środa, 2 marca 2022

''Wiem, że moje obawy nie są wyssane z palca...''

To oczywiście są słowa Anny Politkowskiej, wroga numer jeden przywódcy Federacji Rosyjskiej. 

Córka radzieckich dyplomatów była osobą niezwykle waleczną, z wielką wprawą obnażała politykę Władimira Putina i Kadyrowa. I która walkę o prawdę przepłaciła życiem. Wydarzyło się to 7 października 2006 roku, urodziny w obchodził jeden z najważniejszych ludzi w państwie, gdy czternastoletnia dziewczynka znalazła martwą kobietę w windzie. Doprawdy, lepszego prezentu nie mógł sobie wymarzyć rzeźnik Ukrainy (to naturalnie nawiązanie do zbrodni Ratko Mladicia).

 

Zacznijmy od początku. Korespondentka Nowej Gazety szczegółowo charakteryzowała bandyckie metody pułkownika KGB, obnażała jego prawdziwe intencje, metody traktowania przeciwników politycznych. Demaskuje przeżarty korupcją, nepotyzmem aparat władzy. Zajmowała się takimi kwestiami jak wojna w Czeczenii, regularne łamanie praw człowieka. Odbyła liczne podróże do Kaukazu Północnego, błyskawicznie nauczyła się tamtejszego języka. Dociekliwa laureatka Nagrody  im. Olafa Palmego sygnalizowała o zuchwałych zabójstwach i bezkarności ich sprawców; zaangażowała się w pomoc udręczonym Czeczenom, rodzinom ofiar.



Anna Politkowska podejrzewała, że od dawna jest na celowniku rosyjskich służb (szczególnie po tym, gdy negocjowała z terrorystami pojmanych w teatrze w Dubrowce, Biesłanie). W 2004 roku satrapa podniósł rękę na niezależną publicystkę, próbowano ją otruć na pokładzie samolotu. Badania wykryły ślady substancji nieznanego pochodzenia, przeciwniczka Putina zapadła w śpiączkę. Ale przeżyła.

 

Dzięki swoim artykułom stała się człowiekiem-instytucją. Docierała do miejsc i ludzi, gdzie nie dotarł żaden dziennikarz. Ludzie z Kaukazu sami zwracali się do niej o pomoc, czyniąc Politkowską kanałem przekazu najciekawszych informacji.

 

Już w 2001 roku autorka wielu ważnych reportaży wyrażała obawy o swoje życie i zdrowie: Mój redaktor naczelny doradził mi opuszczenie Rosji. Publicystka udała się do Wiednia, chwilę po jej wyjeździe napadnięto na jej sąsiadkę, bo była podobna do Anny...

 

Politkowska dotarła do sprawy młodego człowieka, nad którym w Groznym pastwił się szef Omonu, major Siergiej Łapin. Studentowi obcięli ucho, później ślad po nim zaginął.

 

Wchodziła tam, gdzie było najbardziej  gorąco. Grożono jej, ale zawsze szła do końca, była niezwykle odważną dziennikarką- tak mówił Lew Ponomariow, obrońca praw człowieka w Rosji.

 

Vide:

 

Anna Politkowska, Tylko prawda. Artykułu i reportaże.

 

Tamże, Rosja Putina.

 

Tamże, Udręczona Rosja. Dzienniki buntu.

 

Tamże, Druga wojna.


Wszystkie zamieszczone memy pochodzą z portalu niezależna.pl.

sobota, 26 lutego 2022

Lech Kaczyński: idealista, ale też realista

Wydarzenia rozgrywające się na Ukrainie nie nastrajają do aktywności, ale napisać coś trzeba. Dziś sylwetka w kontekście politycznym wybitnego prezydenta i profesora. Lech Kaczyński, wytrawny polityk, szybko diagnozujący dążenia imperialne przywódcy Federacji Rosyjskiej.

