sobota, 25 kwietnia 2020

''Wyborcza" prawdę Wam powie:D

Dziś recenzja nieco zapomnianej książki: Gazeta Wyborcza i okolice. Autorem jest Stanisław Remuszko. Publikacja ma kilka edycji, ja czytałam tę z 2006 roku. Przydałoby się coś aktualniejszego :D


Pierwszy numer pisma ukazał się 8 maja  1989 roku. Lech Wałęsa powierza  przywództwo Adamowi Michnikowi, który już wkrótce wysmaży tekst: Dlaczego nie oddam głosu na Lecha Wałęsę, nazywając go ''małym Mussolinim". Na razie przyszły prezydent uważa: Nie ma wolności bez Solidarności.
Czujemy się związani z ,,Solidarnością", lecz zamierzamy przedstawiać poglądy i opinie całego niezależnego społeczeństwa, różnych opozycyjnych kierunków.
Doprawdy? I jakie są tego skutki? Mizerne, sądząc po artykułach. Ku przypomnieniu, bo wielu traktuje organ Adama Michnika jako wyrocznię w wielu sprawach ( społecznych, politycznych, obyczajowych). Jeden z byłych pracowników konkludował (czyżby wytyczenie wyraźnej linii dziennika?): 
[...] Gazeta coraz mocniej nas krępowała. Zdarzało się, że wysyłano mnie na reportaż z gotową instrukcją: poprzeć tego, zaatakować tamtego. Ten sposób postępowania mi nie odpowiadał, i gdy odszedłem, poczułem wielką ulgę.
Stanisław Remuszko był jednym ''z nich", pracował w tym piśmie. Przytacza kserokopie dokumentów. Odmalowuje portret tzw. salonowych dziennikarzy: 
Jako naoczny świadek wydarzeń napisałem wysoce krytyczną dokumentalno-publicystyczną książkę o Agorze, Gazecie Wyborczej Michniku, w której wielokrotnie i expressis verbis oskarżyłem to towarzystwo nie o jakieś duperele, lecz o konkretne czyny obrzydliwe moralnie (...).
Publicysta unika wulgaryzmów, stygmatyzowania. Dostajemy osobisty obraz ,,GW", subiektywny, który nie traci na swej aktualności.

Rację ma Bronisław Wildstein, podkreślając:
Kiedy Adam Michnik tworzył Gazetę Wyborczą, to był projekt polityczny, upatrzony na to, aby zablokować rozwój III RP i dać władzę określonej grupie ludzi. Ale żeby tego dokonać, należało relatywizować fundamentalne pojęcia, zakwestionować pewne normy.
I tu pełna zgoda: 
Efektem wyborów politycznych Michnika jest to, że Gazeta Wyborcza w tej chwili jest pismem wojującym, reprezentującym ideologię lewicowo- liberalną, czym nie była na początku.
Organ ten od lat próbuje ''wychowywać" Polaków na własną modłę, dyktuje w kwestiach światopoglądowych. Dziennikarze tego medium narzucają określony sposób postępowania, myślenia. Swoje tezy podpierają  wynurzeniami autorytetów adekwatnymi do ich retoryki. A jeśli ktoś myśli inaczej, to trzeba go odseparować, izolować, zepchnąć na margines. Wolność rozumieją po swojemu.

wtorek, 14 kwietnia 2020

Albańczyków zmagania z własną przeszłością

Dziś pragnę przedstawić Wam kolejną, wyjątkową książkę, o której nie można zapomnieć: Małgorzata Rejmer, Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii.
Ten niepozorny pod względem objętości reportaż, odsłania ciemne karty z historii Albanii. 



Co to za kraj, gdzie błoto słodsze niż miód?*

U sterów rządów znajduje się Enver Hoxha (Hodża), człowiek, który odizolował kraj od reszty świata.Na początku lat 40 XX stulecia staje się symbolem walki z faszystowskimi, w owym czasie Włochami. Przyszły dyktator szybko awansuje w hierarchii Komunistycznej Partii Albanii. 
W 1942 roku Hoxha powołuje do życia Front Wyzwolenia Narodowego, a w 1944 roku Singurimi, albańską policję. Często określany jest ''Hitlerem" Albanii, ponieważ ze swoimi przeciwnikami rozprawia się równie brutalnie, co przywódca NSDAP.

