wtorek, 14 grudnia 2021

Rozmowy o polityce i nie tylko

Dorota Kowalska, Czas dobrej zmiany.

Pojęcie zawarte w tytule książki zrobiło zawrotną karierę; stosowane jest na określenie zmian politycznych po 2015 roku. Cykl rozmów otwiera wywiad z Grzegorzem Schetyną, który na przyczyny wyborczej klęski nie potrafi, bądź nie chce odpowiedzieć. Interlokutorzy autorki mają zróżnicowane poglądy: z jednej strony mamy Leszka Millera, z drugiej Joachima Brudzińskiego. Mówią jednak to, co chcą powiedzieć. I może m.in. z tego względu rozmowy te wydają się względnie ciekawe. Głos zabierają nie tylko politycy, ale też np. psycholog prof. Janusz Czapiński. Wspomniany naukowiec przywołał wyniki interesujących wyników badań dotyczących elektoratu Prawa i Sprawiedliwości; obalają narosłe stereotypy. Upadł mit o zaściankowości i słabym wykształceniu wyborców.


Rozmówcy Doroty Kowalskiej niekiedy generalizują: wciąż jeszcze postrzegają mieszkańców wsi za ludzi niewyrobionych kulturalnie i nieokrzesanych. A przecież są to też osoby ambitne, pracowite i wykształcone. Tego rodzaju uprzedzenia przeważnie wynikają z nieznajomości społeczności wiejskiej.

Dziennikarka polemizuje również z Adamem Bielanem, Barbarą Nowacką, Zofią Romaszewską, Barbarą Piwnik. Pani sędzia wypowiada się sensownie, nie wdając się w spory polityczne. W znacznej większości wypowiedzi są spokojne, wyważone. Zwróciłam uwagę na surową recenzentkę obecnej władzy, prof. Jadwigę Staniszkis.

Publikacja ukazała się w 2018 roku, więc siłą rzeczy nie obejmuje innych, aktualniejszych wydarzeń.

Dorota Kowalska pyta o transformację ustrojową, reformy Leszka Balcerowicza, etc. O czym jeszcze dyskutowano? O rządach PiS, Unii Europejskiej, w tym poruszono sprawę Trybunału Konstytucyjnego i strajku kobiet. Zasygnalizowano o sytuacji płci pięknej w polityce, czy i jak odnajdujemy się w męskim świecie. Jaka jest tego cena? Nie wszyscy politycy odpowiadają zgodnie z jej oczekiwaniami, ale treść pokazuje, że na daną materię można spojrzeć z kilku perspektyw.

Całość wydaje się spójna i przemyślana, lecz czuję niedosyt. Czegoś mi zabrakło.

piątek, 10 grudnia 2021

Historia pewnej przyjaźni

Czyli refleksje po reportażu Anity Gargas w TVP.

Dziennikarka śledcza w swoich programach porusza wiele tematów ważnych społecznie; przeważnie jednak dotyczą spraw polityczno-gospodarczych. Tym razem autorka wielu dokumentów na tapet wzięła relację znanego dziennikarza z komunistycznym generałem. Chodzi o Adama Michnika i gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Znajomość obu panów zaprocentowała w odpowiednim czasie. 

Publicystka w skrócie i dużym uproszczeniu (ze względu na ograniczenia czasowe)zahacza o życiorys autora stanu wojennego, wspomina o ofiarach Grudnia'70, junty wojskowej. Odwołano się do spotkań w Magdalence gwarantujących satrapom nienaruszalny status quo. Następnie dziennikarka przechodzi do nieopublikowanego fragmentu nagrania z domu gen. Jaruzelskiego (noc z 12 na 13 grudnia 2000 r.), niejako stanowiącego kontynuację filmu dokumentalnego Noc z generałem Teresy Torańskiej (znam oczywiście tę produkcję, w której bohater trzyma się jednej, ustalonej wersji).

