sobota, 25 września 2021

Służby. Miłość. Interesy polityczne

Na weekend więc polecam świetną książkę Sebastiana Rybarczyka, Najtajniejsza broń wywiadu. Tu jest wszystko: skandale, wielkie pieniądze, afery szpiegowskie. Również w kobiecym wydaniu.


Kto i dlaczego chciał zlikwidować Fidela Castro? Kim był Dmitrij Bystrolotow? W jaki sposób werbowano do współpracy płeć piękną? I jaką konkretnie rolę musiały odegrać. Kim była słynna ''piątka z Cambridge"? Czy rodzące się uczucie między agentami, miało szansę przetrwać? Czym wsławiła się Mata Hari? Czy jej legenda jest prawdziwa? O tym  wszystkim przeczytamy w tej arcyciekawej publikacji. Dostajemy  zajmujący, lecz mocno uproszczony portret największych wywiadów świata. Niewątpliwie większość ukazanych tu historii jest interesująca. 

Co ważne, nie mamy do czynienia z suchymi faktami, naszpikowanymi skomplikowaną terminologią. O nie, Sebastian Rybarczyk potrafił zaintrygować czytelnika, zwłaszcza barwnie przedstawiając życiorys znanego pisarza. I dlaczego tak surowo go ocenia (zasłużenie), pisząc:

Gdyby istniał Olimp głupoty intelektualistów, to z pewnością Ernest Hemingway byłby tam jednym z bogów. Po jego prawicy mogłaby usiąść bez cienia zażenowania jego żona Martha Gellhorn.

Tych historii jest piętnaście i wszystkie są autentyczne, nie mamy do czynienia z fikcją literacką. Służby wiedzą o tobie wszystko, uciekną się do każdego sposobu, aby osiągnąć zamierzony cel. Niezależnie od płci.

Sprawdziła się zapowiedź wydawcy, że lektura wciąga. W związku z tym, iż tematyka służb specjalnych (również tych z naszego podwórka) absorbowała mnie od dawna, z nieukrywaną satysfakcją sięgnęłam po tę pozycję, która spełniła moje oczekiwania.

Dziennikarz szerzej opisał  sprawę zamachu na Comandante, czegóż to nie wymyślano! Amerykańskiemu wywiadowi inwencji nie brakowało, podobnie jak dyktatorowi sprytu i czujności.

W tekst wkradło się kilka literówek, warto przeczytać. Dla lepszego zrozumienia zagadnienia zamieszczono podręczny wykaz skrótów.

wtorek, 21 września 2021

Kobieta i służby

Sięgając po książkę Anety Wybieralskiej, Tajne blizny. O czym milczę od lat, nie oczekiwałam może wielkiego wow, ale sensownej opowieści ubarwionej licznymi anegdotkami. Lecz treść przynosi mocne rozczarowanie, ponieważ potencjał publikacji został zmarnowany. Z lektury niczego nowego się nie dowiemy, rozumiem, że nie o wszystkim jeszcze można pisać.


Ale i tak znaczna część rozważań nadaje się do kosza. Niestety. Owszem, czyta się szybko, lecz to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o zalety.

Spodziewałam się też lepszego warsztatu. I więcej klasy w ocenie poszczególnych wydarzeń i osób; w zamian otrzymujemy propagandową papkę o usłużnych historykach. Aneta Wybieralska stygmatyzuje wszystkich tych, z którymi się nie zgadza (zaściankowi politycy, etc.). Oczywiście żadne konkretne nazwiska nie padają. Nie widzę żadnego powodu do nadużywania rynsztokowego słownictwa.

Dużo nam powie to, kto objął patronat medialny nad wspomnieniami. Mianowicie chodzi o skrajnie antyklerykalne pismo, Fakty Po Mitach. Są duchowymi spadkobiercami Faktów i Mitów, gdzie publikował oprawca księdza Jerzego Popiełuszki, kapitan Grzegorz Piotrowski.