Po zakończeniu II wojny światowej Enver Hoxha szybko unicestwia społeczeństwo, wyznaje zasadę:  jedyną religią Albanii jest komunizm. Zwolennik Mao Zendonga, w przyszłości Breżniewa nazwie przesadnym ,,liberałem".

 
Władza trzymała w rękach życie każdego obywatela i decydowała: kto pójdzie na studia, a kto do kooperatywy. Kto będzie architektem, a kto murarzem. Kto będzie człowiekiem, a kto strzępem. Komu będzie się wiodło, kto będzie wegetował, komu ukradnie się życie. Władza reglamentowała marzenia i przykrywała je tak, że ludzie w końcu oduczyli się marzyć**.

Dzięki pieczołowitości Małgorzaty Rejmer poznajemy tragedie ludzi, których przygniotło jarzmo władzy totalitarnej. Autorka przybliża nam mechanizmy zła, manipulacji, kłamstwa. To czasy stagnacji, rozpaczy mieszkańców tego kraju, nie mogących liczyć na pomoc innych państw.
Ludzie oddani słusznej sprawie, walczyli o wolność, prawdę, godne warunki egzystowania. 
Despota, jak większość satrapów bał się uczciwości, jedności, solidarności.

Lektura obowiązkowa.

* Andon Zako Cajupi, Gdzieśmy się narodzili?
** Cytat pochodzi z książki, s. 12.

wtorek, 7 kwietnia 2020

Opowiem Wam o Nowej Hucie:D

Mojej nieodżałowanej pamięci dziadek w naszych rozlicznych pogawędkach często przytaczał taki wierszyk:

Za Lenina- strzelanina
Za Stalina- dyscyplina
Za Bieruta- Nowa Huta
Za Gomułki- puste półki [ ja znam wersję: suche bułki]
Za Gierka- trochę serka
Za Kani- ani, ani
Bo nastały takie czasy, 
że brak mięsa i kiełbasy


Nowa Huta w Krakowie nie jest ani ładna, ani przyjemna. Naznaczona śladem historii. Powstała w 1949 roku z przeznaczeniem dla pracowników kombinatu metalurgicznego. W 1951 roku została włączona do Krakowa. Z założenia miała być ateistyczna, czas pokazał, że było różnie.

Renata Radłowska w krótkiej syntezie Nowohucka Telenowela zgromadziła relacje mieszkańców tej części Krakowa. Historie  są różnorakie i wielostronne, pewne rzeczy  można zrzucić na karb niepamięci. Lecz często bohaterowie ubarwiają swoje opowieści. Publikacja weryfikuje narosłe mity, legendy.

Mieszkałam na Wzgórzach Krzesławickich. Nie dostrzegłam niczego wyjątkowego, żadnej mistyczności.

Przeczytajcie Nowohucką Telenowelę.

Historia

Anna Piątkowska, Katarzyna Pruszkowska- Sokalla, Ostatni Sprawiedliwi. Rozmowy z Polakami, którzy ratowali Żydów podczas drugiej wojny światowej.

Dość długo zbierałam się do napisania recenzji tej książki (przeczytałam ją już miesiąc temu) i jakoś mi nie wychodziło. Z kilku przyczyn, głównie natury osobistej. Musiałam ochłonąć.

Publikacja opatrzona jest wstępem Michała Okońskiego, dziennikarza ,,Tygodnika Powszechnego", który już na początku przestrzega, że: z tą książką trzeba ostrożnie, i to z paru powodów. Pierwszy (...) wiąże się z odkryciami historyków zajmujących się Holokaustem oraz rolą, jaką w jego trakcie odegrali polscy świadkowie (a czasem sprawcy)*.
Zatem pan redaktor ma na myśli ''badania" Jana T. Grossa (czyż zapomniał, że jego wymysły zostały już dawno podważone?), działalność kontrowersyjnego Centrum Badań nad Zagładą Żydów (Barbara Engelking).          

