niedziela, 19 listopada 2023

Współczesne oblicze polskiej szkoły?

Pandemia, przedłużająca się izolacja, przyniosły spustoszenie w psychice młodych ludzi. COVID-19 zebrał żniwo, tym samym pogłębiając brak poczucia wśród dzieci i młodzieży w Europie i w Polsce. Dobrze, niestety, zilustrowały ten stan rzeczy wyniki badań przeprowadzonych przez Fundację UNAWEZA. Wcześniej alarm podnosiły dwie popularne organizacje: UNICEF i WHO. Przedmiotem badań była diagnoza stanu zdrowia psychicznego wśród wymienionej wyżej grupy docelowej.


Czy jest aż tak źle? Jest, co trzecie dziecko zdradzało objawy depresji, a co dziesiąte próbowało popełnić samobójstwo. Dalej, 65,9 proc. respondentów chciałoby mieć więcej szacunku do siebie, 58,4 % z nich postrzega siebie jako jednostkę bezwartościową. 46% ankietowanych to dzieci wykazujące skrajnie zaniżoną samoocenę. Aż 81,9 pytanych wskazało, że stres utrudnia im codzienne funkcjonowanie. Nadal problem pozostaje przemoc rówieśnicza, przybierająca coraz ostrzejsze formy.

Na reportaż Polska szkoła umiera, składają się teksty publikowane na łamach tygodnika  Newsweek Polska; autorka odsłania problemy edukacji z perspektywy nauczycieli, rodziców i uczniów. Warto oddać głos jednej z nauczycielek:   Teraz gdy są jakieś kryzysowe sytuacje, rodzice często przychodzą do szkoły z prawnikami i nauczyciel jest wtedy na przegranej pozycji. Roszczeniowe postawy młodzieży i ich rodziców to też temat na odrębne opracowanie.

Aleksandra Pezda przywołuje garść statystyk, dowiemy się, że na edukację domową przeszło 45 tysięcy uczniów. Przynajmniej tak podaje dziennikarka.

O czym jeszcze przeczytamy? O dyskusyjnym sposobie nauczania wg zaleceń Montessori (historia zbyt ambitnej i pracowitej dziewczyny, która padła ofiarą hejtu klasowego) i wystawnych studniówkach. Poznamy też historię słynnego Elementarza, czyli jak lewicowy aktywista (popadł w niełaskę komunistom), stał się autorem nowatorskiej metody nauki czytania i pisania.

Książka  Polska szkoła umiera, ma charakter stricte reporterski, treść jest zwięzła, przez co sprawia wrażenie powierzchowności, pisania na szybko. Drobny druk utrudnia czytanie.

czwartek, 16 listopada 2023

Kennedy: 60 lat po zamachu

Jest 22 listopada 1963 roku, godziny poranne. Atmosfera w Białym Domu przypomina gęstą mgłę, można ją kroić nożem. Coś wisi w powietrzu, wszak kryzys karaibski został zażegnany, ale Fidel Castro pozostaje nieuchwytny. Problem ten spędza sen z powiek amerykańskiemu przywódcy. Relacje USA- Kuba nie zawsze przecież były złe! Kennedy, wówczas jako senator optymistycznie przyjął wieść o nowych rządach na wyspie.
Fidela, którego imię znaczy wierny, JFK przyjmował z otwartymi ramionami, był fetowany przez wielu możnych tego świata, porównywany do Simona Bolivara. Wszystko się zmieniło za sprawą rewolucjonisty, przystępującego do nacjonalizacji gospodarki. W owym czasie Amerykanie czerpali 80% zysków z kraju dyktatora.


Polityk ubiega się o reelekcję, w ramach kampanii czeka go podróż do Teksasu. 35. prezydent rozumie, że nie cieszy się tam sympatią, tamtejsze społeczeństwo szczerze go nienawidzi. Sztab ostrzega Kennedy'ego przed tym wyjazdem, ponieważ Dallas to prawdziwe siedlisko zła, przemocy, królowała przemoc, kwitła korupcja. Rozpowszechniano wizerunki z wizerunkiem Pierwszego Obywatela, z podpisem zdrajca. Symptomatyczne. Dziennikarze ulegają panice, wzniecając niepokój: Trzymajcie prezydenta z dala od Dallas. Największy spokój wykazuje sam zainteresowany, bagatelizując zagrożenie: Jeśli ktoś będzie chciał mnie zastrzelić z jakiegoś okna, to nic na to nie poradzimy.

Rodowity Irlandczyk, dawny porucznik marynarki wojennej, doskonale zdawał sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znalazł: Wietnam, Castro, Chruszczow, a na własnym podwórku problemy rasowe i zuchwałość służb.

