środa, 7 września 2022

Skala i siła inwigilacji. Konfidenci oraz ich ofiary

Dziś pragnę skreślić słów kilka na temat najnowszej, znakomitej syntezy naukowej pióra prof. Sławomira Cenckiewicza pt.: Agentura. Jej lektura (bardzo pouczająca i obowiązkowa) pochłania czytelnika do reszty, publikacja broni się rzetelną kwerendą archiwalną.

Książka Agentura stanowi nowatorską, a zarazem przystępną monografię naukową, pokazującą siłę służb i ich pomagierów. Praca ta składa się ze zbioru artykułów(zaktualizowanych) publikowanych w tygodniku Do Rzeczy.


Nasza opowieść rozpoczyna się od przypomnienia najważniejszych Osobowych Źródeł Informacji, to solidna wiedza, odsłaniająca kulisy kariery wielu prominentów. Przeczytamy o ''przedsiębiorczym" Aleksandrze Gawroniku, tym samym, który został uniewinniony od zarzutu zlecenia morderstwa Jarosława Ziętary. Dowiemy się też co nieco o koneksjach polonijnego biznesmena, Edwarda Mazura, jego również błyskawicznie oczyszczono z podejrzeń o wydanie wyroku śmierci na gen. Marka Papałę. Tutaj historyk posiłkuje się dobrym reportażem Sylwestra Latkowskiego.

Jakie ''zasługi" mają Mirosław Hermaszewski i Lesław Maleszka? Dużo zawdzięczają Polsce ''ludowej", w szczególności TW ,,Ketman".

Esbecy konkludowali, iż większość istotnych materiałów pochodzi od OZI, umocowani byli w niemal każdym środowisku. Od współpracy nie wymigali się nawet ludzie tak zasłużeni jak prof. Witold Kieżun (ta sprawa została wnikliwie opisana przez naukowców) ps. ,,Tamiza" czy Zbigniew Ścibor-Rylski ,,Zdzisławski".
Niektórzy z bohaterów tej jakże ważnej książki, mimo ujawnienia ich przeszłości, wciąż traktowani są z nabożną czcią. W zasadzie nigdy nie zostali rozliczeni, z lustracją i dekomunizacją walczyli na każdym możliwym polu. Nigdy nie zostali uznani za persona non grata, byli podejrzani o przestępstwa przeciw zdrowiu i życiu, znaczna z nich to kłamcy lustracyjni. Takie rzeczy były możliwe tylko pod ochronnym parasolem III RP i jej włodarzy.

Kolejny z rozdziałów poświęcony został Lechowi Wałęsie- salonowemu pupilowi. Anatomia kłamstwa: zapis cynicznej gry byłego prezydenta i jego akolitów. Histeryczna reakcja tamtych środowisk wiele nam pokazała. Jak się rodziła i upadała legenda Lecha Wałęsy? Prof. Sławomir Cenckiewicz wzmiankuje też o nieślubnym synku przywódcy Solidarności, nigdy przez niego nieuznanym. Szokuje opinia na temat Wałęsy, sporządzona przez SB: 
Jego działalność po zajściach grudniowych miała charakter pozytywny [...]. Był bezwzględny wobec kolegów na których donosił. Śledził ich, podsłuchiwał, dostarczał bezpiece ich rękopiśmienne notatki, by mogła porównać charakter pisma z kolportowanymi ulotkami, a gdy nie znał ich nazwiska, opisał w szczegółach ich sylwetki, zapewniając, że ustali jak się nazywają.
Nie o samych agentach jest tu mowa, ale raczej o reperkusjach ich pajęczej sieci powiązań, bardzo destrukcyjnych dla bezpieczeństwa i ładu społeczno- prawnego Polski. Co zrozumiałe, treść jest mocno oskarżycielska, historyk upomina się o prawdę.

Książka dedykowana jest Józefowi  Szylerowi, bohaterowi Grudnia'70, który ucierpiał w wyniku donosów ,,Bolka".

poniedziałek, 5 września 2022

Polacy oczami Ukraińców

Ta arcyciekawa, jak się początkowo wydawało, książka ukazała się jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę.