Dalej pisze: tak, w Polsce pierwszych dekad XXI wieku zapanowała ''moda na Sprawiedliwych''. Przyznacie, że  to osobliwe stwierdzenie, ponieważ jest zupełnie odwrotnie. Każdy chce udowodnić Polakom antysemityzm, bezeceństwa ( nawet nie historycy, a np. publicyści z wykształceniem psychologicznym, socjologicznym). Niektórzy wręcz prześcigają się w opisywaniu haniebnych czynów naszych rodaków.

Michał Okoński jest też trywialny do bólu:  cudowne rozmnażanie Polaków ratujących Żydów w czasie drugiej wojny światowej- poza tym, że zwyczajnie rozmija się z prawdą- oznacza przecież obrazę pamięci ludzi naprawdę bohaterskich i słusznie nazywanych Sprawiedliwymi**.

Wydaje się, że dziennikarz jest zwolennikiem specyficznego rodzaju prawdy, utożsamianej np. ze wspomnianym Grossem. 
Podkreślam raz jeszcze:  wojna rozbudzała nieznane (często uśpione) dotąd instynkty. W każdym narodzie, bez wyjątku byli zdrajcy i patrioci. Zresztą ludzkie życiorysy są bardzo złożone i zagmatwane. Nie podlegają więc kategorycznym sądom.

Autorki oddają głos swoim bohaterom, są na nich skupione. Nie przerywają, nie robią wtrąceń. Uważnie ich słuchają. Rozmówcy Anny Piątkowskiej, Katarzyny Pruszkowskiej- Sokalli bywają mniej lub bardziej powściągliwi. Również w jednoznacznym piętnowaniu i oskarżaniu Polaków. I to chyba irytuje Michała Okońskiego, postulującego ''ostrożność". 

Łucja Jurczak mówi:  my pomagaliśmy za darmo, bo mieliśmy warunki (...). Ale ci, którzy brali pieniądze, nie brali ich dla siebie (...). Nie twierdzę, że brakowało Polaków, którzy chcieli Żydom zaszkodzić, oczywiście, że byli tacy***.

Kobietę stać jednak na zachowanie zdrowego rozsądku: jedni chodzili po lasach i szukali Żydów, których wydawali za pieniądze. Inni ich wydawali, bo myśleli, że w ten sposób ugrają u Niemców lepszy los dla swoich rodzin. Ale i po drugiej stronie ludzie zachowywali się tak samo, np. żydowscy policjanci, którzy w gettach pilnowali swoich. Ja tych ludzi tak łatwo nie potępiam, bo pamiętam jak było****.

Jednakże w pewnym momencie odczułam, że Katarzyna Pruszkowska- Sokalla jest nieprzychylna interlokutorom. Z góry obrała złą wolę Polaków. Bywa nieustępliwa i napastliwa. Pyta: jak Pan myśli, dlaczego znajdowali się tacy Polacy, którzy donosili,Józef Walaszczyk odpowiada: to zależy od wychowania [słowa sprzeczne z tezą autorki]. Nie każdy jest stworzony do robienia świństw. Człowiekowi, który kieruje się dobrymi zasadami, nie przyjdzie do głowy zrobić krzywdę. Ale jeśli nie ma zasad, to dla pieniędzy zrobi wszystko.

Czytajcie!





* Cytat pochodzi z książki, s. 7.
** Tamże, s. 8.
*** Tamże, s. 36.
**** Tamże, s. 37.

niedziela, 5 kwietnia 2020

Reportaż

Dziś recenzja najnowszego reportażu Justyny Kopińskiej, Lekarstwo dla duszy, która ma wielu zwolenników i przeciwników. Pamiętamy przecież tę doskonałą publicystkę, która zastanawiała się: Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie? Ostrzegała przed znieczulicą i obojętnością: Polska odwraca oczy. Przedmiotem jej zainteresowania były rozmaite kwestie, zawarte w pracy Z nienawiści do kobiet.



