środa, 29 czerwca 2022

Historia Ukrainy w pigułce

Wznowione dzieje naszego wschodniego sąsiada, pozycja wręcz kultowa. Zawartość została poszerzona o zuchwałą napaść na niepodległą Ukrainę, z posłowiem doktora habilitowanego Michała Klimeckiego.



Zalążki państwowości występowały już w XII wieku, wiemy o tym z przekazów  ruskich. O tym pięknym kraju przeczytamy już w tzw. Latopysie kijowskim. Pewien kronikarz (najprawdopodobniej sprzed 1187 roku) wzmiankujący o śmierci walecznego księcia perejasławskiego Włodzimierza, pisał:  Za nim Ukraina wielce rozpaczała. Ten sam dziejopisarz precyzyjnie zlokalizował Ukrainę, obejmującą obszar między Bohem a Dniestrem. Dość też wspomnieć o nadwornym kartografie Zygmunta III Wazy i Władysława IV. Był nim Wilhelm Beauplan, wywodzący się z Francji.

Dodam, że tereny znajdujące się między Ilmem a Dnieprem, określano jako Ruś. Więcej, począwszy od XIII wieku księstwo halicko- wołyńskie nazywano ''Małą Rusią''Dopiero na przełomie XVI i XVII wieku zaczęła obowiązywać nazwa własna Ukraina, kraju położonego nad środkowym i dolnym Dnieprem. Swoim zasięgiem obejmowała: Kijowszczyznę, Bracławszczyznę. W skład ówczesnego państwa- jak podaje Leszek Podhorodecki, nie wchodził Wołyń, Podole, Ruś Czerwona. Po zlikwidowaniu Siczy Zaporoskiej przez Katarzynę Wielką uzurpatorzy zaczęli nazywać południową Ukrainę Nową Rosją.

 Zaś sam język ukraiński kształtował się od XIV wieku. Takich ciekawostek jest znacznie więcej, sporo uwagi poświęcono Kozakom.

Publikacja Dzieje Ukrainy stanowi barwną opowieść o zmaganiach braci Słowian. W uzupełnieniu Michał Klimecki podsumowuje obecną sytuację w tym rejonie, wspomina, że tylko 1 proc. tamtejszego społeczeństwa opowiada się za spełnieniem żądań Putina. Badania przeprowadziła Ukraińska Grupa Socjologiczna ''Rating". Satrapa postuluje uznanie Krymu za część Federacji Rosyjskiej, zaś Ukraina winna obrać status państwa neutralnego. Na tym lista roszczeń zbrodniarza się nie kończy, kagiebowiec domaga się wpływu na ukraińską politykę. Putin zgłasza pretensje względem NATO,  twierdząc kłamliwie, że sojusz zagraża bezpieczeństwu Rosji.

Z wad opracowania mogę wskazać jedną, ale za to istotną; materiał rozłożony jest nierówno. Treść obfituje we wcześniejsze losy Ukraińców, szczątkowe są informacje o nacjonalistach, OUN i UPA. Ale i tak warto przeczytać.

sobota, 25 czerwca 2022

Od nacjonalisty do zbrodniarza

O kogo chodzi? O Romana Szuchewycza (ps. Taras Czuprynka), którego przywołał znany popularyzator historii, Marek A. Koprowski. Reporter w swoich publikacjach podejmuje się tematyki ludobójstwa dokonanego przez UPA i OUN na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.


Zbrodniarz ponosi odpowiedzialność za eksterminację naszych rodaków na wspomnianych obszarach. Szuchewycz był przeciętnym, niezbyt lotnym działaczem organizacji nacjonalistycznych, niczym szczególnym się nie odznaczał. Potrafił jednak zręcznie manipulować ludźmi, tak aby osiągnąć zamierzone cele; umiał również prowadzić ożywione dyskusje. Nie brakowało mu za to zawziętości, pałał nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Banderowiec uczestniczył w licznych zamachach, w tym na znanego, sanacyjnego posła, Tadeusza Hołówkę.

