środa, 15 marca 2023

Milenialsi: stracone pokolenie?

Nie, to stracony czas na lekturę ubogich w warstwie estetycznej i literackiej, wywodów.

Przypomnę, że nazwa milenialsi pojawiła się w 1993 roku na łamach tygodnika ,,Advertising Age" dla określenia osób urodzonych między 1980 a 2000 rokiem. Owo pokolenie odznacza się pewnością siebie, znakomicie też odnajdują się w świecie nowych technologii. Nazywani są również: następną generacją, pokoleniem cyfrowym. W niektórych opracowaniach pojawia się definicja obejmująca lata 1982-2004, mieszkają jeszcze z rodzicami, wykazują luźne podejście do pracy. To co tu przeczytamy, to są wynurzenia bez żadnej wartości.

W grafomańskim ''reportażu" Piotr C. (płodząc takie brednie, też wolałabym pozostać anonimowa) opisuje rzekome ''zwyczaje" milenialsów. Trudno jednak się z nim zgodzić, ponieważ mocno generalizuje i upraszcza. Jeśli autor posiada jakieś zdolności literackie, w co wątpię, to ich nie ujawnia. Pisze, że z wykształcenia jest radcą prawnym, reszta opowieści to raczej wytwór wybujałej wyobraźni. O czym opowiada to ,,wybitne dzieło"? O wszystkim i o niczym, otrzymujemy masę przechwałek, seksizmu. Pojawiają się fantazje na temat gwałtu; takich bredni nie wymyśliłaby chyba nawet Blanka L.

Piotr C. wszystkich, w szczególności zaś kobiety, mierzy jedną miarą, pokolenie Y postrzega jako utracjuszy zapatrzonych w siebie hedonistów. Przedmiotowo traktuje dziewczyny, bazując na popularnych stereotypach. Opis podbojów miłosnych jest mocno podrasowany, trąci mitomanią, mężczyzna nie przepuścił żadnej kobiecie, dokonując własnej klasyfikacji i obdarzając obscenicznymi komentarzami na temat jej wyglądu fizycznego (za płaskazbyt gruba, wyłącznie na jedną noc, etc.).

Pokolenie Ikea stanowi fatalną książkę, pod każdym względem jest nie do obrony, zwłaszcza w wymiarze etycznym.

Autor pozwala sobie na zbyt wiele, język, którym się posługuje, jest knajacki. Leży strona warsztatowa, czy faktycznie zależało mu na takim spełnieniu marzeń?

Papier jest cierpliwy i przyjmie wszystko. Ale czy czytelnik też? Szkoda czasu i atłasu.