Wszyscy pamiętamy to, co wydarzyło się w Gruzji w 2008 roku. Datę tę zapamiętali i Ukraińcy, dziś znajdujący się w tragicznym położeniu, z całą mocą odpychający brutalną napaść Władimira Putina. O ekspedycji  polskiego prezydenta rozpisywały się światowe media (u nas lżono Kaczyńskiego): Polska przyjęła zaskakującą silną rolę przywódczą podczas konfliktu w Gruzji.

Cofnijmy się w czasie, jest upalny sierpień 2008 roku (w październiku rozpoczynałam III rok studiów na historii), trwa olimpiada w Pekinie, prawnik odpoczywa w ulubionym ośrodku w Juracie. Pewnego dnia otrzymuje niepokojący telefon od prezydenta Gruzji i swojego przyjaciela. Micheil Saakaszwili w złowieszczym tonie przekazuje informacje o agresywnych działaniach  Putina. Lech Kaczyński niemal natychmiast podejmuje decyzję o podróży do Tbilisi. Sytuacja była dramatyczna: miasta gruzińskie zostały zaatakowane, Rosjanie nie odpuszczali.

12 sierpnia Polak przestrzegał przed zapędami dawnego pułkownika KGB:

Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę.

Lekcja udzielona przez prezydenta RP jest boleśnie aktualna, choć tak bardzo wyśmiewana przez ludzi mu niechętnych w rodzaju Moniki Olejnik, Tomasza Lisa czy Adama Michnika. Ostatecznie pokazała, kto miał rację, choć pewnie brat Jarosława, wolałby jej nie mieć. To Kaczyński powiedział twarde nie rosyjskiemu imperializmowi, solidaryzując się z Gruzinami. Dziś pewnie postąpiłby podobnie.

Czy Europa wyciągnęła wnioski? Absolutnie nie. Można pokusić się o twierdzenie, iż wyhodowano żmiję na własnej skórze. Tolerowano ''wybryki" Putina w Czeczeni, w Biesłanie, w 2014 roku. Nie wspominając o zabójstwach: Litwinienki, Politkowskiej i innych. Unia Europejska chłostała Polskę za jakieś wyimaginowane zarzuty ws. praworządności, pobłażała kagiebiście. Otrzymaliśmy większe sankcje niż sprawca wojny na Ukrainie. Wszystko to napawa gorzkim śmiechem i prowadzi do konkluzji o hipokryzji wielu zacnych ''demokratów".




piątek, 25 lutego 2022

Reformacja: jak to się wszystko zaczęło?

Nie jest to opracowanie, które wyczerpuje temat, zatem nie możemy oczekiwać zbyt wiele. Niemniej jednak otrzymujemy całkiem niezły zastrzyk wiedzy, więcej niż zakres podstawowy. Ze względu na skromną objętość, zamieszczono i tak zaskakująco dużo materiału. Wzmiankowano o ówczesnej sytuacji społeczno-politycznej XVI wiecznej Europy. 

Za mankament poczytuję sobie słabe zaznaczenie biogramów postaci takich jak John Wycliffe i Jan Hus. Szkoda też, że amerykański historyk pomija wydarzenia rozgrywające się w naszym kraju, przecież ówczesna Rzeczpospolita była mozaiką narodowościową i wyznaniową. I krajem bez stosów. Dodam jednak, że w 1520 roku król Zygmunt Stary wydał edykt toruński, zakazujący przyjmowania nowej religii. Za niecałe sto lat wybuchnie wyniszczająca wojna (trwająca dłużej niż trzydzieści lat), początkowo o charakterze religijnym, angażująca znaczną część Europy. Wprowadzona zostanie żelazna zasada Cuius regio, eius religio.