Lektura w zasadzie niczym nie zaskakuje, oprócz może ciekawych spostrzeżeń (obiektywnych i subiektywnych) sąsiadek  zza wschodniej granicy, które w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla siebie i swoich rodzin, przybyły do Polski. Wedle badań przywołanych przez  Monikę Sobień- Górską, aż 94 procent pracowników z Ukrainy odczuwało wówczas (2019r.) satysfakcję z pracy w naszym kraju.

Niektóre sądy są mocno dyskusyjne, bazują na powszechnie znanych stereotypach: te są takie, a tamte takie. Wszystkie bohaterki chcą godnie żyć i pracować w Polsce, tak samo czują, mają swoje marzenia i pragnienia. Sygnalizują o trudnych doświadczeniach: wulgarne zaczepki czy oskarżenia o kradzież, szybko musiały dostosować się do nowych warunków.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że historie te są mocno podrasowane, upiększone na potrzeby chwili. Owszem interlokutorki są wykształcone, inteligentne i błyskotliwe, nie wszystkie myślą schematycznie. Daleka jestem od ksenofobii czy rasizmu, ale ich zwyczaje, podejście do dbania o wygląd fizyczny, nie wszędzie się przyjmą, nie znaczy to, że Polki są zaniedbane i niechlujne. A co do porządków, to cóż, różnie bywa.

Spojrzenie Ukrainek na kwestię Wołynia również stanowi punkt sporny. Jedna z kobiet dzieliła się refleksjami (wypowiedź przytaczam w całości) po produkcji Wojciecha Smarzowskiego: Uważam, że to nie jest dobry film, bo pokazał sytuację wyrwaną z kontekstu dwudziestolecia międzywojennego, a tego nie można rozpatrywać tak osobno. W całym filmie, a widziałam go dwa razy, wyliczyłam zaledwie trzy krótkie sceny, w których zasugerowano, jaki naprawdę klimat panował wokół Ukraińców przed wojną światową i w czasie jej trwania. Że to piekło nie wzięło się znikąd, a na pewno nie zostało stworzone na kilka miesięcy przed samą rzezią. Ten scenariusz jest grubą prowokacją.

Czy myślimy o tym samym filmie?

Zostawmy tę sprawę, na poczet walorów zaliczam sporą dawkę wiedzy o ukraińskiej kulturze.

wtorek, 30 sierpnia 2022

Nowatorstwo i awangarda

Okres międzywojnia przyniósł znaczne ożywienie w kulturze, to właśnie wtedy tworzyli najwybitniejsi. O dziełach znakomitości pisze autorka, zachęcając czytelnika do poszukiwań artystycznych. Siła oddziaływania na odbiorcę była ogromna: plakaty, prospekty.


Publikacja obfituje w mnóstwo ciekawostek, np. czy wiedzieliście, że miłośnikiem filmów animowanych Walta Disneya był sam Józef Piłsudski?

Dziecięca kultura popularna utożsamiana była z komiksami, na tym polu prym wiódł Marian Walentynowicz wespół z Kornelem Makuszyńskim. Przygody bohaterów zazwyczaj miały szczęśliwe zakończenie.
W latach 1938-1939 ukazywało się pismo Gazetka Miki, skierowane było do dzieci. Różniło się jednak od amerykańskiego pierwowzoru, w trosce o młode pokolenie, zrezygnowano z poszczególnych tekstów. Pojawiały się za to nieco ambitniejsze opowiastki pióra Jana Brzechwy czy Juliana Tuwima.

Katarzyna Nowakowska- Sito zwraca uwagę na abstrakcjonizm czasów XX wieku, awangardę i jej rolę w kształtowaniu trendów (porzucenie tradycyjnych form). Pojawiają się Witkacy i Strzemiński jako kluczowi przedstawiciele tegoż nurtu, bazującego na indywidualnych środkach wyrazu. Czy w ogóle pamiętamy o genezie terminu awangarda, wywodzącego się z nomenklatury wojskowej i oznaczającego przednią straż? Władysław Strzemiński jasno wyraził swój styl, nazywając go unizmem (tj. kwadratowe płótna utrzymane w jednolitej barwie).

