niedziela, 6 września 2020

Historia księżnej bez happy endu

Iwona Kienzler, Księżna Diana. Miłość, zdrada, samotność.

Znakomita pierwsza polska biografia ''Królowej Ludzkich Serc". Co istotne, nie jest to hagiografia, których jest pełno w księgarniach, lecz krytyczna ocena tej postaci. Autorka odsłania przemilczenia, rozwiewa wszystkie mity, ale nie bazuje na pogłoskach i domysłach.

Kiedy oświadczał się jej brytyjski następca tronu, zrobił to w ogrodzie wieloletniej kochanki. Czuję się jak owca prowadzona na rzeź i wiem, że nic nie mogę zrobić. To wesele to najgorszy dzień w moim życiu.

Powyższy cytat dobitnie uwypukla samotność młodej kobiety, która nie czuje się szczęśliwa w związku z brytyjskim następcą tronu. Ich ślub był określany ''mariażem stulecia". Cóż, życie pokazało jak było naprawdę...

Należy  przypomnieć, że Diana swoimi działaniami przyczyniła się do podpisania 3 grudnia 1997 roku traktatu w Ottawie, zakazującego stosowania min przeciwpiechotnych. Filantropka. Oddana sprawie działaczka społeczna.Ulubienica tłumów, pozornie skromna, potrafiła zręcznie manipulować innymi ludźmi. Jej życie przepełnione było wzlotami i upadkami.

Gdybym to ja mogła decydować- chciałabym, żeby zabrał swoją kobietę i zniknął  z mojego życia.

Iwona Kienzler w barwny i rzetelny sposób przedstawia nam tę księżnę, małżeństwo z księciem Karolem, ale też dworską etykietę.

Stała się prawdziwą inspiracją i natchnieniem dla setek milionów ludzi, ale w życiu prywatnym przez kolejnych piętnaście lat żyła w cieniu innej kobiety, którą w poczuciu rozpaczliwej bezradności nazywała rottweilerem. Jej tragiczna, tajemnicza śmierć, kiedy w końcu odnalazła miłość u boku innego mężczyzny, do dziś budzi ogromne kontrowersje.

Lady Di miała problemy z zaakceptowaniem rygorystycznej, dworskiej etykiety. Źle się czuła w otoczeniu królowej, i to było widoczne.

Zazdroszcząc Dianie przepychu królewskiego dworu, warto pamiętać, jak bardzo trudno o szczęście w blasku fleszy.

Rozważania stanowią pogłębiony obraz księżnej Walii, ale też są zapisem gier i intryg prowadzonych na królewskim dworze.

Moja ocena: 4,5/5.




sobota, 5 września 2020

Gubernator Hans Frank i skradzione dzieła sztuki

Magdalena Ogórek, Lista Wachtera. Generał SS, który ograbił Kraków.

Doktor nauk humanistycznych  prowadzi dochodzenie w sprawie niemieckiej kradzieży dzieł sztuki będących własnością naszego kraju. Autorka w swoich zdecydowanych i nieugiętych poszukiwaniach zwiedziła wiele miejsc, aż wreszcie dotarła do tajemniczego zamku w Wiedniu...


Kim zatem był ów gubernator? Otto von Wachter doczekał się zaszczytnej funkcji, awansował na zaufanego człowieka samego Hansa Franka w stolicy Małopolski. Był również twórcą SS- Galizien, utworzonej w 1943 roku. Ostatecznie, po klęsce Niemiec, Wachter znalazł azyl w Watykanie.

Ideał aryjczyka, koneser sztuki powiększa swoje kolekcje o dzieła złupione pod Wawelem, a później trofea ze Lwowa, dokąd przenosi się by założyć Ukraińcom SS-Galizien.

Magdalena Ogórek zbadała multum materiałów, w tym dokumenty CIA, Centrum im. Szymona Wiesenthala... Przeprowadziła również porządną kwerendę w archiwum watykańskim. To dopiero kopalnia wiedzy! 