Nie jest tak, że zupełnie nie podzielam sądów pisarki, dzieje się to zbyt rzadko (np. w kwestii przemocy wobec kobiet, zdrad). Z innych walorów: płynna narracja, dystans do opisywanych wydarzeń i samej siebie. Dodatkowo autorka ma też poczucie humoru. Kobieta, będąc związaną z resortem spraw wewnętrznych, nie szczędzi nam pikantnych szczegółów: kto, gdzie i z kim. Czy była to służba ojczyźnie? Wybieralska jest przekonana, że tak; mam inne zdanie. Tym bardziej że była dość zaangażowana w ''służbę ojczyźnie". Ponadto, za dużo uwagi poświęca sprawom prywatnym, także nie swoim.

Niewątpliwie praca pań w służbach specjalnych nigdy do najłatwiejszych i najprzyjemniejszych nie należała; zmagały się z przemocą, również tą seksualną.

Na koniec jeszcze jedna uwaga: magister to tytuł wyłącznie zawodowy. Stopień naukowy posiadają wszystkie osoby z tytułem doktora i wyżej.


sobota, 18 września 2021

Czy głowa Kościoła może się mylić?

Na te i inne pytania odpowie Paweł Lisicki w publikacji Dogmat I Tiara. Po świetnym  Lutrze, oczekiwałam, iż recenzowana pozycja okaże się równie zajmująca. Nieco się rozczarowałam, choćby ze względu na wysublimowany i dość skomplikowany sposób prowadzenia narracji (do którego jestem jednak przyzwyczajona). Jednego autorowi odmówić nie możemy, erudycji i zaangażowania się w tematykę, o której pisze. To człowiek wielu pasji, eseista, pisarz i tłumacz. 


Publicysta zaznacza, że nie chodzi o dosłowny upadek; to raczej metafora. Samo pojęcie dogmatu ewoluowało, dziś je interpretujemy zupełnie inaczej, niż kilka wieków temu. Początkowo były to wytyczne, zarządzenia. W późniejszych latach dogmat oznaczał swoisty kodeks wiary, norm, moralności. Od XIX wieku podkreśla się, że prawidła te muszą mieć identyczne znaczenie, jak te, które uzyskały w momencie ogłoszenia. Źródłosłów terminu sięga języka greckiego dogma, dokein, to pogląd, opinia.

Treść jest hermetyczna, co nie oznacza, że nie warto przeczytać tej arcyciekawej książki. Redaktor naczelny tygodnika Do Rzeczy rozprawia się ze współczesnymi ''reformatorami" Kościoła katolickiego, którzy uraczą każdą radą. Punktuje ich niekonsekwencję, hipokryzję i schematyzm w myśleniu i przesuwanie granic między tym, co dobre, a co złe. Dziś aprobują coś, co sami wcześniej potępiali.

Kim był papież pokoju? Czym jest gnoza? Jak na przestrzeni dziejów zmieniało się nauczanie papieży? Czym w istocie są dogmat i tiara? Co zrobić, gdy siostry zakonne domagają się prawa do aborcji?

Zgodzić się należy z Pawłem Lisickim, że najważniejsi dostojnicy kościelni stają się celebrytami, tracą autorytet i tak już nadwyrężony. Rzecz jasna, dziennikarz nie polemizuje z oficjalną nauką Kościoła, wciąż jest jej wierny; nie wdaje się w ocenę słuszności dogmatów. Autor nie udziela żadnych recept.

Czy mogę polecić te rozważania? Zdecydowanie tak. Na końcu dywagacji zamieszczono podręczny słownik, objaśniający znaczenie definicji występujących w  publikacji. Po Dogmat I Tiarę... winny sięgnąć wszystkie osoby, którym bliskim są omawiane zagadnienia.



środa, 15 września 2021

Banalność zła

Ks. Dariusz Oko, Lawendowa mafia. Z papieżami i biskupami przeciw homoklikom w Kościele.

Czyli próba rozprawienia się z lobby homoseksualnym  w Kościele.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pedofilia to zło, które z całą mocą należy piętnować i zwalczać. Winniśmy nazywać rzeczy po imieniu, niezależnie od tego, kto jej się dopuszcza (ksiądz, wychowawca, trener czy tzw. ''dobry wujek"). Każdy sprawca musi zostać ukarany; milczenie i brak reakcji dodatkowo potęgują krzywdę ofiar. Nie wolno nam jednak patrzeć na tego typu czyny przez pryzmat jednej grupy społecznej; pedofilia wiele imion ma.


