piątek, 23 października 2020

Balet. Siła i destrukcja.

Dziś chcę napisać o książce Moniki Sławeckiej, Balet, który niszczy. Taniec, który był pasją i przyjemnością, stał się udręką, katorgą i niebywałym upokorzeniem. Wstrząsające jest to, co się dzieje w tych szkołach: mores, zawiść, niekompetencje wychowawcze pedagogów, przemoc.

Publikacja jest zapisem rozmów z absolwentkami tej skostniałej placówki, wymagającej natychmiastowej naprawy.


Zanim omówię szczegółowo tę pracę, odwołam się do historii. Kolebką baletu są Włochy, wśród najważniejszych przedstawicieli można wskazać: Domenica di Piacenza oraz jego uczniów. We Francji rozpropagowała go Katarzyna Medycejska, wystawiane z jej pomysłu w 1581 roku Balet comique de la Reyne (Komiczny Balet Królowej). Na przestrzeni XVI i XVII wieku balet przekształcił się w widowisko o mitologicznej treści. W 1661 roku Ludwik XIV powołał do życia Narodową Akademię Muzyki i Tańca. Odłączenie się tańca od opery nastąpiło z inicjatywy Jeana G. Noverre' a, który w drugiej połowie XVIII wieku stworzył balet z akcją. Inni promotorzy włoscy uformowali podstawy stylu romantycznego.

W XVI wieku balet przywędrował do Polski za sprawą królowej Bony, która na Wawelu organizowała spektakle. Lecz to dopiero wiek XVIII przyniósł renomę. Donatorami baletu zostali najwięksi możnowładcy i arystokraci.

W drugiej połowie XIX wieku nowym ośrodkiem baletu stała się Rosja. Niejaki Marius Petipa stworzył nowy gatunek, bardziej klasyczny z muzyką Piotra Czajkowskiego. Wśród XX-wiecznych reformatorów baletu wymienia się: Isadorę Duncan, Michaiła Fokina.

Z jakimi cechami charakteru kojarzy nam się osoba pobierająca lekcje w szkole baletowej? Z uporem, ambicją, samozaparciem, pracowitością i odpornością psychiczną. Jest różnie, wystarczy zapoznać się z rozmówczyniami Moniki Sławeckiej. Do tego dochodzą zmagania z własnymi słabościami, przezwyciężanie własnych ograniczeń. Jeszcze dyscyplina, karność i bezwzględne posłuszeństwo wobec surowych i niekiedy despotycznych nauczycieli.

Autorka jest autorką kilku prac poświęconych poruszających kluczowe kwestie społeczne, np. alkoholizm kobiet. Tym razem na warsztat wzięła szkoły baletowe i przyjrzała się temu jak wygląda ich funkcjonowanie od podszewki. Wnioski szokują.

Dziennikarka przeprowadziła 20 rozmów z byłymi uczennicami tej szkoły. Wszystkie mówią o sukcesie okupionym tytaniczną  pracą oraz poniżaniu i dręczeniu przez tych, którzy powinni uczyć i wychowywać: Pani dyrektor wyrywała dziewczynkom kanapki, bo były zbyt kaloryczne (..). Jedna z koleżanek ważyła 35 kg i trafiła do szpitala. Była w stanie agonalnym.


Oczywiście rozważania mogłyby zostać lepiej dopracowane, a historia baletu pogłębiona. Ale i tak warto je przeczytać.

Polecam: 4,8/5.

2 komentarze:

Jardian pisze...

Myślę, że sięgnę po tę publikację Lady Makbet. Sam jestem byłym pedagogiem - i czasem zastanawiam się z "ludźmi po fachu" - czy i w jaki sposób wywarliśmy wpływ na Uczniów w przeszłości. Mocna książka !

Luiza Słuszniak pisze...

Odkąd pamiętam - zazdroszczę baletnicom. Szybko zrozumiałam, że to nie tylko eteryczne tancerki, ale i silne dziewczyny. Zdyscyplinowane, konsekwentne, ale i wrażliwe. Połączenie tytanicznej pracy i walki i ograniczeniami ciała i umysłu - razem z tą wrażliwością - musi być bardzo trudne i nie wszyscy to potrafią. Przeczytam tę książkę na pewno - jestem ciekawa, na ile możliwe jest, że powstała dzięki osobom, które po prostu nie miały tyle siły... Ruszam na poszukiwania w internetowych księgarniach, dzięki :)