Głośne zabójstwa polityczne to wydanie ekskluzywne, okolicznościowe i związane z 60. rocznicą zamachu na Johna F. Kennedy'ego. Wydanie ma wygodną formę, składa się z czternastu szkiców przybliżających sylwetki ofiar zamachów. Przeczytamy o uprowadzeniu zamordowaniu Aldo Moro, zastrzeleniu pastora Kinga, Indiry Gandhi. Autorzy poszczególnych tekstów przywołują  rozmaite hipotezy, podważając ich wiarygodność. Materiał faktograficzny jest obszerny, oprócz tego dostajemy mnóstwo unikatowych zdjęć.

niedziela, 12 listopada 2023

Rzeczywistość seminariów duchownych?

Zastanawiałam się, jakimi słowami rozpocząć recenzję tej chaotycznej, i w istocie nieprzemyślanej książki. Dlatego ten znak zapytania w tytule. Reportaż wpisuje się w modny nurt tzw. demaskatorskich opracowań dotyczących Kościoła. Tyle że z lektury nie dowiemy się niczego nowego, a już na pewno autor oszczędnie dawkuje nam wiedzę na temat życia młodych kleryków i funkcjonowania seminariów (codzienna ich organizacja, rytuały, etc.).


Rodowód słowa seminarium sięga języka łacińskiego i oznacza ,,szkółkę roślin''. W naszym języku przyjęło się tłumaczenie z francuskiego, seminare- ,,zebranie". Ta forma edukacji przyszłych duchownych wywodzi się z międzywojnia, w 1917 roku uregulowano ich ostateczny kształt, przez wprowadzenie wytycznych, regulaminów wewnętrznych.

W czasie II wojny światowej alumni trafiają do obozu KL Dachau. Władze komunistyczne nie uznają seminariów za uczelnie wyższe, dopiero Sobór Watykański II (1965) porządkuje podstawowe kwestie, określając ich ustrój, zakres studiów. W dalszym ciągu alumni pozostają ''solą w oku" Służby Bezpieczeństwa, już na tym etapie edukacji zakładane się  Teczki Ewidencji Operacyjnej Kapłanów (TEOK). Bezpieka nie ustaje w próbach werbunku do współpracy kleryków, czasami to się udaje, a czasami kończy spektakularną klęską.

Po 1989 roku nastąpiły znaczące zmiany, konkordat z 1993 roku gwarantuje seminariom status quo.

Jak podaje portal ekai.pl. w ciągu pięciu lat liczba kleryków w seminariach diecezjalnych i zakonnych w Polsce zmniejszyła się o tysiąc, z ponad trzech do dwóch tysięcy. W tym roku do wszystkich seminariów w naszym kraju zgłosiło się 280 chętnych, 195 kandydatów do ośrodków diecezjalnych i zakonnych. Największą liczbę alumnów przyjęto w Krakowie, Rzeszowie i Warszawie.

Treść Kleryków w jakiejś tam części może byłaby do obrony, gdyby została solidniej dopracowana i przedstawiona w atrakcyjniejszej formie. Całość jest miałka, zbyt ogólnikowa, pozbawiona żywej narracji. Podwójne standardy występują w rozmaitych środowiskach, na uczelniach świeckich również. Trudno to ogarnąć w jedną, spójną całość.

poniedziałek, 6 listopada 2023

'Konduktorze łaskawy, zawieź nas...'

Współpraca reklamowa

O czasie chciałoby się dośpiewać, parafrazując utwór w wykonaniu Ryszarda Rynkowskiego.


Z badań przeprowadzonych przez naukowców z Akademii im. Leona Koźmińskiego, nasuwa się wniosek, że Polacy pozytywnie oceniają kolej (89%). Respondenci kierowali się głównie korzystniejszą ceną biletu i krótszym czasem dojazdu w porównaniu do samochodu. Dobrze oceniono pracę drużyn konduktorskich (85 %). Jednak istnieje jeszcze druga strona medalu, czego modelowym przykładem są konstatacje Anny Strzelczyk-Cichosz, ambiwertyczki. 70% ankietowanych wskazało na rygoryzm dostosowania swoich planów do rozkładu jazdy pociągów, narzekamy również na ich słabą częstotliwość i nadal występujące opóźnienia. Grupa uczestników badania była zróżnicowana, obejmowała 1500 dorosłych Polaków.

Każdy z nas doświadczył uroków podróżowania koleją: notoryczne opóźnienia, przepełnione składy, pasażerowie streszczający swoje i innych życie.
Pociąg i inne nieszczęścia   są właśnie zapisem przemieszczania się tym środkiem transportu.