XVI wiek to czas niekwestionowanego rozkwitu, ożywienia intelektualnego, potrzeby poprawy jakości życia duchowego. Całkiem niedawno wynaleziono druk, jeszcze znaczna część społeczeństwa była niepiśmienna, powoli zaczynało się to zmieniać. Autor wnioskuje: Gdy społeczeństwo przechodzi od kultury oralnej do kultury pisma, zmienia się również sposób myślenia ludzi, co manifestuje się m.in. większym zainteresowaniem i zdolnościami pojmowania abstrakcyjnych idei. W mig pojęto wagę słowa drukowanego, zaczęto dyskutować na temat nowych, kiełkujących myśli, prądów umysłowych. Rozprawiano o teologii, wierze, nie tylko wśród najlepiej wykształconych. Zakładano szkoły, postulowano edukację nie tylko chłopców, ale również dziewcząt, postępował rozwój uniwersytetów.

Badacz sygnalizuje o przyczynach, przebiegu i konsekwencjach reformacji. I wreszcie przywołuje sprawcę całego zamieszania, teologa Marcina Lutra (31 października 1517). Charakteryzuje 95 tez, lecz powiela powszechny błąd o umieszczeniu dokumentu na drzwiach kościoła w Wittenberdze, nie mamy wystarczających dowodów potwierdzających ten fakt. Zakonnik wzywał do dysput na temat istoty, znaczenia odpustów oraz potrzeby głębokiej reformy Kościoła. I słynna zasada Ad fontes (''powrót do źródeł''). Odpowiedź Kościoła rzymsko-katolickiego była jednoznaczna: doktor teologii to heretyk, a jego nauki są szkodliwe.

Mam pewne zastrzeżenia co do rzetelności przedstawienia samego mnicha augustiańskiego, trąci mi hagiografią. Przystrojony w szaty nadludzkich możliwości i nieskończonej doskonałości. Zaistniałe wydarzenia były wypadkową wielu rozmaitych okoliczności, z którymi niemiecki reformator nie miał nic wspólnego. Pisze Appold nie tylko o Lutrze, ale też o Zwinglim i Kalwinie, dostajemy też skrótowy przegląd pism autora 95 tez.

Ogólnie uważam, że Reformacja. Krótka historia to bardzo dobra synteza dziejów ruchu religijno-politycznego, który narzucił nowy porządek XVI wiecznej Europie. Opisano w niej znane i mniej znane ugrupowania; wiedza w pigułce, szybka powtórka najważniejszych wydarzeń.


niedziela, 20 lutego 2022

Świat znów na krawędzi?

Pytanie nieco apokaliptyczne, ale uzasadnione w kontekście rozgrywających się wydarzeń i najnowszej książki Piotra Zychowicza wespół z Jackiem Bartosiakiem, Nadchodzi III wojna światowa. Czy Ameryka porzuci Polskę na pastwę losu?


Znakomite studium geopolityczne uwypuklające istotne problemy współczesnego świata. Publikacja stanowi zapis rozmów przeprowadzonych od listopada 2020 do sierpnia 2021 roku. Jedna z nich nie była nigdzie dotąd publikowana. Wspominam o tym, dlatego że w przypadku tej syntezy podnoszony jest zarzut, że powiela treści z programu na kanale YouTube, którego gospodarzem jest jeden z autorów. Być może tak jest, nie śledzę ich działalności.

Publicyści demitologizują potężne Stany Zjednoczone, tłumaczą, dlaczego dla Polski szkodliwe jest uzależnienie się od mocarstwa. Bowiem, czy faktycznie, Ameryka ma interes w tym, aby bronić naszego kraju przed ewentualną interwencją zbrojną? Prawnik i historyk szukają odpowiedzi  również na inne nurtujące pytania.

Interesujące jest spojrzenie na sprawę Nawalnego, który po walce o życie i zdrowie (próba otrucia) pokornie oddał się do dyspozycji Putina. Bartosiak i Zychowicz patrzą na to z kilku perspektyw, dopuszczają kilka wariantów, włącznie ze sztuczny wykreowaniem zdarzenia przez rosyjskie służby. Ne ferują ostatecznych wyroków, są ostrożni w wysuwaniu tego rodzaju wniosków.