Geneza pojęcia lawendowej mafii sięga drugiej połowy XX wieku, wykluło się dla opisania zachowań dewiacyjnych niektórych duchownych, którzy dodatkowo uwielbiali życie na wysokim poziomie. Prekursorem terminu był Andrew Greeley, amerykański ksiądz i socjolog, zwracający uwagę na ich dominację w życiu społecznym. W polskich realiach problem ten szerzej widzą księża profesorowie: Dariusz Oko, Andrzej Kobylański. Kilka lat temu zabrał również ks. Tadeusz Isakowicz- Zalewski.

Ze względu na tematykę, lektura do najprzyjemniejszych nie należy. Ale w tym przypadku nie o to tu chodzi. Skandale seksualne, które wstrząsnęły Polską. Prof. Dariusz Oko pisze o kuriozalnych postulatach pewnych środowisk, atakach ze strony lewicowo-liberalnej. Krucjata mająca na celu zdyskredytowanie takich osób jak autor niniejszej syntezy. Ustalenia napawają niesmakiem, szokują.

Lobby homoseksualne ma długie ręce, osoby z nim związane (ekonomicznie, itd.) niosą na swych barkach sztandar rewolucji obyczajowej, a co za tym idzie, ''inżynierii'' społecznej. Kapłani sodomici są mocno usadowieni w instytucji kościelnej, mają potężnych protektorów, sponsorów. Dość wspomnieć o produkcjach Tomasza Sekielskiego, bądź Sylwestra Latkowskiego.

Nie zgodzę się z poglądem, iż każdy gej ma skłonności do przemocy, również na tle seksualnym. Podobnie, jak nie każdy ksiądz jest pedofilem czyhającym na dzieci. Lecz nie jest to książka, w której przeważają treści homofobiczne, jak chcą to widzieć strażnicy poprawności politycznej. Słusznie zwrócono uwagę na szkodliwość tuszowania tego zjawiska i reakcji pod publikę.

Opracowanie Lawendowa mafia to pozycja ważna i potrzebna, pokuszę się o tezę, że hierarchowie Kościoła zostali postawieni pod ścianą, zwłaszcza gdy nowe występki duszpasterzy ujrzały światło dzienne. Wcześniej czy później taka praca musiała powstać.

Prof. Oko operuje konkretnymi nazwiskami, datami, faktami i okolicznościami. Warto zapoznać się z zamieszczonymi przypisami.

poniedziałek, 13 września 2021

Majski wielkim komunistą był

Gabriel Gorodetsky, Dzienniki Majskiego. Ambasador Stalina odsłania kulisy dyplomacji.

Większości z nas, nazwisko jednego z sygnatariuszy układu Sikorski- Majski (30 lipca 1941), jest doskonale znane. Postanowiłam więc sięgnąć po zapiski Iwana Michajłowicza- Lachowieckiego, aby przekonać się, co ów chce nam przekazać. Kreatywności odmówić mu nie możemy, nie zmienia to  całościowej oceny o nim. 


Podzielam pogląd izraelskiego historyka, że autor recenzowanych wspomnień nie fabrykuje swoich notatek (odpowiadających sowieckiej wykładni dziejów). Lecz w przypadku pamiętników trudno ustalić rzeczywiste intencje piszącego. Bohatera stać na bezpośredniość, cechuje go też doskonały zmysł obserwacji. Jego pióro jest wyrafinowane; potrafi uchwycić kluczowe kwestie. Ponadto polityk to znakomity poeta i niezrównany prozaik, autor powieści Blisko i daleko. Ponoć niezłej. Przejawia jednak  sposób myślenia typowy dla komunistów. 

Kim był Iwan Majski?

Jak podaje Gabriel Gorodetsky, polityk ten miał zataić informację o swoim pochodzeniu. Mianowicie chodzi o to, że był potomkiem polskich Żydów. Ambasadora uformowało wiele okoliczności, aresztowany już w 1905 roku za udział w rewolucji. Jego ambicje były zdecydowanie literackie; raczej intelektualista niż polityk. Zdecydowała wojna.

Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Jedno jest jasne: z końcem wojny sprawa polska będzie jednym z najtwardszych orzechów do zgryzienia.

Profesor raczy nas licznymi ciekawostkami, choćby taką, że ''Majski" to pseudonim literacki przyszłego dyplomaty. Obrał go w 1909 roku na emigracji w Niemczech. Diariusz został solidnie opracowany, ale zaznaczyć muszę, iż jest to tłumaczenie skróconej wersji. Przekład jest dobry, otrzymujemy ciekawe komentarze. Sam raptularz Iwana Majskiego jest unikatowy pod wieloma względami, m.in. dlatego że Stalin reagował histerycznie na próby sporządzania raportów, inne dokumenty niszczono. Oczywistym jest więc, że prowadzenie Dziennika stawało się zajęciem niebezpiecznym.

Wspomnienia zawierają wiele trafnych i racjonalnych spostrzeżeń, są okraszone zdolnościami analitycznymi. Śmiech politowania wzbudza  nabożne traktowanie satrapy ZSRR, o którym autor pamiętników pisze: najwyższa instancja. W każdym razie warto zwrócić uwagę na wstęp naukowca, naświetlającego nam pewne problemy. 

Układ Sikorski- Majski miał przywracać stosunki dyplomatyczne między Polską a ZSRR, zerwane 17 września 1939 roku. Stronę polską reprezentował gen. Władysław Sikorski. Sprzeciw zgłosiła część składu rządu RP na uchodźstwie, ponieważ nie potwierdzał granicy polsko-radzieckiej zakreślonej w traktacie ryskim. Działania przyczyniły się do kryzysu gabinetowego, dymisji ministrów, etc. Cóż, układ Sikorski- Majski mógł zmienić wiele, tak się nie stało.

Wywody rozpoczynają się już w 1934 roku a kończą w 1943 roku, kiedy Majski został odwołany z placówki.

Lektura Dzienników Majskiego winna zainteresować wszystkich pasjonatów historii, interesujących się II wojną światową i jej następstwami.

 

 

czwartek, 9 września 2021

Destrukcyjny charakter sekty

Noc listopadowa 1978 roku była dziwna, nastroje minorowe. Czyżby wyznawcy Jonesa, przeczuwali nadciągający kataklizm? Wydarzenie to przeszło do historii pod nazwą ''białej nocy". Wówczas to śmierć poniosło ponad 900 kobiet, dzieci i mężczyzn. Niektórzy posłuchali mentora i w sposób spontaniczny odebrali sobie życie. Innym, którzy chcieli żyć, zaaplikowano cyjanek. O genezie tego mordu i o innych rzeczach, ze swadą opowie nam Jeff Guinn, w publikacji Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa.

James Warren powszechnie znany jako ''Jim" Jones to kaznodzieja i przywódca ugrupowania Świątynia Ludu, który uwiódł miliony, po to, aby za chwilę ich zgładzić. Ale po kolei. Jonestwon to osada powstała na polecenie przywódcy sekty. Tereny te kupiono za bezcen. Dosłownie.


Z jednej strony guru był osobą niezwykle charyzmatyczną, umiał słuchać, przyciągał ludzi. Wydawać by się mogło, że odznaczał się szlachetnymi przymiotami, wrażliwością na krzywdę innych, zwłaszcza Afroamerykanów. Potępiał segregację, piętnował nierówności społeczne. Tylko że w tej  charakterystyce pojawia się pewien rys, mianowicie, drugie, mroczne oblicze Jonesa. To człowiek o zaburzonej osobowości (prawie tak samo jak Charles Manson), psychopatycznej i sadystycznej. Bohater recenzowanego reportażu z lubością znęcał się nad ludźmi (sprytnie wykorzystywał nadarzające się okazje) i zwierzętami. Był prawdziwym okrutnikiem. W dodatku zafascynowany Adolfem Hitlerem, Nikitą Chruszczowem oraz ideologią marksistowsko- leninowską.

Twórca sekty już w dzieciństwie wyróżniał się specyficznym zachowaniem, znacznie odstawał od rówieśników.