Interesujący jest fakt, że właściciel posiadłości, mimo zakończenia II wojny światowej, nadal podpisuje się w następujący sposób: Horst von Wachter, syn gubernatora (!)

Kto oferuje na rynku antykwarycznym skarby zrabowane przez Wachtera? Kto zdecydował, że polscy urzędnicy nie chcieli przyjąć dzieł sztuki zwracanych Polsce przez syna zbrodniarza?

Publikacja jest udanym reportażem historycznym, zawierającym elementy pamiętnika, eseju. Składa się z archiwalnych zdjęć (coś dla miłośników fotografii:)) oraz listów. Z treści książki przebija pasja, erudycja autorki. Rozważania są dobrze udokumentowane, lecz irytować mogą prywatne wtrącenia i refleksje dziennikarki.

Wielkie interesy, wielkie pieniądze. Śledztwo prowadzone w 8 krajach na 2 kontynentach.

W moim przekonaniu Lista Wachtera powinna zagościć na półce każdego humanisty i osoby zainteresowanej historią i sztuką. Wśród innych walorów można wskazać na skrupulatną bibliografię i estetyczne wydanie.

Gorąco zachęcam do przeczytania tej publikacji, która zasługuje na wysoką ocenę: 4,8/5.

Polecam:))

piątek, 4 września 2020

Ewa. Kobieta, która kochała Hitlera

Porządkując swoją domową biblioteczkę, przypomniałam sobie o  biografii tej, która oddała się zupełnie jednemu z największych satrapów XX wieku.Pamiętam, iż  zainteresowanie tą książką wyraziła również moja ówczesna współlokatorka. Czytałyśmy więc obie:)

Czy można dzielić życie z kimś, kto ma na sumieniu wiele ofiar?

Kim więc była ta osobistość? Ewa Braun metresa i małżonka (przez kilka godzin) Adolfa Hitlera. Zastanawiałam się, co ta młoda osoba w nim widziała, przecież przywódca NSDAP nie posiadał żadnych przymiotów fizycznych i intelektualnych. Nie był przystojny i inteligentny, więc? Czyżby władza była wabikiem?

Zakochała się w potworze i mu uległa.

Ewa opuściła szkołę przyklasztorną mając siedemnaście lat i kilka miesięcy później spotkała Hitlera. Została jego kochanką, zanim ukończyła dwadzieścia lat.

Trzeba przyznać, że przyszła małżonka kanclerza III Rzeszy wywołuje mieszane uczucia: od potępienia, przez podziw i zawiść. Tylko nie wiem, czy było czego zazdrościć, życie u boku despoty nie było łatwe. 

Co sprawiło, że ta niepozorna kobieta, młodsza od Hitlera o 23 lata, potrafiła zatrzymać przy sobie  jednego z najpotężniejszych mężczyzn świata?

Angela Lambert przedstawia nam młodą, niedoświadczoną i zupełnie niedojrzałą emocjonalnie dziewczynę. Kobietę, która zachłysnęła się wielkim światem, i która śniła o Hollywood. Tyran miał wiele kochanek, wszystkie traktował przedmiotowo, lecz to do Ewy wracał. A ona godziła się na te upokorzenia.

Takich jak ona było tysiące. Jak to się stało, że została kochanką Hitlera i do dziś jej los wzbudza tak ogromne zainteresowania.

Autorka nie ukrywa sympatii wobec Ewy Braun- Hitler, solidaryzuje się z nią. Nie jest to częste u płci pięknej:)

Publikacja zasługuje na czwórkę, ponieważ dostrzegłam karygodne błędy stylistyczne i językowe, które są jednak  zaniechaniem polskiego tłumacza. Byłaby piątka:))

Można przeczytać.


                                                                                                                                     

Lektura nie tylko dla pań:)

Pora na kolejną recenzję. Dziś będzie mowa o książce Joanny Kuciel- Frydryszak, Służące do wszystkiego. Moim zdaniem to bardzo ważna i potrzebna pozycja na rynku wydawniczym. Lektura obowiązkowa dla  wszystkich, ponieważ jeszcze dziś niektórzy uważają, że praca w domu nie ma żadnej wartości (!). Absurd? Oczywiście.

