miała miejsce wcześniej, bo w latach siedemdziesiątych. Wówczas to agenci wywiadu mieli przedostać się do struktur przestępczości zorganizowanej. Dokonywano napadów rabunkowych, morderstw, kradzieży. Współpracownicy wywiadu zdobywali pieniądze, złoto, dzieła sztuki. Działalność Janoszów miała służyć finansowaniu służb, znaczna część zdobyczy znalazła się w posiadaniu oficerów MSW, zaangażowanych w operację. Prowadzili przestępczy tryb życia, przy wiedzy i akceptacji ich szefów. Zrozumiałym jest więc, że ujawnienie skandalu zagroziłoby wizerunkowi PRL na arenie międzynarodowej. Czy tego obawiali się wysoko postawienie wojskowi? Sprawa miała charakter bardziej złożony.

Niewątpliwie Janoszowie dysponowali potężną wiedzą o niektórych personach, również tych z PZPR. Czym prędzej powołano więc specjalną komisję pod przewodnictwem gen. Władysława Pożoga. Nadrzędnym jej celem pozostawało m.in. przejęcie kluczowej dokumentacji Departamentu I i przesłuchanie wszystkich zaangażowanych w tę sprawę.

Jak podają historycy, w ramach akcji pozyskano 50 kg złota, z kolei do budżetu trafiło około 30 kg, tej najwyższej próby i jakości. Bagieński i Gontarczyk podają jeszcze inne sumy: od 120 do nawet 200 kilogramów. Nadmieniono też o licznych kosztownościach, których wartość dziś trudno oszacować. W sprawie pojawiają się nazwiska wysoko postawionych osób, np. gen. Mirosława Milewskiego, który mógł zyskać najwięcej. Beneficjentką tychże środków była ponoć żona Edwarda Gierka (jego dalsza rola jest znana); profity czerpać miał też generał Franciszek Szlachcic.

Tak zwane sklepiki to ''czarna kasa" MSW znajdująca się w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach (należały do wywiadu). Domniemywa się, iż istniała od początków PRL. Wśród ''ofert sklepiku" znajdowały się: pieniądze, precjoza, alkohol, papierosy. Ale też dzieła sztuki i inne przedmioty.

Ciekawe jest, to co mówił gen. Milewski ''umoczony" w operację, odrzucający zarzuty, iż nie złoży broni, choćby miał skończyć jak Popiełuszko. W związku z tym Bagieński i Gontarczyk słusznie pytają o powiązania generała ze śmiercią walecznego duchownego i aferą ''Żelazo". Konkluzje są zastanawiające.

Z zaprezentowanych dokumentów wyłania się wstrząsający portret Polski komunistycznej: destrukcyjny charakter rządzących, wykorzystywanie zależności służbowych oraz bezkarność. Uciekano się do różnego rodzaju nacisków oraz powiązania z półświatkiem; sięganie po wszystkie środki przymusu.

Treść Afery Żelazo jest bardzo przystępna w odbiorze, porządkuje naszą wiedzę w tej materii.

poniedziałek, 1 listopada 2021

Mistrz Leonardo, jakiego nie znamy

W tym wyjątkowym dniu wspominamy wszystkich tych, którzy odeszli. W związku z tym  warto zapoznać się z obszerną, lecz taką, która nie nastręcza trudności w odbiorze, biografią. Tę popełnił Walter Isaacson Leonardo Da Vinci. Na taki stan rzeczy wpłynęło wiele okoliczności: atrakcyjny, erudycyjny sposób prowadzenia narracji, mnogość  zastosowanych środków językowych. Nieodzownym atutem publikacji jest  też fenomenalny przekład.

Z czym kojarzy nam się ten wybitny, renesansowy twórca? Czy tylko z dziełami takimi jak Mona Lisa, Ostatnia wieczerza? Absolutnie nie. Nasz bohater to wszechstronnie uzdolniony człowiek: malarz, rzeźbiarz, architekt, inżynier. A ponadto: matematyk, geolog, astronom, pisarz oraz...muzyk. Szacuje się, że zachowało się około 7000 stron z prywatnych notatek,  rysunków, szkiców. Pracowity i otwarty. To niekwestionowany talent malarski przyniósł mu sławę, lecz nie tylko. Popularyzował wiedzę z rozmaitych dziedzin. Leonardo był nieślubnym potomkiem przyszłego florenckiego prawnika i jego metresy (miał zostać notariuszem). Ostatecznie ojciec ustanowił go prawowitym synem.

Kto może czerpać wprost ze źródła, nie będzie pić wody z dzbana.