Zainteresował mnie rozdział, w którym scharakteryzowano umeblowanie ''pokoju dla kawalera''; komplet ten zaprojektował Czesław Knothe i składał się z: biurka z blatem do pracy, półki na książki, krzesła i szafy. Zestaw odznaczał się prostotą oraz bezpretensjonalnością, ujmował również naturalnością i schludnością. Stawiano na harmonię i estetykę.

Kilka zdań poświęcono niemieckiemu ośrodkowi naukowemu Bauhaus, dyktującemu nowe trendy.

Co wiemy na temat ''księżniczki sztuki polskiej"? Mowa oczywiście o Zofii Stryjeńskiej, od dziecka przejawiającej talent plastyczny. Przyszła artystka studia podejmuje, będąc... przebraną za chłopaka. W owym czasie w Niemczech kobiety nie mogły studiować.

Omówienie kluczowego dorobku skłania do dalszych poszukiwań i namysłów nad sztuką XX wieku; na końcu oryginalnego opracowania zamieszczono podręczny słowniczek objaśniający ewentualne zawiłości. Po każdym z rozdziałów znajdziemy specjalny szkicownik pozwalający rozwinąć potencjalne talenty. Możemy puścić wodze fantazji i wymyślić hasło reklamowe (a nawet produkt!) bądź zaprojektować wnętrze, świetna zabawa po pracy. Jak wyglądałby projekt Waszego menu i czy zyskałby aprobatę pasażerów ''Batorego"?

Miłym dodatkiem do książki był zestaw składający się z notesu i artykułów piśmienniczych.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl. Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu.

piątek, 26 sierpnia 2022

Muzy artystów

Intrygujące i tajemnicze, co o nich wiemy? Odważne, zaradne oraz błyskotliwe. Nie brakowało im też ambicji i talentów. Każda z nich była inna, a jednocześnie wiele je łączyło, w jakiś sposób przyciągały uwagę mistrzów, stając się ich modelkami. Co się za tym kryło?


Ekscentryczna Tamara Łempicka, dystyngowana Mona Lisa czy enigmatyczna Dziewczyna z perłą. Mona to skrót od ma donna, tj. ,,moja pani'' w połączeniu z imieniem bohaterki dzieła renesansowego artysty. Obraz powstawał długo, bo przez cztery lata.

Teraz garść faktów historycznych. Lisa Gherardini (Lisa del Giocondo) poślubiła zamożnego kupca handlującego jedwabiem, to z jego inspiracji właśnie powstał portret młodej kobiety, podziwiany na całym świecie. W ówczesnej Florencji kupiectwem mogli zajmować się wyłącznie mężczyźni, kobietom przypadała więc tradycyjna rola. Trzeba wiedzieć, że Giocondo jako człowiek majętny o wysokiej pozycji społecznej i zawodowej, dzieło zamówił u nie byle kogo. Postawił na najlepszego, Leonardo cieszył się już zasłużoną estymą, natomiast małżonek Lisy miał już swoje koneksje, od dawna utrzymywał zażyłe kontakty z rodziną Vinci. O tym, iż handlarz był bogaty, zaświadcza jeszcze jeden fakt, był donatorem kaplicy z ołtarzem św. Franciszka. Tutaj też został pochowany.

Jak więc było, Giocondo oszukał słynnego Włocha i nie zapłacił za portret czy nie? Czy to perfekcjonista nie był zadowolony z tego, co stworzył? Małgorzata Czyńska jest zdania, że małżonek Mony nie wywiązał się jednak z umowy.

Która z pań prowadziła zakład krawiecki i trudniła się szyciem sukien dla możnych dam? Dlaczego jedna z nich porzuciła pracę u samego Gustawa Klimta?

