środa, 30 września 2020

Kto się boi Jedwabnego?

Wojciech Sumliński, Ewa Kurek, Tomasz Budzyński, Powrót do Jedwabnego?

Właśnie tak, wedle mojego przekonania powinien brzmieć tytuł tej arcyważnej pracy. Autorzy odkrywają przed czytelnikami kulisy wielkiej operacji pod wymownym tytułem (mój pomysł) Polacy, antysemici z Jedwabnego.

Historia, którą pokazujemy, odsłania opatrzone klauzulą tajności fakty dotyczące relacji polsko-żydowskich, sięgające do mrocznego świata wielkiej polityki i międzynarodowej finansjery.

Wojciech Sumliński ujawnia mechanizmy zakłamania, propagandy wytaczane przez wielkie koncerny medialne i znanych dziennikarzy. Na kartach książki znajdziemy zeznania świadków, przyczyny wstrzymania ekshumacji i oddźwięk badań Jana T. Grossa. Już dawno wykazano, iż socjolog ten zręcznie manipuluje faktami, danymi statystycznymi. Wytłumaczono również, czym jest Przedsiębiorstwo Holokaust i jakie środowiska czerpią z jego działalności największe profity.

To historia niezwykła i niepokojąca, demaskująca kulisy prowadzonej przez Przedsiębiorstwo Holokaust długofalowej mistyfikacji zmierzającej do wyłudzenia wielomiliardowych roszczeń- i nie tylko. Niewielu wierzy,, że ta historia może skończyć się dobrze.

Książka Powrót do Jedwabnego podzielona jest na trzy części:

I Zawiera ogólne przemyślenia, wycieczki osobiste psychologa i publicysty Wojciecha Sumlińskiego, jego zmagania z wymiarem sprawiedliwości. Podsumowuje swoją dotychczasową twórczość i działalność.

II Na tę część składają się poglądy i deliberacje majora Tomasza Budzyńskiego.

III To pasjonująca i wciągająca rozmowa z dr Ewą Kurek, osobą bardzo kompetentną w materii stosunków Polacy- Żydzi. Współautorka książki odwołuje się do historii, barwnie opowiada.

Starannie zweryfikowany, a zarazem wyglądający, jak thriller polityczny, zapis wielkiej gry, dla której fundamentem stała się zbrodnia w Jedwabnem, a paliwem Justice Uncompensated Survivors Today- ustawa 447.W tej rozgrywce nie chodzi o następne kadencje-ale następne pokolenia.

Publikacja ma kilka minusów jak: fatalny styl pisania autora, zbyt duża liczba powtórzeń. Brakuje mi przypisów i bibliografii, ale ocena będzie wysoka: 4,8/5.

Czytajcie!

wtorek, 29 września 2020

Zbrodnia, która pozostała bez kary. Odsłona pierwsza.

Cezary Łazarewicz, Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka.

Główny bohater był synem opozycyjnej poetki, Barbary Sadowskiej. Młody człowiek mający przed sobą całe życie, plany i marzenia. Być może zamierza podjąć dalszą naukę, albo robić coś zupełnie innego.

12 maja 1983 roku zmieni wszystko... Wówczas to absolwent XVII LO im. Andrzeja Frycza- Modrzewskiego świętuje zdanie egzamin maturalnego. Nie dane mu będzie zbyt długo cieszyć się  sukcesem. Wrogowie jego matki tylko czekają na jakąś okazję. I ta się nadarza. Grzegorz Przemyk zostaje zatrzymany na Placu Zamkowym w Warszawie przez funkcjonariuszy milicji, ponieważ rzekomo jego zachowanie wzbudza zaniepokojenie. Ujęto także jego kolegę, Cezarego Filozofa, obaj młodzieńcy nie mają przy sobie dokumentów potwierdzających ich tożsamość. W komisariacie maturzysta  zostaje dotkliwie pobity, umiera trzy dni później.

Ludzie o miedzianym czole, utożsamiający milicję z władzą, postanowili poświęcić prawdę dla swoich doraźnych korzyści, skompromitować wymiar sprawiedliwości w Polsce  cynicznymi manipulacjami, które będą niegdyś książkowym przykładem niesprawiedliwości.