Z dokumentu dowiemy się o zażyłych stosunkach łączących mężczyzn; redaktor naczelny GW dość wylewnie wita się ze swoim gospodarzem, rzucając mu się na szyję. Jest miło, pompatycznie, naleweczka leje się strumieniami, Michnik  już znacznie podchmielony. Nie znając ich obu, można pomyśleć, że mamy do czynienia z sympatyczną pogawędką dobrych znajomych o wyższości sernika nad szarlotką. W rzeczywistości jest inaczej, skala fraternizowania się gościa i gospodarza posiadłości bulwersuje. Jowialny, starszy pan w uścisku z Adamem Michnikiem, nieszczędzący mu słów uznania. Towarzyska rozmowa dwóch osób o wydawać się mogło, skrajnie odmiennych wartościach. Tylko po której stronie stał apologeta generałów?

Bez ciebie, nic by nie było, Wojtku. Tylko ty i Wałęsa- to byli dwaj ludzie, którzy mogli zmienić bieg historii.

Cała rozmowa ocieka wazeliniarstwem, przeciwnik lustracji i dekomunizacji, generała nazywa polskim patriotą, ujma dla wszystkich ofiar. Wojciech Jaruzelski nie pozostaje mu dłużny, interlokutora nazywa politykiem. Mówi jeszcze coś bardzo ważnego: Nawet za czasów największej komuny, takie rzeczy nie mogły mieć miejsca. Ciekawe, że gen. użył słowa ''komuna", a nie socjalizm. A poza tym sztywność myśli i poglądów.

Adam Michnik relatywizuje odpowiedzialność zbrodniarzy komunistycznych, swoje przekonania zawarł w licznych tekstach, postulując nierozliczanie Kiszczaka i Jaruzelskiego. Zasadniczo komentarz Anity Gargas był zbędny, już samo zachowanie naczelnego  Wyborczej wiele nam powiedziało. Mamy wypowiedzi biografa gen. Jaruzelskiego, doktora Lecha Kowalskiego, Bronisława Wildsteina.

czwartek, 9 grudnia 2021

Kulisy papieskich pielgrzymek

Magdalena Wolińska- Riedi, Z Watykanu w świat.

Zdradzi nam korespondentka TVP w swojej najnowszej książce, również tych obfitujących w dramatyczne wydarzenia. Magdalena Wolińska-Riedi jest jedną z sześciuset osób na świecie posiadających paszport watykański. I jedną z trzydziestu kobiet posiadającą obywatelstwo tego mikroskopijnego państwa, o ustroju teokratycznym. Autorka wyspecjalizowała się w tej tematyce, bowiem jako małżonka gwardzisty szwajcarskiego, przez szesnaście lat mieszkała za Spiżową Bramą. Ponadto, przez ponad dekadę była świeckim tłumaczem sądów najwyższych Watykanu. Zna blaski i cienie tamtejszej codzienności; poznała trzech ostatnich papieży.

Dziennikarka wzmiankuje o skomplikowanej sytuacji imigrantów w Lampedusie czy trzęsieniu ziemi w 2016 roku; Magdalena Wolińska-Riedi tam była. Tego rodzaju doświadczenia zawsze pozostawiają ślad. Pisze również o organizacji wypraw głowy Kościoła i osobach czuwających nad jego bezpieczeństwem. Taka podróż jest zawsze starannie zaplanowana, uwzględnia również niespodziewane okoliczności.

Doktor nadmienia też o tym, w jaki sposób przetrwać w przypadku klęski żywiołowej; wspomina o wizycie Franciszka w historycznym miasteczku Amatrice, podczas której doszło do trzęsienia ziemi (24 sierpnia 2016 roku). Wówczas śmierć poniosło 237 osób.