Publikacja Kobiety z obrazów stanowi fascynujące studium przypadku, choć przygotowane na szybko. Mam kilka zasadniczych uwag co do zawartości merytorycznej książki. Rozdziały poświęcone najważniejszym bohaterkom nie są długie ani nużące, ale spodziewałam się, że będą bardziej pogłębione. Można zatem odczuć pewien niedosyt. Zabrakło mi całościowego podsumowania, natomiast bibliografia wygląda bardzo interesująco.


poniedziałek, 22 sierpnia 2022

Orwell XXI wieku?

Rzecz o całkiem udanym debiucie literackim jarosławianki Magdy Puzio. Fabuła oscyluje wokół wydarzeń powszechnie nam znanych.


Jest rok 2035, postpandemiczna rzeczywistość, ale rządzący od lat jeszcze nie okiełznali skutków zarazy trapiącej społeczeństwo. Życie obywateli zostało podporządkowane w całości najważniejszym wytycznym, żadne spotkania towarzyskie nie wchodzą w grę. Władza chce wiedzieć wszystko o Polakach, kto, co, gdzie i kiedy. Każda próba przemieszczania się wymaga specjalnego pozwolenia.

Mamy więc w tej powieści wszystko: izolacja, inwigilacja, niewinne podglądactwo stało się niebezpieczne. Tutaj od lat partia dzierży ster rządów, nic się nie zmieniło, sprawuje ten sam rząd dusz: jedna telewizja, jedna partia. Klimat jak u Orwella w 1984, jeśli ktoś lubi taką aurę, winien sięgnąć po tę pozycję. Współczesna policja myśli i przekonań, nie zdążysz się zastanowić, oni już będą o tobie wiedzieć sporo. Czy taka czeka nas przyszłość, w której nikt nie ufa już nikomu? Treść wydaje się nieco surrealistyczna, ale czy rzeczywiście? Czy to tylko kreacja? Fakt, autorce wyobraźni nie brakuje.

Przed takimi wyzwaniami stają cztery sympatyczne przyjaciółki: Wanda, Matylda, Zuza. Każda z bohaterek ma swoje kłopoty, rozterki natury etyczno-moralnej, ale wszystkie chcą działać. Są to wyraziste postaci, o jednoznacznych przekonaniach. Dziewczyny angażują się w podziemną działalność, ale czy im się uda?

W Nowej rzeczywistości pojawiają się nawiązania do wydarzeń politycznych, Strajku Kobiet, etc.

Portal @granice to moje odkrycie ostatnich kilku miesięcy, ponieważ zupełnie za darmo możemy  otrzymać możemy jeszcze świeże tytuły. Wystarczy wymienić tylko zgromadzone punkty na książki i czekać na przesyłkę. Tymczasem uciekam, bo punktów mało a książek dużo.

środa, 17 sierpnia 2022

Stara, dobra szkoła reportażu

Seidler. Barbara Seidler. To mówi wszystko. Wytrawna reportażystka pisze o sprawach sądowych głębokiego PRL.

Mamy wstrząsającą historię kobiety, która z zimną krwią zakatowała swojego pasierba, sześcioletniego Danielka. Później, jak się okazało, zabójczyni została zatrudniona jako... katechetka. Słusznie pyta publicystka, czy taki ktoś powinien pracować z dziećmi. Konkubina ojca chłopczyka zajmowała też stanowisko doradcy MEN w 2013 roku.

Autorka porusza wiele kwestii, także tych o charakterze politycznym, jak np. afera mięsna. Dowiemy się, jak wyglądał proces Stanisława Wawrzeckiego i innych oskarżonych. Co ówczesne społeczeństwo myślało na ten temat?
Barbara Seidler nie przyjmuje postawy jednoznacznie oceniającej, dostrzegalny jest jej gniew na rażącą i skrajną niesprawiedliwość. Nie ucieka się do łatwych sądów, raczej próbuje zrozumieć.

Z kart reportażu wyłania się absurdalny, kuriozalny obraz polityki karnej komunistów. Ten wynaturzony system niszczył ludzi, łamał im kręgosłupy moralne. Zasądzane wyroki były niewspółmierne do przewinień.

