środa, 30 grudnia 2020

Wszystkie drogi prowadzą do...Watykanu

Który Ojciec Święty umykał oficjalnej straży, aby móc spędzić czas w swoich ukochanych górach? Kto zmagał się z klaustrofobią? Który satrapa obawiał się Karola Wojtyły? Kto najczęściej odwiedzał Jana Pawła II i dlaczego tej osoby nie obowiązywał oficjalny, sztywny protokół dyplomatyczny? Tego i innych rzeczy dowiemy się z najnowszej książki Magdaleny Wolińskiej Riedi, Zdarzyło się w Watykanie. Kolejna odsłona 'skrawka ziemi", o ustroju teokratycznym.


Znów dostajemy rewelacyjną opowieść  o życiu za Spiżową Bramą. Dzięki autorce bestsellerowej Kobiety w Watykanie ( kto ciekaw, niech zajrzy:https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/03/skrawek-ziemi-najwazniejsze-karty-z.html), mamy możliwość zapoznania się z niezwykłymi historiami ludzi pracującymi dla Proboszczów Świata. Jeden z bohaterów tejże pracy relacjonuje wybór arcybiskupa z Polski na Stolicę Apostolską i pojawiający się dylemat: gdzież ten odległy Kraków leży? A znajdował się bliżej, niż myśleli:)


Luciano przez 27 lat obsługiwał windę w Pałacu Apostolskim, którą najwięksi tego świata jeździli do papieskiego apartamentu. Opowiada, jak uspokajał zdenerwowanego przed spotkaniem z papieżem Fidela Castro czy cierpiącego na klaustrofobię Woody'ego Allena.

Magdalena Wolińska- Riedi wie, co chce nam przekazać, przy czym unika taniej sensacji. Odświeża dzieje straży pożarnej w Watykanie, nawiązuje do pontyfikatów wielu papieży, na dłużej zatrzymuje się przy Polaku.

Dziennikarka pisze o kulisach konklawe, podpierając się historią. Wraz z nią zaglądamy do prywatnych kwater kardynałów, ale z poszanowaniem ich intymności. Zagłębiamy życie codzienne głowy Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Kobieta sięga do wydarzeń z 16 października 1978 roku i to co po nich nastąpiło: euforia i nadzieja stały się zaraźliwe.

Publikacja Zaczęło się w Watykanie, jest porywającym przekazem współpracowników najsłynniejszego Polaka, ale nie tylko. Rozważania są niepowtarzalne ze względu na  osobiste doświadczenia rozmówców korespondentki TVP.

Ostrzegam, lektura do pochłonięcia w jeden wieczór.

Ocena: 5/5.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Od idealistów do koniunkturalistów, czyli jak lewica ukazuje dzieje ''Solidarności''

Moi drodzy, jak u Was jest z postanowieniami, bo u mnie kiepsko. Ale dlaczego o tym wspominam? Ponieważ znów skusiłam się na książkę z wydawnictwa, z którego miałam już nic nie zamawiać. Bruno Drwęski, Zagrabiona historia Solidarności. Został tylko mit.


To dzieje  związku zawodowego rozpoznawalnego na całym świecie w krzywym zwierciadle. Już w przedmowie do wydania polskiego, historyk wystawia laurkę czasom słusznie minionym: Pomimo niedociągnięć Polska Ludowa przywróciła nie tylko dumę narodową, ale także żywotność kulturową i społeczną.      

Bruno Drwęski nie dopuszcza do siebie myśli, że chory system, jakim niewątpliwie był komunizm, upadł i narodziło się coś zupełnie nowego, zdrowego. Dziwna i niezrozumiała to geneza. Dopiero później okaże się, że ''S" przesycona była warcholstwem, pieniactwem i kunktatorstwem. Autor pisze: 
Paradoksem tej historii było to, że po ponad 30 latach realnego socjalizmu system ten wytworzył opozycyjny związek zawodowy.
Profesor zostaje advocatus diaboli komunistycznych aparatczyków, broni gen. Wojciecha Jaruzelskiego i decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego. Kolportuje twierdzenia, które już dawno zostały obalone: Na przekór uporczywej legendzie musimy uznać i upowszechniać prawdę, że ogłoszenie stanu wojennego w Polsce zakończyło się sukcesem, ponieważ spotkało się z czynnym poparciem ze strony licznych Polaków i biernym znacznie  większych z nas? A skąd to wie, tego już nie wytłumaczył. 