Cezary Łazarewicz w drobiazgowy sposób roztrząsa, prześwietla powyższą historię. Obnaża zjadliwość i makiawelizm ówczesnych rządzących. Przypomina też o sytuacji sanitariuszy i lekarzy z pogotowia, których wrobiono w zabójstwo chłopaka.

W czasie śledztwa i rozprawy władze PRL za wszelką cenę starały się odwrócić uwagę od milicjantów, próbując przerzucić odpowiedzialność na sanitariuszy i lekarzy.

Reportaż Żeby nie było śladów obrazuje bezradność i inercję komunistów, również po transformacji ustrojowej. I jeszcze te kpiny generałów: Jaruzelskiego i Kiszczaka w żywe oczy matki. Swoje dołożył Jerzy Urban, naczelny propagandysta tamtego ustroju.

W opowieści o Przemyku autor wplata historie jego rodziców- poetki Barbary Sadowskiej i ojca Leopolda, przyjaciół, świadków jego pobicia czy sanitariuszy, niesłusznie oskarżonych o zabójstwo. Jednocześnie odkrywa kulisy działań władz i wpływ, jaki na tuszowanie sprawy wywarli między innymi Wojciech Jaruzelski, Czesław Kiszczak czy Jerzy Urban.

Skandalem jest fakt, iż oprawcy, ale też  ich mocodawcy pozostali bezkarni i nieosądzeni. Rzecz to niesłychana, była zbrodnia, nie ma kary. Inspiratorzy tego morderstwa wiedli spokojne i dostatnie życie, demokratyczna Polska im to zagwarantowała. Podobnie jak nietykalność. Byli honorowani na salonach, przez niektórych nazywani ludźmi honoru. Pewien znany redaktor naczelny powiedział wprost: Odpieprzcie się od generała! Zapewne większość Czytelników zgodzi się z tym stwierdzeniem. Nie dosięgła ich karząca ręka sprawiedliwości.

To jedna z najgłośniejszych zbrodni lat osiemdziesiątych w PRL. W pogrzebie chłopca wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy ludzi. którzy w podniesionymi w znaku wiktorii dłońmi, w całkowitym milczeniu odprowadzali trumnę na Powązki.

W tej potrzebnej książce dziennikarz uwypukla największe kłamstwa, mechanizmy zła, manipulacji. Lektura obowiązkowa dla każdego Polaka.

Ocena: 5/5.








  

niedziela, 27 września 2020

'Nic nie może przecież wiecznie trwać...'

Autorem książki Tyle słońca. Anna Jantar jest nie kto inny jak Marcin Wilk. Pewnie niektórzy z Was znają go dzięki publikacji Kwiatkowska. Żarty się skończyły. 

Wstęp do książki napisała córka  gwizdy estrady, Natalia Kukulska. O to fragment: 

Gdy na lotnisku, trzymając bukiet frezji, nie doczekałam się przylotu mamy i spotkania z nią... To tak jakby czekanie na jej powrót przeciągnęło się do teraz. Tyle że teraz nie ona, ale ja do niej wracam.

Ubóstwiam twórczość Anny Jantar, a moje ulubione piosenki to:  Baju-Baj proszę pana , Radość najpiękniejszych lat czy  Najtrudniejszy pierwszy krok. Uważam natomiast, że choć rozważania są interesujące, to nie są pozbawione mankamentów, które mogą uwierać. Przede wszystkim zaskakuje uboga bibliografia, zbyt mała liczba publikacji poświęconych tej artystce. Niektóre wątki są ewidentnie niedopracowane. 

Wśród minusów publikacji wymienię, niepotrzebne opisy mało istotnych rzeczy. Nie podoba mi się też to, w jaki sposób dziennikarz pisze o swojej bohaterce, skracając dzielący ich dystans: Ania zrobiła to.... Ania powiedziała tamto. Nie dopuszczalne jest to, iż dziennikarz potraktował Annę Jantar jak swoją koleżankę ( sorry, w tej materii jestem konserwatywna). Znajomymi przecież nie byli, choćby ze względów metrykalnych.
Kiedy Anna Jantar wychodziła na scenę, rozpromieniała swoim blaskiem wszystkich dookoła. Publiczność ją kochała. Z wzajemnością. Na jej koncerty przychodziły tłumy fanów, a ona czarowała ich swoim wdziękiem. Przyciągała do siebie ludzi. 