Najnowsza książka stanowi ukoronowanie dotychczasowej twórczości tej dziennikarki. Tym razem jest to antologia tekstów, publikowanych na łamach Vogue.pl. Dodatkowo, znalazły się te felietony, które dotąd nie zostały opublikowane.

Justyna Kopińska jest wrażliwą reporterką, która porusza tematy bolesne, nie znajdujące zrozumienia u przedstawicieli władz, wymiaru sprawiedliwości. Dotyka przemocy seksualnej, praw płci żeńskiej. Autorka pisze o hejcie, braku  solidarności wśród kobiet (prawda!).

Dlaczego nie mówimy o tym,
Co nas boli otwarcie?
Budować ściany wokół siebie
Marna sztuka.

(...).

Problemy twoje, moje,
Nasze boje, polityka,
A przecież każdy włos,
Jak nasze lata, policzony.

(...)

Kto jest bez winy,
Niechaj pierwszy rzuci kamień, niech rzuci.
Daleko raj, gdy na człowieka się zamykam.


 Lekarstwie dla duszy odnajdujemy sporo refleksji, podsumowań z poprzednich publikacji, powtórzeń z wcześniejszych rozdziałów.

Przeczytajcie, bo warto. I pamiętajmy o utworze Stanisława Sojki Tolerancja.



poniedziałek, 30 marca 2020

,,Skrawek ziemi"- najważniejsze karty z dziejów Watykanu

Magdalena Wolińska- Riedi, Kobieta w Watykanie.

,,Skrawek ziemi" ( jak mawiał Pius XI) od zawsze wzbudzał zaciekawienie dziennikarzy, badaczy, reżyserów. Państwo Watykańskie bywało teatrem intryg, spisków, bezwzględnej walki o władzę.

Poznaj świat, do którego dostęp mają tylko nieliczni.

Autorka, obecnie korespondentka TVP, mieszkająca przez szesnaście lat w Watykanie, serwuje nam sporą porcję faktów historycznych. Pisze o doniosłej roli papieża, prześledzimy zawiłości protokołu dyplomatycznego, systemu edukacyjnego. Dowiemy się, jak wygląda wychowywanie latorośli. 


Podpisanie traktatów laterańskich ( 11 lipca 1929 r.) stanowiło przełom w historii tego najmniejszego kraju (powierzchnia 44 ha). Oficjalnie uznano Państwo Watykańskie za niepodległe i niezależne (niepodważalność statusu osób tam zamieszkałych).

Początki Gwardii Szwajcarskiej (najstarszej formacji) sięgają XVI wieku. W tym samym czasie ówczesny papież Juliusz II zgłaszał pretensje do dawnych terytoriów. Miał apetyt na Bolonię, drugie pod względem wielkości miasto (obok Rzymu), utracone w wyniku różnych wydarzeń. 

Watykan to nie tylko siedziba najwyższych władz Kościoła katolickiego, to również miejsce życia blisko czterystu obywateli, z czego stu świeckich, których sąsiadem jest sam papież.

W 1548 roku za sprawą papieża Pawła III, Gwardia została reaktywowana. I  znów w 1798 roku  wystąpiła przerwa w  funkcjonowaniu  tejże formacji. Ponowne wznowienie działalności nastąpiło w 1801 roku, dzięki papieżowi Piusowi VII. Siedem lat później kolejny raz rozwiązano tę straż przyboczną, a następnie reaktywowano ją w 1814 roku.
Tylko żołnierze pochodzący zw Szwajcarii gwarantowali papieżowi bezpieczeństwo (męstwo, odwaga, nowoczesne metody walki).