Drwęski wnioskuje, trochę się przy tym kompromitując: Większość Polaków przyjęła zastosowanie tego środka z pewną ulgą, ponieważ pozwoliło to na przywrócenie porządku w kraju i uniknięcie interwencji z zewnątrz. To mało racjonalna ocena  stanu wojennego, wojny wypowiedzianej własnemu narodowi. I znów  stwierdzenia niemające pokrycia w rzeczywistości. A co z ofiarami junty wojskowej? O nich już politolog nie raczył napisać. Że nie wspomnę o grupie komando, która zajmowała się eliminowaniem niewygodnych osób: ''Popiełuszko ma się znaleźć", haniebne słowa Czesława Kiszczaka.

Publicysta bagatelizuje bestialstwo władzy w kopalni ''Wujek", usprawiedliwiając jednego ze współwinnych masakry górników: Z powodu tego tragicznego wydarzenia premier Jaruzelski wyraził publiczne ubolewanie.

Nie wiadomo też na jakiej podstawie Bruno Drwęski twierdzi, iż: Kościół katolicki w Polsce był podzielony. Prymas raczej okazywał zrozumienie dla stanu wojennego, podczas gdy niektóre parafie pomagały podziemnym działaczom. Toż to rzeczywiście prawdziwy skandal. Naukowiec w negatywnym świetle ukazuje działalność m.in. księdza Jerzego Popiełuszki, tworząc kuriozalne tezy: Przyczynił się do zaostrzenia napięć w społeczeństwie i wewnątrz partii. No cóż, z komunistycznego punktu widzenia tak. 

Na potępienie zasługuje sformułowanie: 

Represje przeciw innym rodzajom nielegalnej działalności miały charakter umiarkowany,  a przypadku brutalnych interwencji, a nawet zabójstw, które można wskazać, wydają się należeć bardziej do kategorii błędów zawinionych przez nadgorliwych funkcjonariuszy niż czynów umyślnych. 
Zatem skatowanie Grzegorza Przemyka, Emila Barchańskiego,  Stanisława Pyjasa.. było ''błędem zawinionym" (okropne sformułowanie, nieprawdaż?), z którym władza nie miała nic wspólnego, jest przejawem wyjątkowo złej woli.

Autor użala się, że słowo komunista jest inwektywą służącą stygmatyzowaniu  przeciwników politycznych. Jasne, ''socjalizm" brzmi lepiej.

Reasumując, ocena będzie jedna: 1/5, w szczególności za brak bibliografii.

Biblioteka Przeglądu,Fundacja Oratio Recta, Warszawa 2020.

sobota, 26 grudnia 2020

Świąteczne spotkanie z Chyłką i Zordonem...

 ...Którzy znów mają kłopoty, i to większe niż się spodziewają.

Umorzenie stanowi dziewiąty tom z cyklu o piekielnie inteligentnej pani mecenas, która trzęsie całym wymiarem sprawiedliwości. Kolejna znakomita część przygód najsłynniejszego prawniczego duetu.

Powracają sprawy sprzed lat i starzy przyjaciele. Bohaterka ukrywa przed Kordianem faktyczny stan swojego zdrowia, podejmuje się obrony człowieka oskarżonego o zamordowanie z zimną krwią żony i dzieci.

Idealna rodzina. Szczęśliwe małżeństwo, kochająca żona i oddany mąż. dla którego dwoje dzieci jest całym światem. Wydawało się, że nic nie zakłóci idylli, którą cieszyli się Skalscy. Do czasu. Pewnej nocy sąsiedzi słyszą krzyki dochodzące z domu, a kiedy policjanci zjawiają się na miejscu, odnajdują bestialsko zamordowaną matę i jej dzieci. Jedyny trop wiedzie do głowy rodziny, mimo że mężczyzna nigdy nie podniósł ręki na bliskich.

Przed  Joanną Chyłką niełatwe zadanie, musi dokonać rzeczy niemal niemożliwej. Ale to nie pierwszy raz, kiedy podejmuje się takiego wyzwania. Tym bardziej, iż oskarżony przyznaje się do zarzucanych mu czynów....

Dlaczego zabił? Co takiego sprawiło, że z idealnego męża zmienił się w potwora?

Remigiusz Mróz kolejny raz podejmuje temat ważny społecznie, a mianowicie chodzi o zespół stresu pourazowego,  z którym zmaga się były żołnierz. Dolegliwość ta dotyczy osób będących świadkami traumatycznego wydarzenia. Przynosi ogromne reperkusje, podobnie jak przemoc czy depresja. Wielki plus dla pisarza za poruszenie tej kwestii, która jest raczej pomijana w oficjalnym dyskursie. Oprócz tego mamy zmagania prawniczki z poważną chorobą. 