 


Dla wielu artystów stanowiłaby wzór do naśladowania: otwarta, towarzyska, a jednocześnie niezwykle pracowita i pełna pokory, konsekwentnie spełniała swoje marzenia.

Marcin Wilk rozmawiał z najbliższymi Anny Jantar, przejrzał multum dokumentów, prywatnych listów ( w tym ten Jarosława Kukulskiego podczas rzekomego kryzysu w ich małżeństwie) i zdjęć.

Ocena: 3,7/5, ponieważ biografię ( niestety hagiografię) czyta się dobrze i szybko.


sobota, 26 września 2020

Nowy reportaż Piotra Pytlakowskiego

Ich matki, nasi ojcowie. Niewygodna historia powojennej Polski to tytuł najnowszej książki znanego dziennikarza śledczego współpracującego z tygodnikiem ''Polityka".

Reportaż o <polskich> Niemcach, ludziach, których rok 1945 zastał na terenach należących wcześniej do Rzeszy, teraz do Polski. Nie zamierzali uciekać, bo nie popełnili zbrodni wojennych, nie mieli na sumieniu zła wyrządzonego Polakom. 

Autor tym razem zajął się złożonymi relacjami polsko-niemieckimi po 1945 roku, w szczególności zaś skupił się problematyce wysiedleń. Nie ma tu wystarczająco miejsca na omówienie tej kwestii, jest dobrze opisana w literaturze. Przypomniano nam o morderstwie niemieckich mieszkańców Aleksandrowa Kujawskiego i Nieszawy. Poznajemy losy niejakiego Zygfryda Kapeli i jego najbliższych, którzy zamieszkiwali obszary dzisiejszego Świebodzina. Piotr Pytlakowski próbuje się licytować na sumę doznanych  krzywd, kto komu bardziej i więcej zaszkodził:  

Skrzywdzeni okropieństwami wojny potrzebowali ujścia dla swojego bólu i niepostrzeżenie zamienili się w krzywdzicieli. To byli, ogólnie rzecz biorąc, nasi ojcowie. A po drugiej stronie matki wrogów. I ich dzieci.  

Następnie przypomina:

O Niemcach gazety pisały wyłącznie małą literą, przy czym każdy<niemiec> był synonimem wszelkiego zła. Każdy, czyli także niemieckie kobiety i niemieckie dzieci.

        

Każda zbrodnia wymaga potępienia i ukarania, nie ma i nie powinno być żadnego usprawiedliwienia dla krzywdy dzieci czy innych osób, które w żaden sposób nie przyczyniły się tragedii II wojny światowej. Skłonność do czynienia zła nie ma barw politycznych ani krajowych. O tym, czy ktoś jest dobry, czy zły, decydują czynniki środowiskowe, rodzinne (genetyczne) i społeczne.

 Nienawiść podsycano, chociaż nie było to nawet potrzebne, bo krwawiące i wciąż świeże rany bolały na tyle, że odwet był wtedy ogólnym pragnieniem. Do dzieła przystąpili polscy szabrownicy i zwykli rabusie. Grabiono jak popadnie. a polska administracja przyglądała się temu  nie interweniując.

Powyższy fragment przypomina narrację Jana T. Grossa, zresztą w dalszej części pracy, Pytlakowski podziela kłamliwy pogląd socjologa.

Zatem, co mamy myśleć o tej książce, gdy ważą się losy pani Natalii Nitek-Płażyńskiej, która nagrała swojego byłego pracodawcę, gdy ten miał wykrzykiwać, że jest nazistą i pragnie śmierci wszystkich Polaków?


Publikacja nie jest obszerna, liczy 319 stron, już z przypisami i spisem treści. Złożona jest z sześciu części i dwunastu rozdziałów. Ukazała się pod szyldem wydawnictwa ''Rebis". Szkoda, że dziennikarz bazuje na skąpej ilości bibliografii, w większości są to jego artykuły. Posiłkował się również niebyt miarodajnym źródłem wiedzy, jakim jest Gazeta Wyborcza.

Mimo wszystko, warto zapoznać się z tym reportażem.