Magdalena Wolińska- Riedi w pasjonujący i barwny sposób opisuje reguły życia za bramą watykańską. Porządkuje kluczowe wiadomości dotyczące tego zakątka świata. Podaje zasady przyznawania obywatelstwa, paszportów.

Otrzymujemy skondensowane informacje na temat życia codziennego za Spiżową Bramą: zakupy, obyczaje, zwyczaje religijne, sądownictwo, unieważnianie związków małżeńskich, odpowiedzialność karna. Dziennikarka wspomina o rygorystycznej ochronie:

(...) Bo nie ma wątpliwości, że Watykan to jeden z najbezpieczniejszych i najpilniej strzeżonych skrawków naszego globu*.

Kobieta w Watykanie to bardzo przyjemna publikacja. Stanowi wspaniałą wędrówkę po tym kraju, w doborowym towarzystwie. Walorem jest również estetyczna szata graficzna, przystępny język.

Czytajcie!

* Cytat pochodzi z książki, s. 29.

niedziela, 8 marca 2020

Jedwabne raz jeszcze. Nowa wersja, rozszerzona

Dziś omówię książkę Anny Bikont, My z Jedwabnego. Ze względu na ograniczenia dotyczące objętości, postaram się  ściśle ująć kwestie, które wcześniej pominęłam.


Pogrom w Jedwabnem jest przedmiotem wielu sporów, polemik, dyskusji, także politycznych. Po jednej stronie prawicowi publicyści, politycy nieakceptujący zafałszowanej wersji wydarzeń. Z drugiej dziennikarze nurtu liberalnego. Od profesora Tomasza Strzembosza, przez doktora Piotra Gontarczyka do Jana T. Grossa, Barbary Engelking, Jana Grabowskiego. Od prawa do lewa. Wszyscy chcą udowodnić, że mają rację. Anna Bikont wpisuje się w tę drugą opcję.

Tytuł tych rozważań wskazuje, iż autorka próbuje solidaryzować się z mieszkańcami tej miejscowości. Lecz tak nie jest, o czym się wkrótce przekonamy. Dzieje Jedwabnego nie są łatwe.

Miasteczko położone jest w województwie podlaskim, naznaczone piętnem historii (podobnie jak wiele innych). Pierwszy raz nazwa tej miejscowości pojawia się w 1455 roku, jej powstanie było tożsame z polityką osadniczą księcia mazowieckiego Janusza I Starszego. Wcześniej, bo w 1417 roku z inicjatywy Jana Bylicy powstał pierwszy, drewniany kościół.

Wiek XVIII przyniósł zawirowania. W 1795 roku Jedwabne znajdowało się pod ''butem" pruskim, czyli zaborem. W 1807 roku już w granicach Księstwa Warszawskiego, a od 1815 roku Królestwa Polskiego. 1866 rok- utrata praw miejskich.

W 1939 roku w miejscowości nastały rządy niemieckie. Natomiast 27 września tego samego roku Armia  Czerwona ujarzmiła i podporządkowała sobie mieszkańców (działalność polskich organizacji podziemnych, rozbito oddział partyzancki w Kobielne). 22 czerwca 1941 roku karta historii znów się odwróciła: Niemcy zajęli  Jedwabne. Oddziały likwidacyjne, tzw. Einsatzgruppen dokonywały masowych mordów na obszarach przyłączonych do ZSRR po 17 września 1939 roku.

Machina propagandy ruszyła i nie sposób było ją zatrzymać. Wytaczano najcięższe działa, np. o współpracy Żydów z Sowietami.
Słynna deklaracja Reinharda Heydricha z 26 czerwca 1941 roku głosiła prowadzenie działań militarnych na terenach Związku Radzieckiego. Było jeszcze coś: zachęcała i podjudzała do szykan, pogromów.

W tym samym czasie niechęć do Żydów  i tak już osiągnęła apogeum. W licznych i dostępnych syntezach przeczytać możemy, że np. w rejonie łomżyńskim występowała silna nienawiść Polaków do tej nacji. Tutaj  czynnikami decydującymi były względy ekonomiczne.