Magdalena Wolińska- Riedi ze swadą opowiada nam o tym, dlaczego na pokładzie samolotu nie może zabraknąć makaronu i pasty. Jeśli kogoś ciekawi, ile kosztuje lot z następcą świętego Piotra, albo kto pilnuje papieskiego paszportu, winien sięgnąć po tę właśnie pozycję. Albo kto popełnił faux-pas?
Wszystkie te relacje są niezwykle fascynujące, wciągają od samego początku. Są też pozbawione patosu. Z oczywistych względów publicystka najwięcej uwagi poświęca Polakowi, Karolowi Wojtyle; serwuje nam mnóstwo ciekawostek. Mamy też sporo fotografii, także tych prywatnych.

Myślę, że Magdalena Wolińska-Riedi wykazała się oryginalnością, przybliżając nam kulisy życia za Spiżową Bramą. Dzięki niej możemy zajrzeć do świata niedostępnego dla zwykłych ludzi i zaznajomić się z watykańską etykietą.

niedziela, 5 grudnia 2021

Kosztowna zmowa milczenia

Agnieszka Zakrzewicz, Watykański Labirynt.

Autorka poszukuje odpowiedzi na pytanie o rzeczywistych mocodawców zamachu na Jana Pawła II i zabójstwa ''bankiera Boga", Roberta Calviego. Próbuje również dowiedzieć się, kto i dlaczego uprowadził piętnastoletnią w owym czasie Emanuelę Orlandi, córkę urzędnika w kurii rzymskiej. Czy te wszystkie sprawy coś łączy?


Agnieszka Zakrzewicz każde przypuszczenie starannie weryfikuje, raczej unika taniej sensacji, której na kartach reportażu i tak nie brakuje. Jej oceny są umiarkowane, dopuszcza w zasadzie prawie każdą możliwość. Zaznaczyć muszę, że uwierała mnie powtarzalność zwrotów i sformułowań.

We Włoszech popularna jest teoria brudnych pieniędzy dla ''Solidarności". Powiadano, że ułamek pieniędzy pochodzących np. z wątpliwych źródeł, przeznaczono na finansowanie związków zawodowych w Polsce.

Zatrzymajmy się przy sprawie rodziny Orlandich, ponieważ sprawa ta jest niezwykle bulwersująca. Przenieśmy się w czasie. Był 22 czerwca 1983 roku, nastoletnia Emanuela wybierała się do szkoły muzycznej, miała przy sobie flet. Do domu już nigdy nie wróciła, horror rodziny trwa od lat,  nie ustępują w jej poszukiwaniach. W tym samym dniu papież odbywał swoją drugą pielgrzymkę do Polski, uciemiężonej stanem wojennym (zostanie zniesiony miesiąc później). Czy to przypadek? Wojtyła zaapelował o uwolnienie dziewczyny. Włoscy stróże prawa uważali, że Orlandi dobrowolnie opuściła najbliższych i pewnie się spóźnia. Do porwania przyznały się różne osoby i organizacje, w zamian za wypuszczenie Emanueli, żądano uwolnienia Alego Agcy. I gdy nagle telefony ustały, policja ujęła... Polaka podejrzanego o to, iż o to on właśnie prowadził pertraktacja. Ten trop okazał się mylny; i do niego publicystka dotarła.

Wokół sprawy narosło wiele mitów, przekłamań. Rodzina zaginionej zmagała się z próbami oczerniania  ich przez niektórych dostojników watykańskich. Czyżby ktoś się poczuł zagrożony? Kardynał Silvio Oddi nie przebierał w słowach, obywatelkę Watykanu postrzegał jako wyzwoloną libertynkę. W 1993 roku dowodził, że: Emanuela nie została porwana, po wyjściu ze szkoły muzycznej, lecz tego wieczoru wróciła do domu luksusowym samochodem, którym później znowu odjechała. Tajemniczy człowiek w samochodzie czekał na nią poza bramą św. Anny [...].