W swojej arogancji morderca niewinnych rzeź wołyńską określał mianem... wysiedleń (!), prowadząc akcje propagandowe. Cytuję  jedną z takich instrukcji: Z uwagi na oficjalne stanowisko polskiego rządu w sprawie współpracy z Sowietami, należy Polaków z naszych ziem usuwać. Proszę tak to rozumieć: dawać polskiej ludności polecenia wyprowadzenia się w ciągu kilku dni na rdzenne polskie ziemie. Jeśli tego nie wykonają, wtedy wysłać bojówki, które mężczyzn będą likwidować, a chaty i majątek palić.
Wstrząsające.

Do haniebnego zdarzenia doszło w październiku 2007 roku, kiedy to ówczesny prezydent, Wiktor Juszczenko odznaczył pośmiertnie Romana Szuchewycza tytułem Bohatera Ukrainy... Na szczęście Sąd Okręgowy w Doniecku był odmiennego zdania, anulował decyzję kontrowersyjnego już wówczas polityka. O zgrozo na tym się nie skończyło, kilka lat później, bo w marcu 2021 roku rada miasta Tarnopola podjęła uchwałę ws. nadania tamtejszemu stadionowi imienia oprawcy Polaków. Sprawa wywołała słuszne oburzenie.

Marek A. Koprowski w sposób drobiazgowy kreśli ówczesną sytuację polityczną, opisuje nastroje. Wykazuje się dużym wyczuciem i taktem, szanuje uczucia rodzin bestialsko pomordowanych. Książka Rozkaz mordować Polaków nie jest klasyczną biografią, jeśli już, to z domieszką reportażu.

Walorem tych nieszablonowych dywagacji są zdjęcia dobrej jakości. Nadmienić też trzeba o zamieszczeniu bogatej literatury przedmiotu, często zwracam na to uwagę. Konkludując: autor to rzetelny dokumentalista wszystkich zbrodni ukraińskich nacjonalistów. A Szuchewycz? Zginął marnie, tak jak żył, otoczony przez siły NKWD w 1950 roku.

czwartek, 23 czerwca 2022

Kneblowanie niepokornych

Publikacja Cenzorskie lekcje literatury stanowi fascynujący zapis zmagań ludzi kultury (dziennikarzy, pisarzy, poetów, etc.) z nadzorem ówczesnych władz. Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, bo to o tej instytucji mowa, działał z nadania Kremla. Istniał od 1944 do 1990 roku, przy czym, od lipca 1981 roku posługiwano się już skróconą nazwą: Główny Urząd Kontroli Prasy i Widowisk.


Recenzentów obowiązywała tzw. ''biblia cenzorska", czyli swoisty ''kodeks moralny" odnośnie tego, w jaki sposób zaciemniać ówczesne realia i uciszać niewygodnych. Składała się również ze spisu zakazanych książek, audycji radiowych, filmów, prac naukowych, ulotek, a nawet...nekrologów. Wszystko, to czego bali się komuniści, ich paranoja sięgała zenitu. Weryfikacja rozmaitych artykułów, opracowań, miała charakter stricte prewencyjny, a więc cenzorzy ''redagowali" teksty jeszcze przed ich oficjalnym opublikowaniem.

Temat nieco zapomniany, dzięki staraniom Autorki, możemy zaznajomić się z kluczowymi problemami, z którymi przyszło mierzyć twórcom. Rozważania zostały podzielone na kilka zasadniczych części. Pierwsza z nich rozpoczyna się od przypomnienia, czym w istocie było to zjawisko. W kolejnych omówiono politykę władz wobec periodyków takich jak: Nowiny Literackie czy Wiadomości Literackie.

Krytycy gimnastykowali się w interpretacjach tekstu, czyniono wszystko, aby wersja po ''korekcie" zmieniała całościowy obraz. Mieliśmy do czynienia z usilną kontrolą, próbami dyscyplinowania ''zbuntowanych". Rzecz jasna, to domena krajów totalitarnych, w których obowiązywał (i nadal obowiązuje) jedynie słuszny model postrzegania rzeczywistości. Stało się to niemal praktyką, bądź rytuałem, jak utrzymuje Michał Głowiński.