Szokuje również opowieść o Mariannie Kaim, polskiej mistrzyni w łyżwiarstwie szybkim, i której państwo nie potrafiło zapewnić należytej ochrony. Było to tak: bohaterka naszej opowieści od dziecka miłowała sport, była też zdolną i pracowitą dziewczynką, często więc wyjeżdżała na treningi. Podczas jednego z takich turnusów w umyśle pewnego człowieka zakiełkowała chora myśl o związku z podopieczną. Mężczyzna słał do Marianny płomienne listy, miał wówczas dwadzieścia cztery lata, ona ledwie czternaście. Dziś o takim człowieku powiedzielibyśmy, że miał skłonności pedofilskie.
Kazimierz Walczyk nie odpuszczał nastolatce, a następnie dorosłej kobiecie. Posunął się nawet do tego, że lubianą przez wszystkich nauczycielkę oblał kwasem; został skazany na karę dwóch lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności. ''Adorator" Kaim wysyłał listy z zakładu karnego, naszpikowane były jawnymi pogróżkami, korespondencja- o dziwo, nie była cenzurowana (!). Nie wiadomo jak sprawa potoczyła się dalej.

Represyjne, stalinowskie prawo wyznaczające dwie zasady: Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie oraz: Bijcie tak, żeby nie było śladów, nie potrafiło poradzić sobie z prześladowcą Marianny Kaim. Lepiej wychodziło im bicie.

sobota, 13 sierpnia 2022

'Obywatel G.C. wchodzi na scenę'

Powyższe hasło wymyślone zostało przez ówczesną partnerkę naszego bohatera, Małgorzatę Potocką. Artystka szybko odnalazła się w tym świecie, jako kreatywna organizatorka wielu wydarzeń.


Biografia stanowi osobistą opowieść utkaną ze wspomnień. O Grzegorzu Ciechowskim mówią jego najbliżsi oraz przyjaciele. Każdy z nich ma coś indywidualnego, interesującego i ważnego do przekazania. Ten sam człowiek w różny sposób został zapamiętany. Piotr Stelmach w pełni oddaje im głos, jest milczącym świadkiem relacji. Oczywiście, że historie nieco idealizują wokalistę, ale i tak warto przeczytać, mimo znacznej objętości.

Lider zespołu Republika z muzyką obcował w zasadzie od najmłodszych lat: grał na flecie i pianinie. Nic nie wskazuje jednak na to, aby obrał edukację muzyczną. Muzyk już jako nastolatek pisał wiersze, gromadził płyty oraz uprawiał kulturystykę; ukończył polonistykę na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dlatego też Grzegorz umiejętnie bawił się słowem, czerpiąc z tego niebywałą satysfakcję; karierę solową rozpoczął po rozpadzie Republiki. Dodajmy również, iż ojciec Weroniki był autorem muzyki do filmu obyczajowego Stan strachu w reżyserii Janusza Kijowskiego.

Bez wątpienia Ciechowski zaliczał się do ludzi o przebogatej osobowości, stroniący jak się wydaje od jednostek przesadnie ekspresyjnych, apodyktycznych i dominujących.

Piosenkarz popadał w nieustanne kłopoty, a to za unikanie obowiązkowej wówczas służby wojskowej, znajdował się na celowniku WSW. Znów nieprawomyślne teksty nie zyskały aprobaty władzy z nadania Kremla, cenzor czegoś nie przepuścił...Członków bandu zrównywano z bojówkami mającymi obalić ustrój. Z Wojskową Służbą Wewnętrzną jest zresztą ciekawa historia, gdy artyście pomógł... pewien pułkownik tejże formacji, ponieważ jego córki słuchały utworów Republiki. Gdy ów wyjechał do sanatorium, żarty się skończyły i los Ciechowskiego był już przesądzony. Nie było zmiłuj się, służbę należało odbyć.
Grzegorz Ciechowski pozostał sobą, dalej robił swoje.

Odszedł zdecydowanie za wcześnie, bo zaledwie w wieku 44 lat w wyniku powikłań po operacji na otwartym sercu.