Mamy też garść odniesień do historii, w międzyczasie przypomniano nam o fatalnej polityce Józefa Becka w stosunku do Czechosłowacji, tu zestawionej z obecną sytuacją na Białorusi.

Autorzy rozważają konsekwencje potencjalnej napaści Rosji na kraje bałtyckie. I w co gra Putin? Czy Polska może odeprzeć atak? Jakiej armii potrzebujemy, aby wygrać wojnę? Z niektórymi tezami możemy oczywiście polemizować. 

Czym jest projekt Armia Nowego Wzoru? Niestety, niezbyt wiele dowiedziałam się na ten temat, informacje są bardzo ogólne.

Pozycja Nadchodzi III wojna światowa, jest bardzo ważną lekturą, pokazującą czego mniej więcej możemy się spodziewać w najbliższym czasie. Obaj panowie są doskonale przygotowani do rozmowy, wiedza Jacka Bartosiaka jest kapitalna, warta wykorzystania. Teksty można czytać w dowolnej, wybranej przez siebie kombinacji, ale dla porządku, zacznijmy od początku.

Bartosiak i Zychowicz nie zanudzają nas suchymi danymi statystycznymi, przez to wywody są klarowniejsze. Zabrakło mi, chociażby zamieszczenia bibliografii. Poruszane zagadnienia angażują czytelnika od samego początku.

poniedziałek, 14 lutego 2022

Antologia pożytecznych rad

Tym razem autorka Zamień chemię na jedzenie zajęła się zagadnieniami z dziedziny medycyny, psychologii. Przeprowadziła rozmowy z wieloma ekspertami, m.in. z Jakubem Bukowczanem, lekarzem. Interlokutor Julity Bator w zajmującej rozmowie objaśnia wiele spraw, np. związanych z prawidłowym odżywianiem się. Doktor nauk medycznych tłumaczy czym jest insulinooporność, Hashimoto.

Otrzymujemy sporo osobistych akcentów i co najważniejsze, kompetentnych wypowiedzi znawców tematu.


O pomocy dzieciom ze specjalnymi potrzebami opowiada profesor Jagoda Cieszyńska, pomysłodawczyni Centrum Metody Krakowskiej. Zainteresowania naukowe logopedy i psychologa oscylują wokół dysleksji, dwujęzyczności, wad słuchu. To nie wszystko, prof. prowadzi badania naukowe nad sposobami diagnozowania dzieci z obniżoną sprawnością intelektualną, afazją, porażeniem mózgowym czy zespołem Aspergera. Logopeda opracowała innowacyjne metody pracy z podopiecznymi i studentami. Dostrzec możemy autentyczną pasję i zaangażowanie pani Jagody Cieszyńskiej, lubiącej swoją pracę. Dostajemy multum praktycznych, przydatnych porad, podanych w bardzo przystępnej formie. Badaczka przestrzega przed nielimitowanym kontaktem dzieci z tv, smartfonami, tabletami, ostrzegając przed niechybnymi konsekwencjami. Psycholog wskazuje na opóźnienia mowy, ograniczenie funkcji poznawczych, agresję, rozdrażnienie i nieumiejętność nawiązywania relacji międzyludzkich.

Mamy też historię niespełnionego pilota, popadającego w uzależnienie od alkoholu; dzięki pomocy przyjaciela i najbliższych wyszedł z nałogu. I dzięki uprawianiu sportu, który rozwinął w nim determinację oraz silną wolę. Udało mu się też ukończyć studia. Mowa oczywiście o Jerzym Gregorku, mistrzu świata w podnoszeniu ciężarów; jego losy są bardzo pouczające. Rzecz się wydarzyła w trudnym 1981 roku.

Większość rozmówców autorki cierpliwie wyłuszcza rodzicom metody radzenia sobie z trudnościami szkolnymi ich pociech, nie przyjmując zarazem postawy oceniającej, stygmatyzującej. Treść wzbogacona jest o konkretne wskazówki, co robić, a czego bezwzględnie unikać. Są to zalecenia uniwersalne, ale czy sprawdzą się w każdym przypadku? Trudno orzec. Po podsumowaniu każdego rozdziału zamieszczono bibliografię, winna zaciekawić wszystkich zainteresowanych.