Reżim sowiecki wpłynął na opisywane wydarzenia, także w innych miastach. Wprawdzie należy dodać, iż mieszkańcy tamtych obszarów nie angażowali się w dręczenie Żydów, to jednak na swoim koncie mieli pewne ''osiągnięcia" i zapędy w tych sprawach.

Nie będę streszczać całego przebiegu wydarzeń, można zapoznać się z mądrymi  i rozważnymi opracowaniami. Dodam, że tuż po pogromie w Jedwabnem powstało getto dla tej ludności. Jesienią następnego roku zostało zlikwidowane. Żydów wywieziono do getta w Łomży.

Po wojnie podawano liczbę 1600 ofiar. Umieszczono ją też na pomniku ofiar w Jedwabnem. Szybko interes zwietrzył Jan T. Gross, dyskusyjny badacz, socjolog. Liczbę tę przytoczył w swoich wynurzeniach, pt. Sąsiedzi. Jego kłamstwa ujawnili historycy, np. dr Piotr Gontarczyk (w internecie jest dostępny film). Zarzuty są poważne i merytoryczne.

Instytut Pamięci Narodowej przyjął inne stanowisko. W 2001 roku po ekshumacji oceniono liczbę ofiar na 340.Skorygowano więc ''dane" socjologa, który upiera się, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Polacy. I co gorsza, znajduje naśladowców i zwolenników (poniżając swój urząd i Polskę Aleksander Kwaśniewski przepraszający za Jedwabne. Szkoda, że nie wyraził skruchy wobec swoich ekscesów w Charkowie). Profesor Tomasz Strzembosz również metodycznie punktował wszystkie przeinaczenia, brednie autora Sąsiadów.

Mamy rok 2001, Lech Kaczyński jest wówczas ministrem sprawiedliwości. Kompromituje Jana T. Grossa, dowodząc, że ten konfabuluje i manipuluje. 
Przyszły prezydent podsumował, nie negując jednocześnie pogromu:
Była tutaj zbrodnia, i co do tego nie ma żadnych wątpliwości, i tego nie ma co ukrywać. Natomiast nie była to zbrodnia tej skali, którą nam się tutaj zarzuca. Chociaż oczywiście zbrodnia pozostaje zbrodnią, a była to zbrodnia straszliwa.
Jak widać, nie wszyscy zrozumieli słowa Lecha Kaczyńskiego, nic do nich nie dotarło.

Prokurator IPN w swoim dochodzeniu obrał trzy założenia, które miały zostać zweryfikowane podczas śledztwa. Hipoteza numer 1: za pogrom odpowiedzialność karną i moralną ponoszą Niemcy. Polacy nie uczestniczyli w tych wydarzeniach, bądź zostali zmuszeni do udziału przez grupę cywilów. Przypuszczenie numer 2: była to zbrodnia, której sprawcami byli wyłącznie Polacy. Założenie numer 3: działania Polaków  pobudzane przez Niemców. Mordercy czuli się bezkarni i rozzuchwaleni.

Przejdę już do książki dziennikarki ,,Gazety Wyborczej". Jest w tych dywagacjach dużo smutku, bólu, cierpienia, poczucia niesprawiedliwości i niezrozumienia. 

Homo homini lupus est. 

Anna Bikont rozmawia z tymi, którzy pamiętają tamte wydarzenia. Publicystka bywa nieprzychylna wobec rodaków, używa określeń pełnych pogardy: polscy sąsiedzi, chrześcijanie. Treść zawiera dużo półprawd, nonsensów, ksenofobicznych interpretacji. Tendencyjna, za wszelką cenę stara się udowodnić winę Polakom.

Źródła:

- Marek J. Chodakiewicz, Mord w Jedwabnem 10 lipca 1941. Prolog, przebieg, pokłosie, Kraków 2012.

-https://www.rmf24.pl/fakty/news-kaczynski-w-jedwabnem-zginelo-mniej-niz-1600-zydow,nId,144519