niedziela, 14 lutego 2021

Przedwojenny savoir-vivre

 Maria Barbasiewicz, Dobre maniery w przedwojennej Polsce?

Rzecz w miarę ciekawa ze względu na sposób bycia i postępowania współczesnych ludzi. Wiemy przecież, że tamte czasy odznaczały się pewną formalnością i surowością w przestrzeganiu reguł i norm (za ich łamanie groził ostracyzm społeczny). I jak niektórzy zdegustowani i zafrasowani wylewającym się zewsząd grubiaństwem, zawodzą, że określone zachowanie nie były akceptowalne. 

A dziś? Nastąpiło przesunięcie granic, toleruje się arogancję i obcesowość, usprawiedliwiając je: Bo taki jestem i już. Otóż nie, poniżanie drugiego człowieka, wywyższanie się świadczy jedynie o gruboskórności i impertynencji. Tudzież pojęcie bezstresowego wychowania zrobiło zawrotną karierę, choć jego twórca miał coś zupełnie innego na myśli.

Z czym więc kojarzy się nam przedwojenna kindersztuba? Z pewnością z galanterią, poczuciem smaku i wysoką kulturą osobistą. Również taktem oraz powściągliwością w relacjach. Prawdą jest stwierdzenie, iż

Dobre maniery to klucz do sukcesu towarzyskiego, udanych relacji biznesowych i społecznych.

Autorka przygląda się różnym grupom społecznym, zawodowym. Przypomina o etykiecie obowiązującej podczas rozmaitych uroczystości, spotkań towarzyskich.  Nader często uważa się pocałunek w rękę za relikt przeszłości.

Niedopuszczalne było spożywanie posiłków na ulicy, nadużywanie gościnności. Dzieci pod żadnym pozorem nie mogły kończyć jedzenia, dopóki nie uczynił tego starszy. Za nieposłuszeństwo surowo karano latorośle (np. pocałowanie ojca w rękę). W złym tonie były plotki, obmowa ( chociaż to też najstarsze profesje, oprócz nierządu).

Teraz będę się czepiać:)

Przeszkadza mi nieuporządkowana treść, znaczne jej wypełnienie przez fotografie, puste strony. W zalewie prostactwa ( w mowie i piśmie) publikacja wydawała się być wartościową. Kilka lat wcześniej miałam przyjemność zaznajomienia się z książkami Tadeusza Rojka, dyplomaty Edwarda Pietkiewicza.

Maria Barbasiewicz nie wyczerpuje tematu, jej rozważania nie wnoszą nic nowego. Źródła są skąpe, a pozycje zamieszczone w bibliografii są współczesne. A gdzie wspomnienia pani Beckowej?


2 komentarze:

Jardian pisze...

Pozycja niewątpliwie wartościowa, ale jeśli nie wyczerpano dość tematu - to nie wiem, czy sięgnę :) Pozdrawiam znad pomidorowej :)

Ew pisze...

Tematycznie książka wydaje się warta uwagi. Trochę zastanawia mnie jej chaotyczność, ale chyba dam szansę. :)