Wydaje się, że publikacja Przepis na zdrowie nie zalicza się do tych opracowań wywołujących jeszcze większy chaos i wątpliwości. Tu wiedza jest uporządkowana i konsekwentnie serwowana. Bator dzieli się też osobistymi doświadczeniami ze specjalistami, z którymi rozmawia.

Tekst został wyróżniony przez redakcję portalu nakanapie.pl.

czwartek, 10 lutego 2022

Teleturnieje życiową szansą dla uczestników?

Uwielbiam teleturnieje, jestem ich entuzjastką od najmłodszych lat; zresztą do tej pory śledzę zmagania zawodników np. Jednego z dziesięciu. Pośród wszystkich programów, niedoścignionym wzorem jest dla mnie Wielka Gra z ''''żelazną damą'' Stanisławą Ryster, słynącą z nienagannej prezencji i wymagającej tego samego od uczestników. Prowadzącej legendarny program zdarzało się nie wpuścić osób o niechlujnym stroju.


Wspomniany wcześniej Jeden z dziesięciu to teleturniej wymagający wiedzy wręcz encyklopedycznej, ale też refleksu i umiejętności panowania nad stresem. Nie wyobrażam sobie, żeby Tadeusza Sznuka, człowieka o ogromnej kulturze osobistej, mógł zastąpić ktoś inny. Chociaż przypadek Jakiej to melodii pokazał dobitnie, że nie ma ludzi niezastąpionych (jednak quiz muzyczny sporo stracił na zmianach), Robert Janowski świetnie spisywał się w roli gospodarza, generalnie sprawa jest dość zagmatwana.

Z kolei Krzysztof Ibisz to celebryta w pełnej krasie, pamiętam gdy prowadził słynny Czar par, bądź teleturnieje: Życiowa szansa, Awantura o kasę.

Dziennikarz odświeża nam dzieje rozrywki w Polsce, programy znane i te, które szybko odeszły w zapomnienie, np. Kto z nim wygra. Autor tych ciekawych wspomnień, sam jest konferansjerem, przepytywał graczy w Gilotynie, przy okazji nadmieniając o kilku wpadkach.

Omawiając najważniejsze programy, trudno nie odwołać się do Idź na całość czy Familiady, gdy żarty Karola Strasburgera doczekały się miana ''sucharów''. Ale to nie wszystko, bowiem dowiemy się też, jak wyglądały ówczesne studia i ich wyposażenie (uboga scenografia, montaż).

Ilu znanych aktorów prowadziło Koło fortuny i czy Izabela Krzan powtórzyła sukces Magdy Masny? I co z teleturniejem miał wspólnego J-23? Kogo i czy miała pocałować Magda? Czym było tzw. pasmo śmierci?

Roman Czejarek wskazuje na genezę popularności (większość z nich powstała na zagranicznym formacie), odtwarza losy uczestników, również tych, którym wygrana przyniosła sporo kłopotów w postaci zawiści i hejtu. A i wśród pragnących wygrać potyczki, nie brakowało cwaniaków i kombinatorów liczących na szybki zysk. Autor przywołuje też mnóstwo anegdotek, zwykłych truizmów też nie brakuje, z niektórymi interpretacjami trudno się zgodzić. Ale ogólnie znany prezenter stara się być obiektywny. Przesadził w cytowaniu żartów znanego aktora, sztucznie wypełniły objętość (zajęły aż 34 strony).

Dawne programy miały przewagę nad współczesnymi, w których pełno blichtru i tandety. Dostarczają nam również prymitywnej i niewyszukanej rozrywki. Prowadzący nie czuli potrzeby nadmiernego eksponowania własnej osoby.