Kim jest Architekt i jakie ma zamiary?

Książkę czytało się dobrze, choć można odnieść wrażenie, że Chyłka straciła rezon i okrzepła w swoich błyskotliwych ripostach. Zaletą jest płynna narracja i nieprzewidywalne postaci, jak to u Mroza bywa:)

Ocena: 5/5.

czwartek, 24 grudnia 2020

Na chwilę przed Wigilią i świąteczną celebracją...

..Omówię książkę Jaka Polska po wojnie? Ani sanacyjna, ani sowiecka, pod red. Pawła Dybicza. Ale za nim to nastąpi, złożę Wam najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia. 

Zatem, moi kochani: Sienkiewicza na półce, Soplicy w lodówce, Sobieskiego na stole, Zygmunta w portfelu:)

 

Tym razem to zbiór dokumentów, tekstów źródłowych, prywatnych opinii wysokich przedstawicieli państwa, wypełniają znaczną część publikacji. Są to m.in: Odezwa premiera Władysława Sikorskiego do Narodu Polskiego, Informacja gen. Grota- Roweckiego na temat stosunków społecznych w okupowanej Polsce i partii politycznych, etc. Dokumenty pochodzą z lat 1939-1944, zawierają komentarze autorów, z którymi nie sposób się zgodzić. 

Nie zaskakuje obrona Armii Czerwonej i jej ''sukcesów", ani tym bardziej mało wyważona krytyka sanacji czy rządu londyńskiego. U nich to typowe. Książka z tezą, a więc bez szczególnej wartości. Autorzy mieli ambicję opisania XX-wiecznych dziejów Polski, opluwając przy tym Instytut Pamięci Narodowej. Nie ustają w rozpływaniu się nad wspaniałością nieboszczki PRL i marzy im się rehabilitacja pewnych osobistości.

Dybicz i Stępień przejawiają fobie w stosunku do IPN, dekomunizacji i lustracji, dopatrując się wszelkiego zła. Dostrzegalne są (choć nieudolne) próby podjęcia dyskusji z historykami w zatrudnionymi w z nienawidzonej przez nich instytucji. Jakby zapomnieli, że IPN kierowali ludzi o różnych przekonaniach politycznych i zapatrywaniach na historię naszego kraju. Wystarczy porównać dwie różne osobistości jak Leon Kieres czy Janusz Kurtyka.

Sam fakt, że ktoś myśli inaczej  nie jest niczym nagannym, nie stanowi przeszkody ku racjonalnej ocenie poszczególnych wydarzeń. Wszak nauka lubi wszechstronność. Nie da się obronić poprzedniego ustroju, który przyniósł wiele ofiar. Był zbrodniczy, podobnie jak faszyzm czy nazizm.

Dziennikarze przesadzają w zachwytach nad Wandą Wasilewską ( koniecznie z adnotacją, że była chrześnicą Józefa Piłsudskiego), Zygmuntem Berlingiem. Instrumentalnie traktują dokumenty. Treść jest czytelna i uporządkowana.

Czytając pracę  Jaka Polska po wojnie? napotkałam takie ''kwiatki" ( obrona, a jakże Polskiego Manifestu Komunistycznego): 

Polska zwróciła się po kilkuset latach znów ku Zachodowi, że przez kilkadziesiąt lat rządy Polski Ludowej przygotowywały ją, by stała się elementem jego cywilizacji.
 Dalej jest jeszcze lepiej: 

To PKWN i jego następcy wykształcili Polaków, zmienili kraj latyfundiów i przywilejów grup w państwo obywateli, którzy po dziesiątkach latach zdecydowali i powrocie do demokracji parlamentarnej.

I wszystko jasne, ocena 3/5 ( ze względu na ciekawy dobór tekstów).

wtorek, 22 grudnia 2020

Dąbrowszczacy. Żołnierze wolności czy zniewolenia?

W przerwie od świątecznej krzątaniny, postanowiłam zrecenzować pracę Piotra Ciszewskiego pt. Dąbrowszczacy. Na świecie szanowani, w Polsce poniżani. Od razu zwrócę Wam uwagę na fakt, iż publicysta nagimnastykował się, aby obalić zarzut o komunistycznym rodowodzie tej formacji, którą nadzorowała NKWD.


Kilka lat temu, wraz z nadchodzącą dekomunizacją ulic, Instytut Pamięci Narodowej uznał Dąbrowszczaków za organizację walczącą o budowę stalinowskiego państwa  i służącą zbrodniczej ideologii. Dziennikarz próbuje dowieść, że było inaczej. Już na początku swoich dywagacji utyskuje na wymienioną wyżej instytucję i historyków będących krytycznie ustosunkowanych wobec Dąbrowszczaków.