Ocena: 3,8/5.

piątek, 25 września 2020

Bolączki krajów Ameryki Łacińskiej

Francisco Goldman, Sztuka politycznego morderstwa, czyli kto zabił biskupa?

Reportaż odsłaniający kulisy zabójstwa biskupa Juana Gererdi, założyciela i dyrektora Gwatemalskiego Archidiecezjalanego Biura Praw Człowieka (ODHA). Duchowny został dotkliwie pobity, gdy wracał z domu rodzinnego. W wyniku ciężkich obrażeń zmarł. Co się wydarzyło 26 kwietnia 1998 roku w garażu przy plebanii kościoła św. Sebastiana w centrum miasta Gwatemala?

Śledztwo w sprawie śmierci biskupa prowadził specjalny zespół, w którego skład weszli młodzi świeccy mężczyźni zwani Los Intocables, Nietykalnymi. Przez dziewięć lat Francisco Goldman śledził ich starania o wykrycie sprawców i doprowadzenie ich przed oblicze sprawiedliwości.

Zasadnicze pytania brzmią, komu przeszkadzał zaangażowany biskup, miłujący prawdę, uczciwość i będący zakochany  w wolności? Czyim  zagroził interesom? Wszystko wskazuje na to, że Juan Gererdi został uciszony. To ni spekulacja, ponieważ kilka dni wcześniej, bohater przedstawił opinii publicznej raport z 30-letniej wojny domowej, której liczba wynosiła 200 tysięcy. Oskarżono w nim wojsko i organizacje paramilitarne. Wspomniany dokument nosił tytuł Nigdy Więcej i ujawniał brutalizację życia społecznego i politycznego. Mówimy o latach 60 XX wieku. Był to czas junty wojskowej.

[Autor] Rozmawiał  z wieloma związanymi ze sprawą osobami, do których nie udało się dotrzeć żadnemu innemu reporterowi.

Utrapieniem Gwatemali, jak zresztą innych państw tej części świata były i są problemy wewnętrzne: ucisk społeczeństwa, dyktatura, nierówności i dysproporcje w dochodach.

Sztuka politycznego morderstwa to rewelacyjne kompendium odkrywające przed nami karty z dziejów współczesnej Gwatemali. Mamy doskonale zarysowane tło społeczne, polityczne, kontekst historyczny. Ale też przeraża skala powiązań, układów i bezprawia. Dziennikarz analizuje liczne zależności, bywa dosadny i brutalnie szczery.

Książka ukazała się w 2011 roku pod auspicjami wydawnictwa Czarne i liczy 432 strony.

Ocena jak najbardziej zasłużona: 5/5.

Polecam:)

środa, 23 września 2020

Literatura faktu

Seymour M. Hersh, Ciemna strona Waszyngtonu.

Autor postanowił zmierzyć się z legendą  mojego ulubionego,35 prezydenta USA  i parafrazując Wojciecha Młynarskiego, czyni to udatnie. Dziennikarz nie należy do stronników tego polityka, ale też nie możemy  powiedzieć, że jest jego zagorzałym przeciwnikiem. Poznajemy dwa oblicza tego samego człowieka.

Głośna i kontrowersyjna książka znanego amerykańskiego reportera, laureata Nagrody Pulitzera, rozprawiająca się z mitem Johna F. Kennedy' ego i jego prezydentury.


J.F.K. zaliczał się do tych osób, którzy myślą, że mogą wszystko. Ponadto: (...) Był przekonany, że świat należy do niego. Zdobył nominację, potem wygrał wybory. Wydawało mu się, że sprawy będą przybierały obrót z jego oczekiwaniami, więc po prostu po raz kolejny rzucił kości.

Nie od dziś wiadomo, iż członkowie tego rodu byli pyszni i przekonani o własnej wyjątkowości i nieomylności. Niestety, zbyt wybujałe ego przynosiło niekiedy tragiczne reperkusje. Prezydent uosabiał wszystko to, co było pożądane: wykształcenie, inteligencja, poczucie humoru, dobre pochodzenie. W dodatku miał równie światłą, rezolutną i piękną żonę. Nie wspomnę o nieobyczajnych występkach mężczyzny, który czuł się jak młody bóg. 

Śmierć przyszła za wcześnie.