Na początku trzeba wyjaśnić, kim jest ten tajemniczy ambiwertyk; ograniczając się do definicji słownikowej, jest to człowiek o cechach typowych dla introwertyka i ekstrawertyka. Niemniej jednak sprawa nie jest taka oczywista, gdyż ambiwertycy z trudem podejmują jakiekolwiek decyzje. Osoby o wspomnianych cechach osobowości wykazują również kłopoty z utrzymaniem zdrowego balansu między pracą a życiem prywatnym.

Diariusz ma nienachalną, lekką i przyjemną formę, jego treść faktycznie może umilić oczekiwanie na pociąg. Autorka bywa autoironiczna, wręcz sarkastyczna. Opowiastka ta idealna będzie na jesienną pluchę. Każdy z rozdziałów dziennika opatrzony jest refleksją pisarki.
Okładka przykuwa uwagę, wyglądem przypomina notatnik, stanowi więc zapowiedź tego, czego możemy spodziewać się w środku. Wydanie ma wygodną formę, będzie zatem odpowiednie do bagażu podręcznego.

Książka Pociągi i inne nieszczęścia jest jedną z tych optymistycznych historii, jakie przyszło mi czytać w ostatnim czasie.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Pani Annie Strzelczyk- Cichosz.

sobota, 4 listopada 2023

Jano: szpej, szpada i tajemnice

Współpraca reklamowa

 

Los bawił się nim okrutnie. Nakazał urodzić się w Polsce tuż przed drugą wojną światową i obdarzył nieprostą seksualnością. Obdarzył licznymi talentami, ale już we wczesnym dzieciństwie zabrał mu ojca, a jego samego okaleczył, pozbawiając go środkowego palca prawej dłoni.

Rzeczywiście, Janusz Kurczab był postacią nietuzinkową, zasługującą na godne upamiętnienie. Dwukrotny indywidualny i czternastokrotny drużynowy mistrz w szpadzie. 


Czego jeszcze nie wiemy na temat znakomitego taternika o złożonej osobowości? Ano tego, że oprócz osiągnięć sportowych, bohater biegle władał piórem. U kresu sił witalnych wydał monumentalne dzieło, wdzięcznie zatytułowane Polskie Himalaje. Janusz Kurczab opublikował około 350 artykułów w branżowych czasopismach. I wreszcie, piastował funkcję redaktora naczelnego Taternika, najstarszego pisma dla alpinistów.

Wytrawny znawca alpinizmu i himalaizmu, całym sercem oddany górom i...muzyce. Utytułowany szermierz wytyczył nowe szlaki w Alpach i Tatrach. Sportowa aktywność Kurczaba przypadła na lata 50. ubiegłego wieku i trwała do 1996 roku. Miłośnik Włoch był też wychowawcą wielu alpinistów, w tym Jerzego Kukuczki.

Opowieść Wojciecha Fuseka i Jerzego Porębskiego wypełnia lukę biograficzną. Ale nie tylko, to też historia polskiego i światowego alpinizmu.

Autorzy, podejmują temat domniemanej współpracy sportowca z SB o ps. TW ,,Leon''. Dziennikarze wysunęli hipotezę o rzekomym szantażowaniu alpinisty przez bezpiekę ze względu na jego orientację seksualną. Fusek i Porębski powołują się na ustalenia prof. Andrzeja Paczkowskiego, historyka i prezesa PZA. Wg naukowca, Janusz Kurczab miał dużo wiedzieć na temat sygnatariuszy Listu 59 i informować o tym, kogo trzeba.

Kwerenda archiwalna przeprowadzona przez Fuseka i Porębskiego nie potwierdziła relacji prof. Andrzeja Paczkowskiego. Uwzględniając tamtejsze realia, teczka ''Leona" jako bezużyteczna mogła zostać zniszczona wraz z innymi dokumentami. Za taką wersją wydarzeń opowiada  się inny badacz dziejów najnowszych, prof. Andrzej Friszke.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Agora.

               

sobota, 28 października 2023

Przerost formy nad treścią

Rzecz o tym, jak meloman wyceniający swoją kolekcję płyt na ponad 15 tysięcy egzemplarzy, stał się nudnym gawędziarzem.

Przede wszystkim Marek Niedźwiecki jest postacią absolutnie nietuzinkową o aksamitnej barwie głosu, znakomitej dykcji i nieco nostalgicznej duszy. Przynajmniej tak postrzegałam absolwenta Politechniki Łódzkiej, któremu udało się odnaleźć w muzycznej przestrzeni. Ta książka zmienia dotychczasowy obraz radiowca, te dziwne w swoim przekazie wspomnienia.