Przejmujące losy <białych niewolnic>, kobiet z najniższego szczebla hierarchii służby domowej. Tych, których w przedwojennej Polsce było najwięcej. Zatrudniane przez mieszczaństwo wiejskie dziewczęta zaczynały służbę mając często 15 lat. Nie miały prawa do urlopu i wypoczynku, pracowały od świtu do nocy za grosze.

Autorka wykonała ogromną pracę, wnikliwie ukazując nam realia XIX i XX stulecia. Dostajemy pogłębiony obraz ''pomocy domowej do wszystkiego". Pisarka powołuje się na wytyczne, porady dla służących zamieszczane w ówczesnych periodykach.

Joanna Kuciel-Frydryszak zagląda do ich maleńkich pokoików w eleganckich kamienicach, przypatruje się, co robią, gdy mają wychodne, obserwuje je przy kuchennej pracy, współczuje, gdy muszą oddać swoje często nieślubne dzieci.

Dziennikarka portretuje niełatwy los młodych dziewcząt skazanych na łaskę i niełaskę państwa. Jednak nie zawsze jest źle, bowiem ''białe niewolnice" zyskują przyjaciół, opiekunów. Ponadto z kart tej pasjonującej publikacji dowiadujemy się o służbie m.in. Witolda Gombrowicza. To właśnie Anieli posługującej u twórcy Ferdydurke przypisuje się słowa: Koniec i bomba. Kto czytał ten trąba. Pojawia się informacja o polskich korzeniach... Angeli Merkel, jej prababcia, Anna Kaźmierczak była poznańską gospodynią.

Ale praca służącej to mimo wszystko awans i dotknięcie lepszego świata. Dla niektórych służba stanie się przygodą życia. Inne w rodzinie chlebodawców odnajdą przyjaciół.

Służące do wszystkiego to praca aktualna, wprawdzie wiele się zmieniło, mamy postęp technologiczny. Ale mentalnie niekoniecznie. Uwierać mogą jedynie feministyczne wstręty, ale ja na to nie zwróciłam  uwagi.

Ogólna ocena: 4,7/5.

Czytajcie:)



środa, 2 września 2020

Na imię jej było Anna, a na drugie ,,Solidarność''

Dorota Karaś, Marek Sterlingow, Walentynowicz. Anna szuka raju.

Moi Drodzy, na wstępie muszę przyznać, że już dawno nie czytałam tak dziwacznej książki, która  jest o wszystkim i o niczym. Zawartość merytoryczna poszczególnych rozdziałów jest sporna. Jedynie ciekawy jest, nieznany dotąd  życiorys Anny Walentynowicz, de domo Lubczyk. I do tej części rozważań nie mam zastrzeżeń. Natomiast nie rozumiem powodów, dla których autorzy szperają w życiu osobistym bohaterki.

Uparta i ambitna. Zawsze w centrum wydarzeń, w centrum polskiej historii. Tam, gdzie czuje się ważna. <Przodująca spawaczka>, <Bohaterka Sierpnia'80>, <Symbol Solidarności>.

Dziennikarze sugerują występowanie białych plam w życiorysie suwnicowej. Insynuują, że ta manipulowała swoim pochodzeniem tak, aby pasowało do ówczesnej sytuacji politycznej. W zasadzie treść zaczynała przypominać okładki popularnych tabloidów. Nie chodzi oczywiście o tworzenie hagiografii czy budowanie pomnika ze spiżu. Anna miała wady i zalety, jak każdy z nas. Chodzi o zrozumienie jej roli w najnowszej historii Polski.