Jednak interlokutorzy Zakrzewicz mówią coś innego, np. pełnomocnik Orlandich i znany sędzia śledczy, podkreślają, że nastolatka była nieufna i rozważna. Nie sądzą też, żeby dobrowolnie uczestniczyła w ''bachanaliach" z udziałem wielu wysoko postawionych osobistości. Czy zatem za jej uprowadzeniem stał ktoś, kogo Emanuela mogła znać? Mimo że wiele okoliczności na to wskazuje, należy wstrzymać się z tego typu sądami.

Pojawił się też wątek arcybiskupa Paula Marcinkusa (znanego z lubieżnych czynów), z innych źródeł wiem, że założenie to nie jest nieprawdopodobne. Ale brat dziewczyny zdecydowanie odrzuca taki wariant i dodaje, że Watykan miał wiedzieć o jej planowanym uprowadzeniu. Trudno się dziwić rozgoryczeniu najbliższych, sprawa utknęła w martwym punkcie.

Agnieszka Zakrzewicz poszukuje racjonalnej odpowiedzi na pytanie o to co się stało z Emanuelą Orlandi. Rozważa, czy zabójstwo Calviego, zamach na następcę św. Piotra i porwanie nastolatki są tożsame z działalnością antykomunistyczną Karola Wojtyły. A może odpowiedź na to pytanie  jest bardziej złożona. Albo zwyczajnie prozaiczna?

Czy odnaleziony po latach flet, faktycznie stanowił własność nastolatki?

czwartek, 2 grudnia 2021

Sylwetka artysty wyjątkowego

Dariusz Michalski, Poletko pana Fogga.

Człowieka skromnego ponad wszelką wątpliwość, chociaż pełnego sprzeczności w życiu prywatnym.
Mieczysław Fogg był postacią nietuzinkową, dlatego też początkowo zaskoczona byłam, jakim cudem o takiej osobistości można pisać w sposób monotonny. Z czasem jest jednak lepiej, szczególnie gdy przemawiają najbliżsi: wnuczka Joanna i prawnuk Michał junior; są to pasjonujące opowieści. Jako że okres między pierwszą a drugą wojną światową pozostaje w sferze moich zainteresowań, z nieukrywaną przyjemnością sięgnęłam po tę pozycję. Przypomniano nam o początkach kabaretu Qui pro Quo i takich znakomitościach jak: Eugeniusz Bodo, Hanka Ordonówna, Adolf Dymsza, Marian Hemar, Marta Mirska, Zyta Pogorzelska. I o wielu, wielu innych.


Bohater publikacji jest znany wszystkim melomanom interesującym się międzywojniem (a był to interesujący czas w historii kultury). Wśród jego najważniejszych dzieł wymienić możemy: Tango milonga, Ostatnia niedziela, Pierwszy siwy włos czy Bo to się tak zwykle tak zaczyna.Uwielbiam Jesienne róże.  Szacuje się, iż w swojej karierze trwającej sześćdziesiąt lat, piosenkarz utwory prezentował w 25 krajach Europy oraz w Brazylii, Izraelu, w ośrodkach polonijnych Nowej Zelandii, Australii. Często gościł w USA i Kanadzie. Twórca już za życia stał się legendą. Kilka lat temu popularna była pewna anegdotka. Kiedy polscy archeolodzy odkopali starożytną mumię, ta zapytała ich: Czy Mieczysław Fogg jeszcze śpiewa?