Już we wstępie dowiemy się co nieco o środkach płatniczych w 1500 roku. Dostajemy mnóstwo ciekawostek, choćby takich, iż człon ''da Vinci" to nie nazwisko, ale miejsce urodzenia przyszłego konstruktora i naukowca. Zatem w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, co ''z miasta". Pamiętajmy, że  nie wszyscy akceptowali ekscentryczną naturę Leonarda: Był dziwny, był największym z dziwaków, i nic na to nie poradzimy. Renesans to epoka światłych umysłów i niesztampowych osobowości. To barwny czas w historii całej kultury.

Moim zdaniem warto też zwrócić uwagę na świetne zdjęcia w kolorze i multum wiedzy o malarstwie. Walter Isaacson szczegółowo omawia większość zdobyczy Da Vinci. Analiza całościowego dorobku artystycznego i naukowego przeplata się z dość skomplikowanym życiem prywatnym. Spojrzenie na Leonarda z kilku perspektyw. Nie zgadzam się z niektórymi opiniami, że autor przynudza, ależ nie! Ta książka stanowi prawdziwą gratkę dla wszystkich miłośników sztuki. Biografia jest wyborna w warstwie edytorskiej, ilustracyjnej.

środa, 27 października 2021

''Kisiela" remedium na tandetę

Również tę intelektualną, kiedy odczuwamy deficyt (z małymi wyjątkami) publicystów na miarę Stefana Kisielewskiego. Z dystansem do siebie, otaczającej rzeczywistości i nieco zawadiackim piórem. Zadziornym. Z pewnością o autorze powiedzieć możemy, że był indywidualistą, żył po swojemu. ''Kisiel" zawsze niezależny, mający sporo do przekazania, z sensem. Bywa szczery do bólu. I zawsze smaczny, o każdej porze roku. Piszę o tym, dlatego że z dziennikarzami różnie bywa.


Przypomnijmy więc kilka faktów z życia Kisielewskiego: felietonista Tygodnika Powszechnego. Był również aktywnym działaczem politycznym: poseł na sejm PRL z upoważnienia grupy ''Znak". To też jeden z sygnatariuszy Listu 34 (1964 w uproszczeniu: sprzeciwiano się komunistycznej cenzurze) i współtwórca Unii Polityki Realnej. W jego autobiografii pojawia się wiele ciekawych akcentów; czołowy felietonista TP surowo ocenia działalność Radia Wolna Europa, zarazem jest krytyczny wobec obranej linii przez pismo. Odwołuje się do czasów, gdy Tygodnik... został zamknięty z powodu nieopublikowania nekrologu po śmierci Stalina.

Przeczytamy o sprawie PAX-u i Bolesława Piaseckiego (stowarzyszenie działało od 1947 roku, udawało katolickie); komunistom było to na rękę. Próbowali sobie podporządkować Kościół katolicki. PAX wspierał tzw. księży ''patriotów'', popierano proces biskupa Kaczmarka. Nawiasem mówiąc, Piasecki współpracował z NKWD.

W Reakcjoniście znajdziemy multum faktów z życia autora, publikowanych w różnym czasie. Teksty są dobrze opracowane, zawierają liczne odnośniki, przypisy. Całość jest spójna oraz skondensowana. Co istotne, Stefan Kisielewski nigdy nie posługiwał się obelgami wobec swoich adwersarzy.

Czy wiedzieliście, że: ''Kisiela" fascynowała muzyka klasyczna? Był kompozytorem.

Publicysta w doskonały sposób portretuje ówczesne społeczeństwo, ze wszystkimi jego przywarami.

Konkludując: teksty są różnorodne i przejrzyste: od wystąpień radiowych, prywatnych zapisków, przez listy, a nawet podsłuchy SB. Dzięki temu mamy harmonijny i płynny obraz Kisielewskiego, nieodbiegającego od tego, który już znamy. Poczciwy ''Kisiel" zawsze aktualny. Nie podzielam jednak poglądu, iż Władysław Gomułka rządził względnie łagodnie. Fakty historyczne świadczą o czymś zupełnie innym; dwa gabinety ''Wiesława" przypadają na czas represji i terroru. Niemniej Stefan Kisielewski to bystry obserwator sceny politycznej, potrafiący wyłapać największe niuanse.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.

poniedziałek, 25 października 2021

Oblicza zbrodni komunistycznej

Śmierć nieosądzona. Sprawa księdza Romana Kotlarza to jedna z tych publikacji odkłamujących politykę władz komunistycznych. Jak autorzy słusznie zauważają, śmierć charyzmatycznego duchownego, patrona radomskich robotników, niejako pozostawała na marginesie wszystkich wydarzeń. Choć istnieje gros osób pamiętających o tej zbrodni.


