sobota, 16 lipca 2022

Co dziś na obiad?

Znana pisarka przybliża nam postać charyzmatycznej i intrygującej autorki poczytnych książek kulinarnych i poradników.


Lucyna Ćwierczakiewiczowa, bo to o niej mowa, nie ustawała w wymyślaniu nowych potraw (np. 350 obiadów za 5 zł) i zaleceń, również tych z zakresu zdrowia, higieny. Uczyła nie tylko gotowania, ale też innych praktycznych rzeczy. Bohaterka opowieści słynęła z oszczędności, która stała się przyczyną mnóstwa anegdot, żartów. Do grona jej sympatyków należał Bolesław Prus: Do sakramentu małżeństwa potrzebne są następujące kwalifikacje: pełnoletność, wolna a nieprzymuszona wola i ''365 obiadów za 5 złotych'' Ćwierczakiewiczowej.

Zaradna pani domu miała tyle samo zwolenników, co zagorzałych wrogów, zazdroszczących spektakularnego sukcesu w stosunkowo krótkim czasie. Leniwi zawistnicy nie mogli wybaczyć jej przedsiębiorczości i sprytu. W kuluarach powiadano, że Ćwierczakiewiczowa: Jest jak rtęć, wszędzie się zmieści. Jej apanaże w kwocie 84 tys. rubli odpowiadały wówczas trzykrotnej wartości majątku ziemskiego. Wyemancypowana córka prawnika (orędowniczka samodzielnej pracy kobiet) wiedziała swoje, w mig potrafiła odgryźć się antagonistom. Przez nienawistników została posądzona o współpracę z Rosjanami, podczas powstania styczniowego opowiedziała się po słusznej stronie. Zarzuty oczywiście były całkowicie zmyślone, rozpowszechniane przez oszczerców, niepotrafiących znieść samej Lucyny. Odważna kobieta zmuszona była bronić swojego dobrego imienia.

Kreatywna gospodyni domowa współpracowała z Bluszczem Kurierem Warszawskim. Interesujący jest wątek o dwóch kościelnych małżeństwach Ćwierczakiewiczowej. Jakim cudem? Ano takim, że bohaterka prawdopodobnie zadbała, aby rzecz się nie wydała i na zaślubiny wybrała miejscowość oddaloną o kilka kilometrów od Warszawy. Zapobiegliwie, dokumenty mogły się zawsze ''zawieruszyć". Ale czy tak rzeczywiście było, trudno orzec.

W każdym z rozdziałów zamieszczono przepisy, recepty wybitnej kucharki. W jej obszernym notesie znajdziemy pomysły dań na każdą okoliczność, niektóre z nich powracają do łask.

Marta Sztokfisz świetnie umiejscowiła Lucynę w kontekście historycznym, kulturowym, poznajemy realia ówczesnej epoki. To już czas, gdy kobiety mogły studiować. W 1894 roku Uniwersytet Jagielloński w swoje szeregi przyjął trzy panie, ale na zasadzie hospitacji. Owe panny nie uzyskały jednak dyplomów (stało się to w 1898 roku), lecz świadectwo ukończenia nauki.

3 komentarze:

Wioleta Sadowska pisze...

Myślę, że wiele osób może się odnaleźć w tych przepisach.

LadyMakbet33 pisze...

Tak, szczególnie ci, którzy mają pasję kulinarną. W każdym razie ja od tych przepisów trzymam się jak najdalej:))

Jardian pisze...

Ta książka wydaje się być Marto taką perełką :-) . Pozdrawiam :-) .