Artysta ma ładną kartę w swoim życiorysie: był uczestnikiem wojny polsko- bolszewickiej, żołnierz AK uczestniczący w powstaniu warszawskim. Wspierał swoich żydowskich przyjaciół. Ukrywał kierownika kabaretu Qui pro Quo zbiega z getta warszawskiego. Następnie zorganizował im mieszkanie i nowe dokumenty. W związku z powyższym, w październiku 1989 roku Instytut Yad Vashem w Jerozolimie nadał Mieczysławowi tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Zgodzę się z tym, że Fogg to twórca barwny, jednak sposób ukazania go przez autora jest dla mnie dyskusyjny. Dlaczego? Dariusz Michalski ukazuje nam mężczyznę wyidealizowanego, pozbawionego wad. A przecież też musiał popełniać jakieś błędy. Jego biografia jest ciekawa, mamy mnóstwo wątków podanych w mało atrakcyjny sposób. Ale ogólnie książkę oceniam dobrze. Warto wiedzieć, że artysta wystąpił w jednym z odcinków serialu telewizyjnego Dom; zagrał samego siebie. Która celebrytka spokrewniona jest z Mieczysławem Foggiem?

Z dobrych stron wskażę na szczegółowe omówienie dorobku bohatera i zamieszczenie wykazu najważniejszych dzieł.



poniedziałek, 29 listopada 2021

'Człowiek chory na Moskala'

Słów kilka na temat niepopularnej postaci, jaką był Władysław Studnicki, w ujęciu Piotra Zychowicza, Germanofil. Publikacja powstała na podstawie pracy magisterskiej redaktora naczelnego Historia Do Rzeczy.


Interesujące są korzenie naszego bohatera, sięgające Niderlandów. Familia Gizbertów-Studnickich cieszyła się estymą w Inflantach i Wielkim Księstwie Litewskim. Krewni przyszłego polityka zostali ściągnięci  w XVII przez ród Radziwiłłów; ostatecznie Studniccy na znaczeniu stracili po rozbiorach Polski.

Młody Władysław akcentował swoją nienawiść wobec Rosji, jego biografia naznaczona jest doświadczeniem walki z tym państwem i zsyłką na Sybir. Studnicki to człowiek, o którym Stefan Kisielewski pisał, iż to: Wyjątkowa postać. Germanofil polski [...]. Nienawidził caratu, nienawidził komunizmu. Miał zdolności prorocze. Dosłownie [...]. Powiedział rzeczy niebywałe, że Francja przegra wojnę bardzo szybko, że musi nastąpić wojna sowiecko-niemiecka.

Ten esej jest kapitalny, pozwala bowiem poznać dzieje interesującej osobowości żyjącej i działającej w nieciekawych czasach; w pełni ujmuje życiorys autora pracy Polska Za Linią Curzona.  Oczywiście, że jego losy przeplatają się z kluczowymi wydarzeniami na arenie międzynarodowej. Szczególne zajmujący jest podrozdział poświęcony paleniu książek w III Rzeszy  i na  obszarach przez nią okupowanych.

Tam, gdzie pali się książki, w końcu będzie palić się ludzi.

Niemiecki poeta epoki romantyzmu, kilka wieków przed Hitlerem, przewidział rozwój wypadków. Piotr Zychowicz wspomina o zuchwałym paleniu literatury, która w mniemaniu Niemców, była niezgodna z partyjnymi wytycznymi. Hucpa ta zataczała coraz szersze kręgi; naziści odczuwali niebywały strach przed inteligencją.

Z książek budowano stosy, następnie je podpalano. Ku uciesze hitlerowskiej gawiedzi. Nienawiść i pogarda sięgnęły zenitu; najniższe instynkty wzięły górę. Brutalnie obchodzono się z księgozbiorami, o dalszym funkcjonowaniu bibliotek nie mogło być mowy. Taką politykę prowadzono również w naszym kraju. Władze nakazały sporządzić listę polskich pozycji, uznanych za ''destrukcyjne", polecono je wywieźć i zniszczyć. ''Czarna lista" trafiła do rąk Władysława Studnickiego, sprzeciwiającemu się takim praktykom. Ów sporządził memorandum liczące dziewiętnaście stron, z którym zapoznać się mieli szefowie Generalnego Gubernatorstwa. Polityk wypunktował wszystkie niedorzeczności takiego posunięcia Niemców. Dlaczego bowiem kategorycznie zakazano lektury Konstytucji 3 Maja, przecież Została uchwalona pod osłoną polsko-pruskiego przymierza oraz Cieszyła się uznaniem króla Prus.