Roman Kotlarz urodził się 17 października 1928 roku w Koniemłotach (obecnie województwo świętokrzyskie), edukację syna rolnika przerwała wojna. Jednakże młodemu człowiekowi udało się dokończyć naukę na tajnych kompletach. Przyszły duchowny był pilnym uczniem, z czasem jednak z powodu zawirowań dziejowych i rodzinnych (przesiedlenia), zapał do poszerzania wiedzy okrzepł. Przez nauczycieli chłopak był postrzegany jako spokojny, sumienny i uczynny.

W seminarium duchownym, co było standardową procedurą, Romanowi Kotlarzowi założono teczkę ewidencji operacyjnej (TEOK). O ile biogram księdza jest barwnie zrekonstruowany, o tyle bardziej interesujące wydały mi się kwestie polityczne. Szczególnie wymowny jest rozdział poświęcony relacjom komunistów z hierarchami kościelnymi. Badacze w doborowy sposób przypominają nam o tym; mamy tło jawnie wrogiej polityki dygnitarzy wymierzonej w Kościół katolicki. Analizy są chłodne, acz w ocenach wyważone.

Szczepan Kowalik i Arkadiusz Kutkowski wskazują na najważniejsze źródła (nie tylko archiwalne) tzw. sprawy księdza Romana Kotlarza. Ta fascynująca i w gruncie rzeczy przemyślana w warstwie i strukturze praca, składa się z dwóch części. Pierwsza z nich obejmuje rodowód, dojrzewanie i wybór drogi życiowej przyszłego kapłana. W części drugiej przedstawiono stosunki między państwem a Kościołem w latach pięćdziesiątych, sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Omówiono politykę represji wobec niepokornego duszpasterza, w tym jawne nawoływanie do przemocy. Rozdziały nie są długie, historykom udało się uniknąć dydaktyzmu i monotonii.

Pamiętamy zapewne, iż działalność naszego bohatera przypada na czas, kiedy serwiliści Kremla obrali ostry kurs wobec Kościoła: aresztowanie Stefana Wyszyńskiego, terroryzowanie społeczeństwa, czystki w kuriach, jak również pojawienie się tzw. księży patriotów.

O czym jeszcze przeczytamy w tej ważnej monografii? Naukowcy udzielają nam odpowiedzi na wiele istotnych pytań: Komu i dlaczego przeszkadzał ksiądz Roman Kotlarz? Kim byli tzw. księża ''patrioci"? Czym był Urząd do Spraw Wyznań? Na czym polegała operacja ''Maniacy"?

W tamtym systemie każda metoda była dobra, aby osiągnąć zamierzone cele, nawet morderstwo. Komuniści nienawidzili wszystkiego, co było związane z katolicyzmem; przeszkadzały im nawet lekcje religii (które sankcjonowało przedwojenne prawo), które powoli, lecz systematycznie rugowano ze szkół. W tym aspekcie przysłowiowe ''pierwsze skrzypce" grał aparat bezpieczeństwa. Terenowe oddziały UB gorliwie zwalczały wszelką aktywność duchownych, uznawaną za antypaństwową.

W tle mamy dramatyczne wydarzenia czerwca 1976 roku rozgrywające się w Radomiu (z uwzględnieniem postawy kapłana). Fala strajków wybuchła po wystąpieniu ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza zapowiadającego drastyczne podwyżki. Radomianie, podobnie jak reszta kraju, byli wściekli. Domagano się anulowania podwyżek. W następstwie wydarzeń podpalono Komitet Wojewódzki PZPR w Radomiu i próbowano to samo uczynić z budynkiem UB. Kibice piłkarscy na stadionach w całym kraju solidaryzowali się z uczestnikami wydarzeń:

Gdyby nie Ursus, gdyby nie Radom, jedlibyście chleb z marmoladą.
Zamieszki nie trwały długo (ksiądz Kotlarz pobłogosławił protestujących), ale miały gwałtowny charakter. Władze zapowiedziały odwet, nie miały litości; represje objęły nawet osoby przypadkowe; sroga zemsta znalazła upust w tzw. ''ścieżkach zdrowia".

Czerwony Radom pamiętam siny, jak zbite pałką ludzkie plecy.
''Radomski Popiełuszko" piętnował politykę rządzących, odwoływał się kluczowych faktów; taka odwaga nie mogła się podobać. Wydział IV SB KW MO w Radomiu oraz równie zdeprawowany Departament IV MSW przystąpiły do działania. I tak pewnego dnia na plebanii pojawili się ''znajomi" kapłana, sterroryzowali gospodynię, samego proboszcza skatowali. Ostatecznie ks. Roman Kotlarz trafił do szpitala, oficjalnie w wyniku załamania nerwowego. Niebawem zmarł. Oczywiście, że śmierć była skutkiem wizyty ''nieznanych" sprawców, ale tradycyjnie już nie stwierdzono żadnych śladów pobicia.