środa, 9 września 2020

Ogólne przemyślenia

Bardzo się cieszę, że jesteście moimi gośćmi, każdy Wasz komentarz  sprawia mi ogromną satysfakcję i jest dla mnie ważny. Lubię dzielić się z Wami refleksjami po każdej przeczytanej książce, jestem też ciekawa co Wy czytacie. Ale jakieś zasady  obowiązują. Większość komentarzy jest publikowana, ale niestety nie wszystkim podoba się, to co piszę. Co nie dziwi, wszak każdy ma prawo do swoich  poglądów, przekonań. Wdzięczna jestem za konstruktywną i uzasadnioną krytykę. 

Nikt jednak nie ma prawa nikogo obrażać. Nie odpowiadam za cudze samopoczucie, ale jak mój blog wygląda już tak. Tym bardziej, że nienawistnicy w jednym wpisie uderzają jeszcze w inne, tzw. publiczne osoby i łaskawie zaznaczają, że nie muszę tego publikować. Owszem, od razu kasuję. Nie mogę tego zostawić bez odpowiedzi.

Dodam też, że teksty są wyłącznie moją własnością i  bezprawne ich wykorzystywanie bez mojej zgody jest zabronione. Wszystkie prawa autorskie zastrzeżone.

Cenię wszystkie opinie (można się o tym przekonać przeglądając wcześniejsze wpisy), ale te niemerytoryczne, zjadliwe i stygmatyzujące, zwyczajnie usuwam. Nie interesuje mnie fakt, że ktoś nie potrafi czytać ze zrozumieniem i w sposób wyraźnie ksenofobiczny interpretuje, to co napisałam.Anonimowo łatwo jest dać upust swojej frustracji, ale nie tędy droga. Zresztą blogów książkowych jest naprawdę dużo i można sobie wybrać ten, który nam odpowiada.

Ludzi coraz więcej, a człowieka coraz mniej.

Mam oczywiście, jak to się mówi, grubą skórę  innych ludzi, ale wieczór już zepsuty.


Fotografia zaczerpnięta z internetu.

 Jakie są Wasze doświadczenia z hejterami. Piszcie:)




3 komentarze:

Jardian pisze...

Na starym blogu, na Bloxie - bodajże na Kocham Historię - w latach 2012 - 2014 - kiedy to czasem artykuły trafiały na główną stronę - "zdarzali" się hejterzy. Ale wpisy usuwałem. Pozdrawiam !

LadyMakbet33 pisze...

Też usuwam takie wpisy. Pozdrawiam:)

Tematy-do-rozmowy pisze...

Jak dotąd zero blogowych hejterów. Chyba dlatego, że:
a. prowadzę bloga dopiero od późnej wiosny,
b. poruszana tematyka jest mało kontrowersyjna,
c. są blogi, które są dużo bardziej rozpoznawalne i poruszają kwestie, które powodują wylew żółci (a ilość żółci produkowanej na dobę jest - mam nadzieję - ograniczona).
Co nie znaczy, że nie wiem jak się czujesz. Przez dziesięć lat pracowałąm w dwóch redakcjach (lokalne tygodniki) - artykuły umieszczane w sieci nie zawsze się podobały. Mimo że nikt nie wiedział nic na temat moich poglądów politycznych - dostawałam i z prawa i z lewa :) Oczywiście koledzy zatwierdzający komentarze kasowali to wszystko, ale też czasem miałąm internetowe dyżury... Cholera, może to jest cena, którą trzeba zapłacić za liczbę Czytelników?