Z lektury wynika, iż redaktorzy byli mniej lub bardziej wykształceni, większą kreatywnością wykazywali się poloniści. Ale i oni realizowali wytyczne suzerena. Oficjalna propaganda przedstawiała ich jako: Żołnierzy walczących na froncie ideologicznym; cóż za nowomowa, adekwatna do tego, co reprezentowali.

Co zrobić, aby ominąć nieznośną ingerencję? W tej materii świetnie radzili sobie Czesław Miłosz, Jarosław Marek Rymkiewicz. Czy udało im się przechytrzyć cenzora? Często tak, zwłaszcza, że nieudolny odbiorca zdradzał problemy w wychwyceniu prawdziwych niuansów.

Monografia wzbogacona została o solidny materiał ilustracyjny, źródłowy, Marzena Woźniak- Łobaniec oprowadza nas po meandrach ówczesnej epoki. Wywody mają charakter naukowy, ale nie odznaczają się przesadną hermetycznością.

Tę arcyciekawą książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.


sobota, 18 czerwca 2022

Litwinienko: człowiek, którego bał się Putin

Był pierwszy listopada 2006 roku, kiedy dysydent, wróg przywódcy Federacji Rosyjskiej spożywa właśnie lunch, gdy wysłannicy Kremla naciskają na spotkanie. Ponaglają go, zależy im na rozmowie. Czy ''Sasza" zdaje sobie sprawę, że już go znaleźli? Po przybyciu do lokalu nie zamierza niczego zamawiać, zachęcony namowami współtowarzyszy, sięga po zimną esencję. I popełnia błąd, bowiem to specjalny trunek, herbatka od Władka, czyli  trucizna nie byle jaka. Był to radioaktywny polon-210.

Pierwsze wydanie Przestępców z Łubianki ukazało się w 2007 roku, a więc już po śmierci Aleksandra Litwinienki; zdążył jednak nam przekazać mnóstwo informacji na temat Władimira Putina i jego zbrodni.


Lektura wciąga od samego początku, autor nie szczędzi nam szczegółów z działalności rosyjskich służb specjalnych. Tyle ile oczywiście może powiedzieć. Mroczna strona Federalnej Służby Bezpieczeństwa, jej wysłannicy sięgają po różnego rodzaju środki, aby uciszyć niewygodnych. Jednym z nich był Litwinienko, najpierw agent KGB, jak i kontrwywiadu wojskowego, później represjonowany, szykanowany  za ujawnianie prawdy o satrapie. Rozkazy przychodziły z samej góry.

Dysydent już w 1998 roku obnażył politykę Rosji, kiedy to miał zlikwidować Borysa Bierezowskiego. W następnym roku został aresztowany pod sfingowanymi zarzutami. ''Sasza" dowiódł, iż zamach terrorystyczny w  w Moskwie (1999r.)  zorganizowały rosyjskie służby bezpieczeństwa, obwiniając o to Czeczenów. Stało się to przyczynkiem do rozpętania II wojny czeczeńskiej. Jego małżonka zapamiętała słowa, które ów wypowiedział: Albo mnie zabiją, albo aresztują. Narrator opowieści w 2001 roku uzyskał azyl polityczny w Wielkiej Brytanii.

Litwinienko prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa niezależnej dziennikarki Anny Politkowskiej. W książce opisuje realia więzienne współczesnego państwa rosyjskiego. Wstrząsające to świadectwo, obfitujące w krzywdę wielu osób, pokazujące bezkarność i siłę ''chłopców-putinowców".

Przypadek Aleksandra Litwinienki jest dowodem na to, jak kończą ci, którzy odważą się sprzeciwić Putinowi. Cena uczciwości była wysoka. To tylko jedno z nazwisk przewijających się w katalogu ofiar pułkownika KGB.

środa, 15 czerwca 2022

Biografia pisana na ''kolanie"

O jakiej książce mowa? Rzecz o kolejnej biografii poświęconej przywódcy ukraińskiemu, który zaimponował światu odwagą i hartem ducha i determinacją: Wołodymyr Zełenski. Zdumiewający bohater Ukrainy, który oparł się Putinowi.


