Dziś postanowiłam Wam przypomnieć o pewnej gruntownie wykształconej damie, która nieśmiało wkradła się w zakazany świat dla kobiet. Mało tego, przekonująco udawała mężczyznę, że nikt się nie zorientował. Ale czy tak faktycznie było? Czy papieżyca Joanna rzeczywiście istniała? Jeśli tak...
Tematykę tę podjęła Donna Woolf-Cross w powieści Papieżyca Joanna.
Kim zatem mogła być? Nieprzeciętnie inteligentna średniowieczna emancypantka, o której mało kto słyszał. Silna i zdecydowana, potrafiąca przeciwstawić się mężczyznom. Wyprzedzała swoje czasy. Można pokusić się o stwierdzenie, iż została feministką zanim to było modne.
Joanna jest postacią wielce tajemniczą, mamy skąpe informacje na ten frapujący temat, jej pontyfikat jest mizernie udokumentowany. A co mówią na ten temat źródła pochodzące dopiero z XII wieku? Z ich lektury dowiadujemy się. że zostać papieżem miała w 855 roku, przybierając imię Jan VIII. Informacje te nie są zbytnio wiarygodne, wzbudzają wiele wątpliwości, i to z wielu względów.
W IX wieku najpierw zbuntowała się przeciw surowym regułom zabraniającym kobietom dostępu do nauki, potem zaś w klasztorze w Fuldzie, w męskim przebraniu, swobodnie zagłębiała tajniki wszelkiej wiedzy, także medycznej. Po kilku latach zasłynęła jako wielki lekarz, a przełomem w jej życiu stał się dzień, gdy wezwano ją do umierającego papieża.
Książka ma sporo zalet: przystępny język, doskonale odtworzone realia ''ciemnej" epoki i panujące obyczaje. Niestety, nie jest też pozbawiona mankamentów, wśród których wymienić można przytłaczającą ilość legend, więcej mitów niż rzetelnych faktów. Dostrzegalny jest przesadny antyklerykalizm i feminizm autorki. Ale to w końcu powieść historyczna rządząca się swoimi prawami.
Ile kobiet ośmieliło się na ten ryzykowny krok, porzucając swoją prawdziwą postać i życie po to, by osiągnąć cele w przeciwnym razie dla nich niedostępne.
Myślę, że warto przeczytać Papieżycę Joannę.
Ocena: 4.5/5.