Obiektywnie stwierdzam, że Seymour M. Hersh wykonał kawał dobrej roboty. Rozważania zawierają solidną ilość przypisów i potężną bibliografię. Autor przeprowadził porządną kwerendę, dotarł do  niepublikowanych materiałów. Pisze o najważniejszych problemach występujących w latach 60: inwazja w Zatoce  Świń, próby wyeliminowania Comandante, kryzys kubański. Sporo miejsca zajmują wątki prywatne: liczne romanse Kennedy'ego.

Autor odbrązawia postać zamordowanego prezydenta. Przedstawia Johna F. Kennedy' ego, jakiego nie znaliśmy. Swoje tezy dokumentuje rozmowami i wywiadami przeprowadzonymi z byłymi urzędnikami Białego Domu, a także przyjaciółmi i znajomymi JFK.

Widzimy człowieka lojalnego wobec własnego brata, ale też impulsywnego, aroganckiego, nie potrafiącego (nie chcącego?) słuchać ekspertów.

Polecam.

Ocena:5/5/

wtorek, 22 września 2020

El Comandante i Stany Zjednoczone

William B. Breuer, Vendetta! Castro i bracia Kennedy.

Wydawało się, iż ta książka przybliży nas do zrozumienia ( a przynajmniej do poszerzenia wiedzy) relacji na linii USA- Kuba. A co się okazało? Otrzymaliśmy chaotyczną, nieuporządkowaną publikację, bazującą wyłącznie na taniej sensacji i domysłach. W dodatku kiepsko opracowaną.


William Breuer przeprowadził setki wywiadów z uczestnikami tajnej wojny przeciwko Fidelowi Castro, wielu z nich po raz pierwszy zdecydowało się ujawnić prawdę.

Autor charakteryzuje związki między Stanami Zjednoczonymi a Kubą w latach 1955- 1970, które wbrew temu, co się powszechnie uważa, nie zawsze były złe. USA były pierwszym krajem, który nawiązał stosunki dyplomatyczne z ''Perłą Karaibów" jak określano tę wyspę. Senator John F. Kennedy  wygłaszał płomienne mowy na cześć rewolucjonisty, który obalił Batistę. Przyszły prezydent poszedł o krok dalej, nazywając go Bolivarem naszych czasów. Simon Bolivar, bo o nim mowa, w XIX wieku walczył o niepodległość krajów Ameryki Łacińskiej.

Geneza relacji między USA a Kubą sięga XIX stulecia, gdy kraj ten znajdował się pod władzą Hiszpanów. Nie wszystkim podobał się taki stan rzeczy, narastające animozje i świadomość Kubańczyków zmieniały stopniowo sytuację. W 1898 roku Amerykanie przejęli kontrolę nad wyspą i za wygnanie znienawidzonych Hiszpanów, w nagrodę otrzymali ( w dzierżawę) bazę Guantanamo.

Spod pióra Breuera wyszła fascynująca kronika jednego z najbardziej dramatycznych rozdziałów współczesnej historii.

Prezydenci Stanów Zjednoczonych Kubę traktowali jako czysty zysk, miała być orbitą USA. Wykazywano zainteresowanie odkupem ''Perły Karaibów" od Hiszpanów, celem przyłączenia do własnego państwa. 

Przyjaźń trwała krótko, ponieważ Comandante zdawał sobie sprawę z tego, że Amerykanie czerpią 82 % zysków. Postanowił więc zrobić z tym porządek, przeprowadzając nacjonalizację gospodarki ( wywłaszczenie firm made in USA). Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. 19 października 1960 roku Dwight Eisenhower nałożył embargo na handel z Kubą. W kwietniu doszło do klęski w Zatoce Świń, która ostatecznie pogrążyła administrację Kennedy'ego. W pażdzierniku 1962 roku wybuchł kryzys kubański, światu groziła III wojna światowa.

Fidel Castro odgrażał się Amerykanom, wiedział, że CIA na niego polowała. W ambasadzie wygłosił tyradę: Bracia Kennedy niech na siebie uważają, ponieważ ktoś może na nich polować. Niektórzy są zdania, że dyktator kubański wiedział o szykowanym zamachu na amerykańskiego polityka.

Ocena: 3/5.