Otrzymujemy skrajnie uproszczony życiorys człowieka, który: Nie chciał podwózki, ale amunicji. Wydawca zapowiada też, że część dochodu ze sprzedaży książki zostanie przekazana na wsparcie Ukrainy.

Treść jest mocno niedopracowana, mamy mnóstwo literówek i oczywistych błędów rzeczowych, np. przeinaczenie nazwiska ''Żełenski", gdzie się podziała korekta? Podejrzewam, że skorzystano z cyfrowego edytora tekstów, automatycznie zmieniającego nazwisko prezydenta. Przekład również pozostawia wiele do życzenia, zwyczajnie jest niechlujny i niedokładny. 

Dziwna to lektura, w której nie wiadomo w zasadzie, o co chodzi autorom. Niby biografia, ale wyszło komicznie. Uśmiałam się przy podstawowym błędzie, że Zełenski w 1977 (!) powołał do życia grupę Kvartal 95. Polityk przyszedł na świat w 1977 roku. Prawdopodobnie chodziło o rok 1997. Szkoda, że nikt nie zwrócił uwagi na te niedociągnięcia, znacznie osłabiające jakość publikacji.

Wołodymyr Zełenski to biografia niedoskonała pod każdym względem, uboga w warstwie literackiej i kiepska warsztatowo. Jest o wszystkim i o niczym, aż irytuje. Zero jakichkolwiek odsyłaczy, wzmianki o źródłach, bibliografia została w lesie. Zawartość nie jest odkrywcza i nie wnosi niczego nowego. Bowiem, moim zdaniem, jest jeszcze za wcześnie na próby oceny działalności bohatera, znienawidzonego przez Kreml. Wywody te będą przeważanie nacechowane emocjami.

Trudno znaleźć pozytywne strony, niech będzie to w miarę dobra czcionka, ułatwiająca czytanie.

Nazwisko Zełenskiego przeszło do historii z chwilą inwazji Rosji na Ukrainę. Jest na ustach całego świata. Wówczas to odwołał się do swoich żydowskich korzeni, fakt ten wykorzystała rosyjska propaganda, a i autorzy nie omieszkali mu tego wytknąć. Obecnie wielu komentatorów sceny politycznej przyznaje się do rewizji własnych poglądów na jego temat.

Jaki portret męża stanu walczącego o przyszłość własnego narodu, wyłania się z lektury? Jest niejednoznaczny i mało ciekawy.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.

niedziela, 12 czerwca 2022

Sylwetka publicysty emigracyjnego

Uchwała Sejmu RP z 29 października 2021 roku ustanowiła rok 2022-Rokiem Józefa Mackiewicza (102 rocznica urodzin znakomitego pisarza). I na tę okoliczność, nakładem wydawnictwa IPN ukazała się kompleksowa monografia naukowa, ujmująca jego dorobek .


Sam Jeden. Józef Mackiewicz-pisarz i publicysta to zwięzła biografia jednego z najważniejszych dziennikarzy politycznych XX wieku. Życiorys człowieka wywodzącego się ze szlacheckiej rodziny wileńskiej, to gotowy materiał na film: oskarżenie o kolaborację (ostatecznie został uniewinniony), tułaczka, samotność i poczucie niezrozumienia.

Józef Mackiewicz należy do postaci ze wszech miar intrygujących, wartych przypomnienia, choćby ze względu na ważną i wciąż aktualną twórczość. W jednym tomie zebrano najbardziej poczytne dzieła, systematyzując wiedzę o nim samym.

Prof. Kazimierz Maciąg przedstawia nam swojego bohatera od strony literackiej, ale też politycznej,  piętnującego niejednoznaczną postawę ludzi pióra wobec komunizmu. Naukowiec bazował na mnóstwie materiałów źródłowych, dostajemy więc przystępne wywody i niesztampowe interpretacje utworów pisarza.

Józef miał starszego brata, Stanisława, słynącego z ostrej recenzji polityki Józefa Becka. Obecnie ich krewnym pozostaje prezenter TV, Maciej Orłoś (skoligaceni przez babkę). W curriculum vitae Mackiewicza odnajdziemy kilka interesujących akcentów, np. jako ochotnik uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. Był też świadkiem doniosłych, tragicznych, bestialskich wydarzeń XX wieku.

