Od czasu do czasu lubię przeczytać coś mniej wymagającego i wyrafinowanego. Odkąd sięgam pamięcią, interesowałam się wywiadem, kontrwywiadem, postawiłam więc na sensację. I książka Zgoda na zabijanie do takich się zalicza. Jak dotąd, nie znałam twórczości tego amerykańskiego pisarza. W zamieszczonej notce biograficznej, przeczytamy, że Vince Flynn (1966-2013) należał do autorów popularnych thrillerów politycznych. W 1999 roku ukazało się Przejęcie władzy, w którym po raz pierwszy spotykamy agenta CIA i głównego bohatera.
Na froncie wojny z terroryzmem Mitch Rapp musi ocalić kolejne życie... Tym razem swoje własne.
Fabuła jest całkiem niezła, a akcja rozbudowana. Wprawdzie styl autora nie zachwyca, uwiera knajacki język. Ale do samego wątku nie mam większych zastrzeżeń. Wydarzenia rozgrywają się w zawrotnym tempie, pojawiają się niespodziewane okoliczności, włącznie z ingerencją służb w działania Rappa.
Mitch jeszcze nigdy nie był tak wściekły! Nowy szef wywiadu okazuje się żądnym władzy biurokratą. żona oznajmia mu, że jest w ciąży, a saudyjski miliarder, chcąc pomścić śmierć swojego syna terrorysty, oferuje 20 milionów dolarów za głowę Mitcha. Nie minie wiele czasu, a na życie życie Rappa czyhać będą: dawny funkcjonariusz Stasi oraz dwoje najlepszych płatnych zabójców. Czy agenta CIA może spotkać coś gorszego od kuli?
Czy i w jaki sposób nasz bohater poradzi sobie z dramatem, który go spotkał? Co zrobi? Do czego się posunie?
Zgoda na zabijanie nie jest to może literatura wysokich lotów, ale za to całkiem przyjemne czytadełko na długie, zimowe wieczory.
Ocena: 4/5.