Równie kuriozalnym pomysłem okazało się umieszczenie na indeksie ksiąg zakazanych Kroniki polskiej Galla Anonima.  

Dziennikarz analizuje dorobek publicystyczny Studnickiego, jak wcześniej wspomniałam, postaci ze wszech miar barwnej i zapomnianej. Bez wątpienia antysemitą był, co przyznają nawet jego stronnicy; swoje poglądy  zawarł w pracy Sprawa polsko-żydowska z 1936 roku. Poznamy opinie polityka na temat Polski i rodaków. Historyk metodycznie odsłania przed nami karty z CV germanofila, lecz bez upiększeń.


czwartek, 25 listopada 2021

Na chwilę przed wprowadzeniem stanu wojennego

 Igor Rakowski- Kłos, Dzień Przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981 roku?

W tym roku będziemy obchodzić czterdziestą rocznicę junty wojskowej generała Wojciecha Jaruzelskiego. Ale nie o tym traktuje książka Igora Rakowskiego- Kłosa. Jego rozmówcy powracają do wydarzeń poprzedzających wystąpienie pana w ciemnych okularach. Większość dorosłych Polaków może powiedzieć, co ich zajmowało; każdy miał swoje troski i zmartwienia. Na wstępie zaznaczono, że publikacja poświęcona jest pamięci ojca autora, który w 1981 roku miał 21 lat. Ofiary reżimu były jeszcze młodsze; zaś sam dziennikarz ze względów metrykalnych, podobnie jak ja, nie pamięta tamtej tragedii.


Sygnalizuję, iż to nie jest książka o stanie wojennym, raczej o tym, jakie okoliczności się na to złożyły. I jest to dość subiektywne przedstawienie faktów, lecz ostatecznie Rakowski- Kłos ocenę pozostawia odbiorcom. Ktoś przychodził na świat, ktoś go opuszczał; było zimno, temperatura systematycznie spadała. Publicysta oddaje głos Piotrowi Najduchowskiemu (studentowi i modelowi m.in. ''Mody Polskiej" i Barbary Hoff), Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, Bogdanowi Borusewiczowi. O swoich zmaganiach z codziennością opowiada również Danuta Wałęsa. Swoje przysłowiowe '' trzy grosze" dołożył Jerzy Urban. Ale nie tylko. W tym czasie w szpitalu przebywała ciężarna Ewa Liszka, oczekująca narodzin swojego pierwszego dziecka.

Te relacje są oczywiście ważne i potrzebne, zwłaszcza gdy swoje odczucia przekazują zwykli ludzie, przeczuwający nadciągający kataklizm i doświadczający jego skutków. Niestety w tym tomie jest ich zbyt mało. Próba zestawiania zamachu majowego Józefa Piłsudskiego ze stanem wojennym, jest delikatnie mówiąc, nie na miejscu. Historycy ustalili, że o żadnej interwencji Sowietów nie mogło być mowy (uwikłanie Breżniewa w Afganistan); to sami komuniści mieli żądać ''bratniej" pomocy.

Niektóre kwestie są ewidentnie zbeletryzowane, co można zrozumieć; jednak spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Zgodzić się trzeba, że generałowie: Kiszczak i Jaruzelski byli serwilistami Kremla. Moim zdaniem autor zbyt łagodnie kreśli portrety obu dygnitarzy, pisząc, że Kiszczak na własne życzenie opuścił szpital. Reportaż jest sprawny warsztatowo, przeczytałam go w jeden dzień; ogólnie jest całkiem udany. Jeszcze jedna uwaga, szkoda, że Igor Rakowski- Kłos nie popełnił żadnego konkretnego, porządkującego wstępu.