Kobieta nie była wylewna i skora do zwierzeń. Raczej zachowawcza i zdystansowana, nie uzewnętrzniała swoich przeżyć wojennych. Milczała o doświadczeniach głodu, chłodu, bólu,  przemocy i o pracy ponad siły:

Życie prywatne Anny skrywa wiele tajemnic. Nie opowiadała o tym, co przeżyła w czasie wojny. Uciekła od rodziny, która zabrała ją z Wołynia. Będąc w ciąży rozstała się z ojcem dziecka. Nikomu, nawet synowi nie zdradza jego tożsamości.

 

Ani jej nie oskarżajcie, ani nie brońcie. Spróbujcie zrozumieć. Hanna Krall

Zamiarem publicystów jest przekonanie nas, że Anna Walentynowicz była podatna na wpływy innych, ponadto zachłanna i pazerna:

Na  przeprosiny dostaje sukienkę, kożuszek i buty z cholewkami. Następnego dnia wycofuje zeznanie.

Sprawa była poważna, bowiem dziewczyna została pobita przez opiekunów. Świadkiem wydarzeń był sąsiad, który zgłosił sprawę na milicję. Niepotrzebnie też trywializują  chorobę: 

W domu poleguje na łóżku. Mąż jest na każde jej zawołanie.

Dorota Karaś i Marek Sterlingow zaznaczają, iż dywagacje nie są podlizywaniem się komukolwiek. Owszem, to rewizja biografii matki ''S" na własne potrzeby. Autorzy próbują nadać poszczególnym sprawom własne, wydumane znaczenie. Starają się udowodnić założenie: bo to zła kobieta była.

Na koniec pojawiają się sformułowania, które w oczywisty sposób przeczą faktom historycznym. Karaś i Sterlingow deprecjonują osiągnięcia pani Ani w walce z ustrojem. Ba! Twierdzą nawet, że była jedyną odpowiedzialną za rozpad w strukturach związku. Przecież to nonsens i niebywała ignorancja. Było zupełnie inaczej. I za to dwie oceny niżej.

Tytuł biografii Walentynowicz. Anna szuka raju jest wielce frapujący i intrygujący. Ale niech Was nie zmyli.  Bowiem wedle mojego odczucia książka jest elementem szeroko zakrojonej akcji wymierzonej w rzeczywistą bohaterkę Sierpnia' 80 i ,,Solidarności".

Cóż, nie sprawdziły się wróżby kpt. SB Józefa Buraka: 

Pani nigdy nie będzie w encyklopedii.
 Na szczęście.

Oczywiście można zapoznać się z tymi dywagacjami, ale trzeba zachować wobec nich dystans i krytycyzm wobec przedstawionych wydarzeń oraz faktów historycznych. A najlepiej zaznajomić się wcześniej z pracą prof. Sławomira Cenckiewicza: Anna ,,Solidarność":https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/01/biografia_31.html

Ocena: 3/5.










Zabić papieża

 Jacek Tacik, Zamach. Jan Paweł II. 13 maja 1981 roku.

O zamachu na Karola Wojtyłę napisano i powiedziano już wiele, powstały filmy. Lepsze i gorsze. Reportaż dziennikarza nieco wyróżnia się od dotychczasowych publikacji  w tej materii. Dlaczego?

Autor przeprowadził własne śledztwo,spotkał się osobiście z Ali Agcą.

Pociągnął za spust. Pistolet Browing HP zareagował- wyrzucił z siebie dziesięciometrowy pocisk, który leciał z prędkością trzystu pięćdziesięciu metrów na sekundę. Niewidoczny dla ludzkiego oka. Pielgrzymi, którzy byli na Placu Świętego Piotra, usłyszeli przeraźliwy huk. A po nim drugi. Trzecia kula nie wydostała się z lufy...


Strzelałem, żeby zabić. 

Jacek Tacik trzy lata pracował nad książką, starając się zachować profesjonalizm i rzeczowość. Nie kieruje się utartymi schematami. Uważam, że udało mu się zachować bezstronność.

Cały świat zamarł, kiedy 13 maja 1981 roku głównym placem Watykanu wstrząsnęły huki wystrzałów. Czy Jan Paweł II przeżyje?- to dramatyczne pytanie cisnęło  na usta milionów wiernych pod każdą szerokością geograficzną.