Doskonale znamy mechanizm działalności sekt: początkowa pozorna życzliwość, zrozumienie trudnego położenia (najczęściej kłopoty osobiste) potencjalnej ofiary. Następnie: osaczanie, szantaż emocjonalny, manipulowanie. Jednym słowem, żerowanie na najniższych uczuciach.

Przez karty przewijają się same znane nazwiska: John F. Kennedy, Robert F. Kennedy, Martin Luther King. Autor w drobiazgowy sposób prezentuje nam dzieje tej wspólnoty, poruszając rozmaite sprawy.

Warto przeczytać.

Tekst został wyróżniony przez redakcję serwisu nakanapie.pl.

poniedziałek, 6 września 2021

Historia polityczna Polski w pigułce

Piątka u Semki. Jan Hlebowicz w rozmowie z Piotrem Semką.

Autobiografia jednego z najbardziej rozpoznawalnych publicystów w Polsce. Panowie prowadzą dysputy o dziennikarstwie, polityce, Adamie Michniku i Gazecie Wyborczej. Jednym słowem, do rzeczy.


Interlokutor Jana Hlebowicza odwołuje się do czasów swojej młodości, podejmowania rozmaitych decyzji, przyszło rozczarowanie redaktorem naczelnym GW, Lechem Wałęsą i innymi działaczami ''Solidarności". W tle dyskusji pojawiają się znane osobistości: Tadeusz Mazowiecki, bracia Kurscy, Kaczyńscy, Aleksander Hall, Donald Tusk, Marcin Król, Monika Olejnik czy Jerzy Urban.

Piotr Semka w tej ciekawej rozmowie kładzie nacisk na brak rozliczeń z komunizmem,  fikcji ustaleń w Magdalence. Wspomina o wyborze Karola Wojtyły na papieża. Nawiązuje do traumatycznych doświadczeń stanu wojennego i działalności antykomunistycznej. Konkluzje nie są optymistyczne: autorzy wytykają kołtuństwo wielu person, smutna refleksja o podeptanych ideałach i marzeniach. I o podziale na wy, my, oni, dawni przyjaciele stali się sobie obcy. Mamy zatem słodko-gorzką opowieść o życiu w reżimie.

Panowie zabierają nas w podróż po PRL-u i kraju młodej demokracji.

Dziennikarz tygodnika Do Rzeczy mówi wprost o fascynacji Adamem Michnikiem, który potraktował go (wówczas stawiającego pierwsze kroki w zawodzie) w sposób grubiański, ordynarny. Mimo to rozmówca historyka nie zniechęcił się do ''komandosa". Semka opowiada, iż brat stalinowskiego sędziego wyznawał zasadę: ''kto nie z nami, ten przeciw nam''. Przyszły redaktor naczelny miał nie tolerować przejawów  samodzielności, wymagał absolutnego posłuszeństwa, również w myśleniu. Wydaje się więc, że opinia Piotra Semki nie straciła na aktualności. Dlaczego Michnik przyciągał tłumy? Według publicysty główną przesłankę stanowiła atrakcyjność intelektualna i erudycja. Pęknięcie nastąpiło w 1987 roku, kiedy Michnik zaatakował Marcina Króla (próbującego porozumieć się z rządzącymi), nazywając go zdrajcą, który poszedł na układ z Urbanem. Późniejsza fraternizacja ''Adasia" z twórcą paskudnego Nie, pokazała skalę obłudy tego człowieka.

Czym była wiosna młodych? Komu zależało na zdławieniu buntów młodych robotników? I co miał z tym wszystkim wspólnego Lech Wałęsa?

Jan Hlebowicz zadaje konkretne pytania, uzyskuje też zdecydowane odpowiedzi. Piotr Semka ma niekwestionowany talent narracyjny, pytający nie boi się poruszać trudnych spraw. Zgłasza też pretensje pod adresem obecnie rządzącej partii.  Dostajemy obiektywne spojrzenie na wydarzenia, postaci. Recenzowana publikacja to prawdziwe, rzetelne kompendium odnośnie najnowszej historii Polski. Walorem wywiadu-rzeki są liczne fotografie i ładna szata graficzna.