Kim w istocie byli ochotnicy wojny domowej w Hiszpanii rozgrywającej się w latach 1936-1939, że wzbudzają tyle emocji? Na temat ich działalność informacje są rozbieżne. Dla jednych wciąż pozostają realizatorami polityki stalinowskiej na Półwyspie Iberyjskim. Inni zaś, jak autor omawianej książki, są przekonani, że padli ofiarami rzekomo zakłamanej polityki historycznej. Dla IPN- u jest jasne, że termin 'dąbrowszczacy' dotyczy wyłącznie komunistów i innych ochotników (przeważnie narodowości polskiej) XIII Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego.

O tym jak wyglądało werbowanie, wspominała w 1940 roku Romana Szykier-Toruńczyk, działaczka Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej: 

Polegał na  ilościowym i efekciarskim mnożeniu liczby ochotników. Brano każdego, kto podszedł podstępem i okłamywaniem, czczą obietnicą i argumentem pieniężnym usiłowano ściągnąć do Hiszpanii kandydatów na dąbrowszczaków. Werbowano przypadkowych ludzi, pod polskim konsulatem (..). W naszym wydawnictwie polskim <dzienniku Ludowym> było ogłoszenie, że jest praca rolna dla Polaków. W lokalu dowiadywali się dopiero o tym, że tu nie o pracę, a o wyjazd do Hiszpanii chodzi.

Warto pamiętać, że propaganda komunistyczna zrobiła swoje. 5 tys. ochotników kuszono karierą w ''nowe" Polsce. Obiecywano wikt i opierunek. Sam sowiecki oficer mający polskie korzenie, Karol Świerczewski, w liście do Dąbrowszczaków pisze: 

Rok temu do ziemi hiszpańskiej [...] przybyły pierwsze grupy górników, robotników i chłopów polskich, by tutaj ramię w ramię z bohaterskim ludem hiszpańskim podjąć walkę orężną o faszyzm Hitlera i Mussoliniego, by życie składać ofiarnie za wolność, za chleb, za przyszłość Polski pracującej.

Dąbrowszczacy stanowili galerię różnych osobowości. Znaczna część członków ślepo wierzyła w system komunistyczny i jego przywódców. Niektórzy byli oddani sprawie aż do przysłowiowego bólu. Nie brakowało też i takich, co nie mogli odnaleźć swojego miejsca, i udział w tym przedsięwzięciu stanowił dla nich jakąś alternatywę.

Rozważania składają się siedmiu rozdziałów i kilku podpunktów. Lewicowe poglądy Piotra Ciszewskiego ujrzały światło dzienne. Podsumowaniem są biogramy Dąbrowszczaków, przypominają one jednak hagiografię niż rzetelną ocenę ich działalności. I jak zwykle bywa w przypadku opracowań tego wydawnictwa, nie zamieszczono bibliografii. Owszem, omówiono kluczowe syntezy poświęcone wojnie domowej w Hiszpanii, ale to wciąż za mało. Przypisy są skąpe, a treść nieuporządkowana. Szata graficzna nie zachwyca.

Ocena: 3,5/5

Źródła cytatów: www.plusminuspl/dabrowszczacy-zolnierze-stalina;

www.dorzeczypl/dobrowszczacy-mieso-armatnie-stalina


piątek, 18 grudnia 2020

Tłusty piątek

Całkiem niedawno otrzymałam przesyłkę z nowymi lekturami, w związku z tym, nadchodzący weekend zapowiada się smakowicie :D

W piątkowe przedpołudnie dotarły do mnie następujące pozycje:

*Piotr Ciszewski, Dąbrowszczacy. Na świecie szanowani, w Polsce poniżani (osobista dedykacja autora);

*Jaka Polska po wojnie. Ani sanacyjna, ani sowiecka, pod red. Pawła Dybicza i Józefa Stępnia (podpisy obu panów);

Kolejną publikacją jest: Zagrabiona historia Solidarności autorstwa Brunona Drwęskiego. Ostatnia to bardzo zwięzła biografia węgierskiego premiera ze wszystkimi jego blaskami i cieniami: Co ma Victor Orban w głowie.