Publicysta przypuszcza, iż w wydarzeniach z 13 maja 1981 roku uczestniczył ktoś jeszcze. Zdecydowanie odrzuca udział Agcy, więcej, jest przekonany, że go tam nie było... Tacik konkluduje, iż wyrok na Karola Wojtyłę zapadł w Związku Sowieckim, wykonawcami miały być bułgarskie służby bezpieczeństwa. Autor sądzi też, że STASI pomagała w tuszowaniu faktycznych zleceniodawców zabójstwa.

Rozważania składają się z 26 rozmów, interlokutorami dziennikarza byli: osobisty lekarz papieża, prokurator prowadzący śledztwo, Ali Agca. O wydarzeniach opowiadają także polscy politycy: Lech Wałęsa, jeszcze żyjący generałowie: Jaruzelski i Kiszczak (bredzą jak potłuczeni), którzy podważali trop bułgarski. Swoje uwagi i spostrzeżenia wyrazili także: biskup Tadeusz Peronek, znany autor książek Krzysztof Mroziewicz.

Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na to co mówi brat porwanej Emanueli Orlandi, która została uprowadzona w 1983 roku (oba zdarzenia mają ze sobą wiele wspólnego) i do dziś nie wiadomo, co się z nią stało.

Dywagacje Jacka Tacika otrzymują ode mnie najwyższą notę: 5/5.

Polecam:))

wtorek, 1 września 2020

Fatum Kennedych: prawda i fikcja.

Gdy przystępowałam do lektury książki Edwarda Kleina Klątwa Kennedych, to zastanawiałam się, co autor chce nam przekazać. Bo tytuł rozważań dość patetyczny i sensacyjny. Sama treść też pozostawia wiele do życzenia, podobnie jak tendencyjny sposób prowadzenia narracji. Bez zaskoczenia. Autor przynudza.

Warto podkreślić, iż nie istnieje żadna klątwa familii Kennedych. To wymysł dziennikarzy i twórców dla opisania tragicznych wydarzeń spotykających ten ród.

Niezwykłe dzieje jednej z najsłynniejszych rodzin świata, nad którą ciąży tragiczne fatum. Czy rzeczywiście klątwa ciąży nad słynną rodziną od chwili, gdy sto pięćdziesiąt lat temu opuściła Irlandię, by przenieść się do Ameryki? Zabójstwo prezydenta Kennedy'ego to tylko najsłynniejszy dramat z ciągu morderstw, tragicznych wypadków i przedwczesnych śmierci naturalnych.

Wszystko zaczęło się od nieszczęsnej Rose, którą poddano lobotomii. Reperkusją było trwałe upośledzenie umysłowe. Rodzice ( w tym ortodoksyjna matka katoliczka) i bracia wstydzili się dziewczyny...

Podczas II wojny światowej zginął Joseph Patrick Kennedy Jr. Kilka lat później w katastrofie lotniczej zginęła Kathleen Cavendish, o której również prawie nie mówiono ( miała czelność poślubić rozwodnika).   

22 listopada 1963 roku w Dallas został zamordowany John Fitzgerald Kennedy (przez ''samotnego strzelca"), pięć lat później w hotelu Los Angeles ginie jego brat ''Bobby", Robert Francis Kennedy....

To nie koniec dramatycznych wydarzeń...

Spotkałam się z kilkoma wersjami rzekomej klątwy. Pierwsza z nich zakłada, iż Joseph Patrick Sr., w trakcie jednej z podróży, miał wydać  modlącego się Żyda. W odwecie ten ponoć przeklął jego wszystkich  męskich potomków.

Drugi wariant to ten, kiedy Jacqueline Kennedy poznała Arystotelesa Onassisa, wedle dewizy:  strzeż się Greka niosącego złote dary.

Edward Klein z wielkim rozmachem zmarnował potencjał tej książki; mogła być lepsza i wartościowa.

Ocena; 2/5.