Autor Karierowicza wyrażał swoje niezadowolenie z powodu polityki sanacji wobec mniejszości narodowych. Kontestator działalności Armii Krajowej w stosunku do Sowietów. W 1938 roku Józef Mackiewicz dokonał aktu konwersji, przeszedł na prawosławie. 

Po ujawnieniu szokującej zbrodni na polskich oficerach pisarz udał się do Katynia. Zobaczył miejsce gehenny rodaków. Na niwie tych doświadczeń, powstały: Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów oraz Dymy nad Katyniem. To właśnie o tych tekstach Czesław Miłosz pisał: Dopóki będzie istnieć polskie piśmiennictwo, te dwa zapisy prozy XX wieku powinny być stale przypominane.

Józef Mackiewicz w swojej działalności publicystycznej sporo miejsca poświęcił papiestwu, badał politykę Jana XXIII wobec totalitaryzmów: Cień krzyża, Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy.

Kazimierz Maciąg przypomniał czytelnikowi polemikę bohatera z Witoldem Gombrowiczem. Mackiewicz surowo oceniał Trans-Atlantyk, pozytywnie odniósł się do Ferdydurke.

Józef Mackiewicz zmarł 31 stycznia 1985 roku w Monachium.


czwartek, 9 czerwca 2022

Prasa w czasach słusznie minionych

Spełniała głównie funkcję propagandową, służalczą, z wielką gorliwością realizowano wytyczne władzy z nadania Moskwy. I o tym między innymi traktuje arcyciekawa monografia naukowa Oficjalna prasa w PRL, pod redakcją Sebastiana Ligarskiego.


Między bajki należy włożyć frazes, iż ówczesne gazety (może te z segmentu dla kobiet) stanowiły  źródło wiarygodnych i rzetelnych informacji. Tak nie było, lecz poszczególni autorzy czołowych tytułów byli cenzurowani. Nie mam tu na myśli opozycyjnych mediów, ich działalność była zabroniona.

Kluczowe zadania realizował Główny Urząd Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk, podlegający premierowi. Atakowano audycje radiowe, telewizyjne, przedstawienia. Tzw. cenzura prewencyjna trwała od początku do końca, tj. od 1946 do 1990 roku, czyli do zmierzchu komunizmu w Polsce.

Jednym z dzienników zaspokajających oczekiwania rządzących była Trybuna Ludu, jej publicyści znakomicie wywiązywali się ze swoich powinności. Występowała pełna dyspozycyjność, prowadzono akcje dezinformacyjne, doszukiwano się przeciwników rzeczywistych bądź urojonych. Artykuły tam zamieszone traktowano niemal nabożnie, nie można było polemizować z ich treścią. Po Październiku '56 znaczna część tamtego środowiska popadła w niełaskę. Dziennikarzom zarzucono dyskredytowanie politbiura, zbędne dyskusje z zarządzeniami władz. Cóż... Społeczeństwo znalazło zastosowanie dla tego rodzaju pism:)

Na potrzeby studium omówiono przypadki innych periodyków, jak: Gazeta Krakowska, Robotnik Wybrzeża, Żołnierz Wolności, etc.

Uwagę zwraca wątek Bronisława Komorowskiego, podającego się za stażystę redakcyjnego w Słowie Powszechnym. Sęk w tym, iż mamy problem z ustaleniem wiarygodności słów byłego prezydenta, ponieważ nikt, kto był w owym czasie  tam zatrudniony, nie kojarzy młodego historyka. Czy polityk fabularyzował swoją opowieść? Ustalenia historyków wskazują, że niekoniecznie. Faktem jest jednak, że pod wpływem słów małżonki Anny, skorygował relację.

Czy było to fikcyjne zatrudnienie ''stażysty redakcyjnego'', który, jak przekonują badacze, nie opublikował żadnego tekstu? Trudno powiedzieć, domniemywa się, iż synekurę tę  załatwił mu ojciec, mający liczne koneksje.

Niezależnie od tego jaka jest prawda, mniej lub bardziej złożona, książkę warto przeczytać.