Dlaczego współzałożyciel Radia 357  tak niewiele ma do powiedzenia w  DyrdyMarkach?

Kultową audycję w Trójce Marek Niedźwiecki prowadził w odstępach czasowych. Po raz pierwszy przed mikrofonem legendarny prowadzący zasiadł w 1982 roku. Stan ten trwał nieprzerwanie do 2007 roku, kiedy przeszedł do konkurencyjnego Radia Złote Przeboje.
W 2010 roku dziennikarz powrócił do macierzystej rozgłośni, współpraca trwała do pandemicznego 2020 roku. Z Programu III Polskiego Radia, narrator DyrdyMarków odszedł w atmosferze skandalu, w proteście wobec zarzutów o manipulowanie wynikami notowania. Wówczas na podium znalazł się słynny utwór Kazika, Twój ból jest lepszy niż mój. Ostatecznie sprawa nie znalazła swojego finału w sądzie, gdyż zwaśnione strony zawarły ugodę pozasądową.

W życiorysie Marka Niedźwieckiego pojawia się wątek współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, jednak ten bagatelizuje ten fakt. Dziennikarz podczas licznych przesłuchań (między 1979 a 1981 rokiem) miał zostać zarejestrowany jako kontakt operacyjny ,,Bera". W tamtym czasie polecono mu gromadzenie kompromitujących materiałów na pracowników Radia Żak, grożąc zakazem pracy w radiu. Zainteresowany utrzymuje, że później już bezpieka się nim nie interesowała.

W każdym razie rozczarowanie lekturą przychodzi szybko, tuż po przekartkowaniu treść okazuje się miałka, nużąca, nijaka i zwyczajnie przegadana. W bohaterze nie ma już krztyny dawnej pasji, systematycznie zaszczepianej wiernym słuchaczom. Tytuł opowieści sugestywny, roztrwoniono potencjał na dobrą historię. Szkoda.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.



środa, 18 października 2023

'Gorące serca, choć dookoła sroga zima'

Tymi słowami rozpoczyna się utwór Podaj rękę Ukrainie zespołu Taraka. Polacy nie zawiedli, w sposób bezinteresowny zdecydowali wesprzeć przybyszów zza wschodniej granicy. Rodacy z różnych regionów kraju otworzyli drzwi swoich domów dla uciekających przed wojną. Były to niekiedy spontaniczne reakcje, tuż po tym, jak Władimir Putin najechał na niepodległą Ukrainę.


O tym m.in. opowiada Joanna w dramatycznym reportażu, To nie kraj, to ludzie, spisanym na gorąco. Autorka była na granicy w szczytowym momencie, obserwowała codzienną pracę wolontariuszy, funkcjonariuszy i rozmawia ze zdezorientowanymi kobietami, szukającymi schronienia.
Od 24 lutego ubiegłego roku serwisy informacyjne nie szczędzą nam brutalnych obrazów, opisów konfliktu rozpętanego przez szaleńca z Kremla.
To nie kraj, to ludzie jest wstrząsającym zapisem aktu ludobójstwa dokonującego się na oczach Europy i świata. Barbarzyństwo XXI wieku.

Dziennikarka nie boi się trudnych pytań, skrupulatnie dokumentuje wszystkie zbrodnie prezydenta Rosji. Publicystka wykonała kawał solidnej roboty, choć to nie było łatwe, powściągnęła własne emocje.

Mąż szukający żony, szczęśliwie odnalezionej; nie wszystkim dane było tego doświadczyć. Dziewczynka będąca świadkiem kaźni matki, ocalała tylko, dlatego że schowała się na balkonie. Albo smutny los chłopca osieroconego przez rodzicielkę, która opuściła schron tylko na chwilę, wyszła po chleb. Podobnych historii jest mnóstwo.

Empatii i współczucia autorce odmówić nie można. Joanna Racewicz indywidualnie podchodzi do każdego bohatera, co istotne, nie udało się jej popaść w patos. Opowieść jest próbą zrozumienia tego, co nastąpiło po agresji Federacji Rosyjskiej na suwerenne państwo, choć doprawdy trudno pojąć, kim są owi ,,faszyści". Nie są nimi kobiety i dzieci.

Joanna Racewicz dorzuca kilka zdań na temat Kresów, Rzezi Wołyńskiej. Złożone relacje polsko-ukraińskie, pełne wzajemnych animozji nie miały w tamtym czasie znaczenia.

Tekst zakończę fragmentem wiersza Czesława Miłosza: Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta [...]. Spisane będą czyny i rozmowy.