Nazwa wydawnictwa Fundacja Oratio Recta ( dosłownie: mowa niezależna), które w swojej ofercie ma również lewicowy tygodnik Przegląd, brzmi intrygująco. Dziennikarze tego periodyku opowiadają się za postulatami strajkujących kobiet, punktują obecnych włodarzy oraz hierarchów Kościoła katolickiego. Ponadto, na stronie internetowej przeczytamy, iż: w proteście przeciw kłamstwom oficjalnej propagandy, Fundacja wydaje książki. Są wśród nich cztery tomy Historii PRL, oraz dwa tomy  Polski Rzeczywiście Ludowej, pięć tomów Zakłamanej historii Powstania.

W ostatnim czasie przeczytałam kilka prac sygnowanych przez Fundację Oratio Recta. Nie było to najlepsze doświadczenie, o którym wolałabym już nie wspominać w dzisiejszym wpisie. Poniższe linki odeślą zainteresowanych do wcześniejszych recenzji:https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/08/za-bieruta-nowa-huta.html https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/11/brednie-ktore-dobrze-sie-przedaja.html https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/05/kopoty-z-wykletymi.html https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/05/lewicy-kopotow-z-wykletymi-ciag-dalszy.html https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/07/lewicy-kopoty-z-historia.html.

Opracowania wzbudzają zastrzeżenie pod względem merytorycznym i estetycznym. Często treść jest ciekawa, ale wymaga korekty oraz uzupełnienia. Liczne literówki i niezbyt elegancko sformatowany tekst, wprowadzają w błąd.

Jednak znów postanowiłam dać szansę temu wydawnictwu, okaże się, co z tego wyniknie. Czy ktoś z Was zetknął się z tymi dziełami?

Oprócz tego w kolejce czeka Sławomir Koper, Tomasz Stańczyk i Ostatnie lata polskiego Lwowa, a także Remigiusz Mróz z Joanną Chyłką 😎😇😋😍

środa, 16 grudnia 2020

'Jak się mści WSI, WSW...' Dysputy o kontrwywiadzie wojskowym PRL

Przy środzie postanowiłam omówić monografię Lecha Kowalskiego Krótsze ramię Moskwy. Historia kontrwywiadu wojskowego. Otrzymujemy monumentalne dzieło, które niestety nie jest pozbawione wad. O tym za chwilę. 

Autor jest wojskowym, byłym oficerem Ludowego Wojska Polskiego. Ponadto doktor nauk humanistycznych w stopniu podpułkownika. Ma na swoim koncie liczne biografie dygnitarzy komunistycznych, np. generałów: Jaruzelskiego i Kiszczaka. Vide:https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/06/biografia.html  https://ladymakbet33.blogspot.com/2020/06/kolejna-potrzebna-biografia-autora.html.

Lech Kowalski charakteryzuje głównie bezpiekę wojskową, przypominając, że współpracowała z cywilną. Ale była od niej znacznie groźniejsza i wpływowa. Chodzi oczywiście o Wojskową Służbę Wewnętrzną ( WSW).




Bezpieczniackie służby cywilne zostały po roku 1989 poddane weryfikacji, natomiast wojskowe zwartym szykiem, spokojnie i bez strat, przemaszerowały ku nowej- jak sądziliśmy, niepodległej- już rzeczywistości.

Publikacja swoim zasięgiem obejmuje lata od 1957 do 1990, zatem od początków narodzin WSW, aż po kres. Jest następczynią  zlikwidowanego Głównego Zarządu Informacji MON. Zajmowała się zwalczaniem szpiegostwa przeciw SZ PRL, etc. Poznajemy kulisy bytu tego typu formacji oraz karier wielu nietykalnych, funkcjonariuszy, którzy do końca wiedli spokojne i dostatnie życie, nie niepokojeni jakimiś tam prokuratorami czy sądami.

Dr płk pisze o fikcji weryfikacji, wpływ byłych aparatczyków na życie polityczne i społeczne wciąż jest widoczny.

Uwiera mnie knajacki styl oraz rynsztokowe słownictwo. Inwektywy i epitety utrudniają odbiór pracy, i niestety są dyskwalifikujące. Badaczowi brakuje dystansu do opisywanej rzeczywistości. Za dużo emocji, które nie powinny dotyczyć  poważnej pracy naukowej.  Lech Kowalski winien kierować się zdrowym krytycyzmem, a tego mu zabrakło.

Kolejną moją uwagą jest fakt, iż  Krótsze ramię Moskwy... nie posiada źródłowych odnośników. Nie sporządzono też bibliografii, przez co opracowanie wydaje się mniej przejrzyste.

Z pewnością publikacja jest pozycją ważną i potrzebną, mimo wskazanych mankamentów. Zawiera sporą porcję wartościowych informacji. Niemniej jednak przystępując do lektury, dobrze jest posiadać minimalne rozeznanie w tej materii.

Ocena: 4/5.