Kultowe teleturnieje to doskonała lektura na niespokojne czasy, pozwalająca na chwilę oderwać się od codziennych trosk. Z pewnością uwagę przykuwa też atrakcyjna szata graficzna i zdjęcia.


środa, 2 lutego 2022

Sielankowe życie towarzyszek królowych?

Tym razem autorka Krwawej Luny Gierka przywołuje historie kobiet ze ''świecznika'' czasów słusznie minionych. Dzieje ośmiu kobiet, m.in.: charyzmatycznej i silnej osobowości, jaką była Nina Andrycz, Stanisławy Gierek, Ireny Dziedzic czy Wandy Wiłkomirskiej. Przyznać trzeba, że tytuł publikacji dość chwytliwy. Pojawia się również nudna i bezbarwna Zofia Gomułka oraz fenomen okulistyki, prof. Ariadna Gierek; życiorysy wszystkich pań są bardzo złożone. Przeważnie były wykształcone, obyte, znały języki obce. Atrakcyjne i dobrze ubrane w siermiężnych czasach powszechnej szarości. W sklepach pustki, drastyczne podwyżki.

Na początku Irena Kienzler kilka zdań poświęca mężom swoich bohaterek, dostrzegając jednak ich dyskretny wpływ na niektóre decyzje. Takie wprowadzenie ma swoje uzasadnienie, pozwala lepiej zrozumieć tamtą epokę. Siłą rzeczy w treść musiały zostać wplecione elementy polityki; sporo informacji o rządach ''pierwszych": Gomułki i Gierka.

O kim mówiono, że miała być córką Leonida Breżniewa? Która małżonka komunistycznego dygnitarza pasjonowała się ezoteryką? Z czego słynęła Stanisława Gierek? Która ceniona skrzypaczka wyszła za premiera PRL-u? I wreszcie, kim była TW ''Marlena"? Jak daleko sięgały wpływy ''czerwonych" księżniczek? I czy to prawda, że ''Stasia" namawiała męża do podjęcia dialogu ze strajkującymi?

Synową Edwarda Gierka trzeba widzieć w szerszym kontekście, niż przez pryzmat kłopotów osobistych, postać wybitna. Odważna, pracowita i utalentowana osobistość, którą cenił i poważał słynny teść, nawet gdy była już po rozwodzie z jego synem.

Zofia Gomułkowa wyszła za ''Wiesława" dopiero w 1951 roku, ponieważ w międzywojniu nie istniały małżeństwa cywilne. To komuniści wprowadzili taką możliwość dekretem z 1 stycznia 1946 roku, w celu osłabienia pozycji Kościoła katolickiego. Tym samym związki zawarte przed obliczem urzędnika, stały się obowiązkowe w całym kraju; nie uznawano ślubów kościelnych.

Owe damy cieszyły się zainteresowaniem społeczeństwa, ale nie tak jak rozumiemy to obecnie. Nie istniały media społecznościowe, hejt i prasa bulwarowa. Nie występowały publicznie zbyt często, jednak budziły ciekawość z oczywistych względów. Kształtowały gusta i upodobania. Nina Andrycz była znana wcześniej, jako aktorka szybko zyskała mir. Doskonałą ilustracją niech będzie scena, którą przywołuje pisarka: Kiedy na dużej scenie Mariusz Dmochowski ryknął na mnie <<Ty suko>>, do teatru napłynęły listy z protestami <<nie suka, tylko dama i królowa. Mamy dość chamstwa na ulicy, wypraszamy sobie podobne rzeczy na scenie. Uszanowano wolę publiczności. Żona Józefa Cyrankiewicza stworzyła wiele kreacji, np. Balladyny, Lady Makbet, Elżbiety I Tudor, Katarzyny Wielkiej.

Czerwone księżniczki PRL-u to raczej szkic niż wyczerpujące źródło wiedzy, ale zamysł ukazania nam ówczesnych celebrytek jest całkiem udany. Szkoda jednak, że Iwona Kienzler nie poszerza poszczególnych wątków, pozostawiając je na uboczu.